[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, by mówić spokojnie i cicho.
- Oczekiwałaś kogoś innego.
- Jesteś pewien? - Odpowiedzieć pytaniem. Był to
jeden ze sposobów, jakich uczono na lekcjach samo­
kontroli.
Zlekceważył ją, wyminął i skierował kroki ku
salonikowi. Emily patrzyła bezradnie, nie wiedząc, jak
się go pozbyć.
PEANIA " 61
; - ChcÄ™, żebyÅ› stÄ…d wyszedÅ‚, Damonie. - StaÅ‚a szty­
wno w holu, powtarzając sobie, że powinna zachować
spokój i panować nad sytuacją.
- Najpierw musisz mi odpowiedzieć na parę pytań.
- Damon przeszedł przez biały salon i podszedł do
okna. Wsunął dłonie do kieszeni, patrząc na ulicę
w dole.
- Zmieniłaś się po powrocie z Portland. Od tego
czasu nie przyjęłaś żadnego z moich zaproszeń. Coś się
tam stało, Emily?
- Nie mam ochoty o tym mówić. - Lepiej nie wcho­
dzić z nim w spór. Trzeba zachować spokój i przyjąć ton
urzędowy.
- Czego się o mnie dowiedziałaś w Portland, że tak
nagle zmieniłaś stosunek do mojej osoby? - naciskał.
- Myślę, że wiesz, co nas poróżniło.
- Powiedz mi.
- Po pierwsze, dowiedziaÅ‚am siÄ™ o kobiecie imie­
niem Marcia - odrzekła bez osłonek. - Odkryłam
także, iż zamierzałeś posłużyć się mną, by zniszczyć
Ravenscroft International. Czy to ci starczy za od­
powiedz?
Damon odwrócił się gwałtownie i spojrzał jej
w twarz. Miał taki wyraz oczu, jakiego Emily nigdy
u niego nie widziała. Zaciekłość i gniew. Kiedy się
odezwał, jego głos dochodził jakby z daleka.
- Byłem ciekaw, czy właśnie o to chodzi.
Emily skrzywiła się z niesmakiem.
- Nawet nie masz zamiaru temu zaprzeczać.
Damon wzruszył ramionami.
- Istnieje kobieta o imieniu Marcia, ale to nie ma
znaczenia.
- Założę się, że zainteresowałby ją twój punkt
widzenia - odcięła się Emily.
62 " PEANIA
- Marcia nie jest niewinnÄ… panienkÄ…. Ona wie, jak
siÄ™ w to gra.
- No właśnie, a ja to odczułam dość boleśnie
- odparÅ‚a Emily gwaÅ‚townie, zapomniawszy o wska­
zówkach z kursu panowania nad sobą. Zdradziła, że
jest wściekła. - Wierzyłam, że interesujesz się mną,
ponieważ mnie lubisz, a nie dlatego, że chcesz położyć
łapę na moich udziałach w RI. Nawet nie zdawałam
sobie sprawy, że wiedziałeś, kim jestem. Odkrycie, że
zamierzałeś się mną tylko posłużyć, bardzo mnie
zbulwersowało. Jestem pewna, że rozumiesz, dlaczego
postanowiłam cię unikać.
Damon zaczął chodzić tam i z powrotem.
- Domyślam się, że twoja rodzina kazała mnie
śledzić, kiedy dotarło do nich, że spotykasz się
ze mnÄ…?
-Tak.
- I wierzysz we wszystko, co ci powiedzieli?
Emily nabrała powietrza w płuca, splotła dłonie.
- Moja rodzina czÄ™sto bywa apodyktyczna, bez­
względna i niedelikatna, ale nikt z nich nigdy mnie nie
okłamał. Są raczej skłonni do brutalnej szczerości.
Tak, uwierzyłam w przedstawione mi dowody. Nie
chciałam wierzyć, ale nie miałam wyboru. A teraz,
pytam tylko z czystej ciekawości, czy nie zechciałbyś
mi zdradzić, dlaczego tak się zawziąłeś na RI?
- Twoja brutalnie szczera rodzina nie wyjaśniła ci?
- spytał Damon sucho.
Emily potrząsnęła głową.
- Nie. Powiedzieli mi, że ma to jakiś związek
z interesami. %7łe między naszymi firmami wybuchła
kiedyÅ› jakaÅ› wojna dotyczÄ…ca ofert.
Usta Damona wykrzywił okrutny grymas.
- I to cię nie zainteresowało?
PEANIA " 63
- Moja rodzina nie zdradza tajemnic firmy, jeżeli to
nie jest absolutnie konieczne - odparÅ‚a Emily posÄ™p­
nie. - Sądzą, że jestem zbyt młoda i naiwna, by pojąć
brutalne prawdy świata wielkiego biznesu.
- MajÄ… sÅ‚uszność - powiedziaÅ‚ Damon zaskakujÄ…­
co zgodnie. - Jesteś owieczką wśród wilków, moja
duszko. Kiedy się urodziłaś, reszta Ravenscroftow
stwierdziÅ‚a zapewne, że jesteÅ› odmieÅ„cem. Niewin­
nym, małym elfem, który został zesłany pod ich dach
zamiast pełnokrwistego, zionącego ogniem Ravens-
crofta. Z pewnością nie należysz do tej rodziny.
- Mimo to uznałeś, że mogę ci się przydać, prawda,
Damonie?
Zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Uznałem też, że jesteś uroczą i wartą grzechu
kobietÄ….
Emily zamrugała powiekami.
- Jeśli sądzisz, że mnie obłaskawisz, twierdząc, że
pragniesz mnie, a nie moich akcji, to daj sobie spokój.
Nie jestem ani tak głupia, ani tak naiwna.
Postąpił krok w jej stronę.
- Mówię prawdę, Emily. Przyznaję, że na początku
chciałem się do ciebie zbliżyć, sądząc, że mi pomożesz
w zdobyciu pozycji w RI. Ale im lepiej ciÄ™ po­
znawałem, tym bardziej cię pragnąłem. Próbowałem
cię uwodzić, Emily. Robiłem to powoli i spokojnie, bo
nie chciałem cię zranić ani spłoszyć. Myślałem, że
mamy czas. Ale też zdawałem sobie sprawę z tego, że
twoja rodzina stale ma na oku ciebie i każdego, kto
zechce się z tobą spotykać w poważnych zamiarach.
Emily zlekceważyła tę uwagę.
- Powiesz mi wreszcie, dlaczego tak bardzo chcia­
łeś rozbić RI, że aż byłeś gotów uwieść mnie i poślubić,
byle to osiągnąć?
64 " PEANIA
- Brzmi to jak stwierdzenie, że jestem zimnym
draniem.
-Ani e jesteÅ›?
Damon uśmiechnął się niepewnie.
- Może tak było na początku, ale nie musiało tak
być do końca. Chciałem się z tobą kochać dla własnej
przyjemności, Emily.
- Nigdy byś nie zaznał przyjemności - odparła
Emily spokojnie - ponieważ nigdy by do tego nie
doszło.
Damon uniósł brwi, nieco ubawiony.
- Nie sądzisz chyba, że w końcu nie udałoby mi się
wciągnąć cię do łóżka.
- Nie kocham ciÄ™, Damonie. BawiÅ‚eÅ› mnie. Lubi­
łam twoje towarzystwo i uważałam za przyjaciela. Ale
nie byłabym w stanie zakochać się w tobie.
- Potrzeba ci było trochę więcej czasu - powiedział
z przekonaniem. - Gdyby nie wtrÄ…ciÅ‚a siÄ™ w to twoja ro­
dzina, wszystko poszłoby tak, jak sobie zaplanowałem.
- Nie. - Emily była tego zupełnie pewna. Nigdy nie
groziła jej miłość do Damona Morrella, choć i Damon,
i jej rodzina, i Jacob byli przekonani, że jest w nim
zakochana. ZdaÅ‚a sobie sprawÄ™, jak maÅ‚o o niej wie­
dzieli. Tak przywykli do myślenia o niej jak o słabej,
nadwrażliwej i bezradnej osóbce, że nie spostrzegli, iż
sama daje sobie radę, że jest zdolna i ma spory zasób
zdrowego rozsÄ…dku.
- PosÅ‚uchaj mnie, Emily - powiedziaÅ‚ Damon po­
jednawczo. - Nie zawdzięczasz swojej rodzinie niczego.
Zależy im wyłącznie na przejęciu twoich udziałów w RI.
- Tobie także tylko na tym zależy.
- Mylisz się - odparł Damon. - Zależy mi także
na tobie. Nie zaprzeczam, że chciałbym zobaczyć, jak
RI się kończy, ale ja...
PEANIA " 65
Emily uniosła dłoń.
- Proszę cię, Damonie, wyjdz już.
- Za chwilę. - Ruszył ku niej zdecydowanie. - Chcę
się najpierw upewnić, czy coś potrafisz zrozumieć.
- Co? - Emily szarpnęła się strwożona, ponieważ
wyciągnął ku niej ręce. Nie zdążyła mu umknąć.
Damon objÄ…Å‚ jÄ… mocno i przycisnÄ…Å‚ do siebie.
- Puść mnie, do diabła - rozkazała gniewnie.
- Nie mam zamiaru usunąć się z twojego życia na
tym etapie gry. - ZabrzmiaÅ‚o to jak przysiÄ™ga. - Po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •