[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O, Boże, to ty! Powinienem wiedzieć. Tylko
cicho, bo głos się tu roznosi. Czy wszystkie autorki
romansów są tak cholernie ciekawskie?
Teraz, kiedy strach zniknął, Kate czuła już tylko
wściekłość.
- Puść mnie, draniu! - wycedziła przez zęby.
- Puść, ty cholerny kłamco!
- Przestań! - nakazał szorstko. - Ani się waż
krzyczeć, mała cwaniaczko. I nie szarp się, bo tak cię
urządzę, że pożałujesz.
Ale Kate nie miała zamiaru się poddać. Wypróbo
wała na nim wszystkie chwyty, lecz osiągnęła tylko
tyle, że unieruchomił ją kompletnie.
- Dosyć - syknął przez zęby. - I tak nie wygrasz,
więc nie trać energii.
Po chwili, wykończona i zdyszana, musiała się
poddać. Leżała na plecach na kamiennej posadzce,
z rękami przyciśniętymi za głową, w szyderczej parodii
ich miłosnej pozycji. Jared przygniatał ją swoim cięża
rem, nie pozwalając się ruszyć.
- No, teraz lepiej - powiedział po chwili dener
wującego milczenia i odsunął się, zwalniając uścisk.
- Wszystko w porzÄ…dku?
- Nie - warknęła, trzęsąc się z hamowanej furii.
Wstała i otrzepała się, starannie unikając jego wzroku.
PIRAT " 107
- Nic nie jest w porządku. Jak śmiałeś tak mnie
potraktować?
- Co ty tu, u licha, robisz? - zapytał, puszczając
mimo uszu jej pretensje.
- A jak myślisz? Przyszłam, żeby nareszcie zwiedzić
zamek. Ta wycieczka z przewodnikiem to kompletna
farsa. Ledwie pozwolono nam zajrzeć do środka.
Chciałam zobaczyć resztę.
- Przecież ci mówiłem, że jest zamknięty dla zwie
dzajÄ…cych.
- Owszem, ale jak sam powiedziałeś, pisarze to
ciekawscy ludzie.
Jared przyglądał się jej uważnie przez następne
kilka chwil.
- Dobra, Kate, teraz powiedz mi prawdÄ™. Dlaczego
tu przyszłaś?
- A skąd wiedziałeś, że tu jestem? - odparowała.
- Kiedy zorientowałem się, że nie ma cię w do
mku, pomyślałem, że poszłaś na plażę. Tam też cię
nie było, więc doszedłem do wniosku, że spacerujesz
po terenie. Potem przypomniałem sobie, jak pytałaś
o zakazaną ścieżkę i coś mnie tknęło. Wchodząc do
przedsionka, usłyszałem, jak ktoś biegnie po scho
dach. W mroku nie dostrzegłem jednak, czy to ty,
i na wszelki wypadek postanowiłem złapać intruza.
Słynny cios, którym natychmiast zostałem uraczony,
rozwiał moje wątpliwości. To wszystko. A swoją
drogą nie obraz się, ale przydałoby ci się jeszcze
parę lekcji. Wierz mi, przez dwa lata trenowałem
karate.
- Ach, w takim razie dzięki, że nie złamałeś mi
karku.
108 " PIRAT
- Kate, nie mogłem wiedzieć, że to ty. Mniej byś
ucierpiała, gdybyś nie szarpała się niepotrzebnie. Zre
sztą nie mam zamiaru się tłumaczyć. Chciałbym
usłyszeć kilka wyjaśnień, ale nie tu i nie teraz.
- Dlaczego nie? Ja też potrzebuję wyjaśnień.
- Widzę, że koniecznie chcesz mi się narazić - po
wiedział z grozbą w głosie i chwycił ją za rękę.
- Wrócimy teraz grzecznie do domu. Wystarczająco
długo już tu byliśmy.
- Poczekaj, jeszcze chwilę - szarpnęła się, ale Jared
zacisnÄ…Å‚ usta i pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za sobÄ… jak krnÄ…brne
dziecko. Wreszcie zrezygnowała i dała się sprowadzić
ścieżką na dół.
- W porządku - oznajmił, kiedy przekroczyli łań
cuch. - Teraz jesteśmy bezpieczni. Jeśli ktoś nas zo
baczy, pomyśli, że spacerowaliśmy nad zatoką.
Objął ją czule i poprowadził dalej. Wyglądali jak
zakochana para, ale Kate aż gotowała się z wście
kłości.
- Dokąd idziemy? - zapytała, widząc, że mijają
z daleka jej bungalow.
- Do mojego biura. Tam będziemy mogli spokojnie
porozmawiać.
W biurze posadził ją na fotelu i zajął się parzeniem
kawy.
- No, teraz słucham - powiedział, stawiając przed
nią filiżankę.
- To chyba ja powinnam słuchać - burknęła, roz
cierając obolały nadgarstek. - Co się dzieje w tym
zamku, Jared? W co się wplątaliście, ty i Max?
- Do licha, wiesz również o nim? Widzę, że nie
traciłaś czasu.
PIRAT " 109
- Wiem, że kilka razy przespacerowaliście się do
zamku o północy - wypaliła, uznając, że nie ma nic do
stracenia.
- Oho, zaszłaś dalej, niż myślałem. Kim ty właś
ciwie jesteÅ›, Kate?
Posądzenie na nowo wprawiło ją w furię.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]