[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grobu.
Wyszli, zostawiając szczęśliwe małżeństwo. Christy, wsiadając do
samochodu, wciąż jeszcze chichotała.
 Czemu nie robisz tego częściej?
 Czego?
 Nie śmiejesz się! Wczoraj brałaś życie śmiertelnie poważnie.
 Martwiłam się o Kate.
 A więc teraz życie znowu może być zabawne. Christy obserwowała go
nieufnie, gdy siadał za kierownicą.
 Załóżmy, że tak  powiedziała z powątpiewaniem.
 Zwietnie.  Wyszczerzył zęby w uśmiechu.  Zaczniemy zatem dziś
wieczorem...
 Wieczorem?!
 Nie przepadam za fasolą z parówkami. Dziś będę miał ciężki dzień.
Zresztą ty też. Wątpię, abyś po powrocie z apteki miała ochotę na gotowanie.
Pora na elegancki obiad.
 Elegancja w Corrook? Przecież to niemożliwe...
 Jak to? Jest przecież pub!
 Hm...  uśmiechnęła się  Co to znaczy  hm ? Uśmiech Christy
pogłębił się.
 Nie mogę pojąć, czemu dla niektórych stoły pokryte laminatem, zapach
skwaśniałego piwa, frytki i befsztyk to znamiona elegancji. Czyżby płace służby
zdrowia w Anglii były aż tak niskie?
Odwzajemnił szelmowski uśmiech.
 Gdy tylko Kate będzie mogła zastąpić mnie w roli anestezjologa,
pokażę ci prawdziwą elegancję.
Nawet jeśli miałoby to oznaczać czarterowy lot do Londynu, specjalnie
dla nas.
 Nie ma takiej potrzeby.  Christy poprawiła włosy gestem
wystudiowanej, acz udawanej elegancji.
 Nie wypadłam sroce spod ogona, też znam dobre lokale. Byłam nawet
kiedyś wewnątrz Cafe Corrook!
Pokręcił głową ze zdumienia.
 Niesłychane, ty? Cóż mogę dodać? Z pewnością nie zaimponuje ci fakt,
że bratanek najlepszego przyjaciela mojej ciotki jest prawie pewien
pokrewieństwa swego psa ze spanielem królowej?
 Nie ulegam łatwo oszołomieniu  wycedziła wyniośle, zaraz jednak
zepsuła efekt niepohamowanym chichotem.
Zaśmiewali się jeszcze, gdy samochód stanął przed apteką. Ruth
wybałuszyła oczy na widok wyłaniających się kolejno: Adama, kul i Christy.
 A zatem dziś wieczorem  przypomniał stanowczo.  Wątpię jednak,
bym zdołał odwiezć cię do domu przed wpół do szóstej.
 Dzięki, doktorze McCormack, ale z powodzeniem mogę wziąć
taksówkę.
 Odrobina szacunku nie zawadzi, ze względu na spaniela królowej 
upomniał ją łagodnie  ale ktoś, kto zna wnętrze Cafe Corrook, może mi mówić
Adam. Albo po prostu McCormack  zawahał się  oczywiście pod warunkiem,
że rzeczywiście byłaś wewnątrz.
 Dzięki... Adamie.  Potrząsnęła głową ze śmiechem.
 To drobiazg. A zatem odbieram cię z domu o siódmej.  Zanim
zorientowała się, co robi, pocałował końce jej palców i przeniósł pocałunek na
usta.
 Uważaj na ten paluch, kochanie.
I już go nie było.
 Christy...  Ruth nie mogła ochłonąć, wyszła na jezdnię i gapiła się za
znikającym samochodem.  Ależ on jest wspaniały!
Christy też miała kłopoty z regulacją oddechu. Dobrze, że Ruth na nią nie
patrzy, może dzięki temu nie zobaczy szkarłatnego rumieńca.
 Ruth, jest już dziesięć po dziewiątej  powiedziała  a apteka ciągle
zamknięta!
 I bardzo dobrze  westchnęła Ruth.  Mogłoby tak być zawsze.
Christy potrzebowała prawie pół godziny, aby rutynowe czynności w
aptece zaczęły się toczyć zwykłą koleją. Cały jej świat został wywrócony do
góry nogami. Całkiem inna Christy opuszczała wczoraj laboratorium. Zupełnie
różna od tej, która powróciła dziś rano.
A może powinnam być w dalszym ciągu jędzą, to mniej niebezpieczne,
pomyślała. Jeśli Adam nadal będzie rozsiewał te swoje diabelskie uśmiechy...
To przez nie zakochała się wówczas. Przez nie i przez jego niewytłumaczalną
zdolność zmuszania jej do śmiechu. Nawet wówczas, gdy sprawy przybierały
najgorszy obrót.
To jest twój przyjaciel, skarciła się ostro. Musisz nauczyć się traktować
go przyjaznie i... tylko przyjaznie. On po prostu ma taki ekspansywny sposób
bycia. Dotknęła ust, tam gdzie spoczęły jego palce. Tego rodzaju gesty to jego
druga natura, ale one nie świadczą o niczym. Może jedynie o tym, że ją nieco
lubi. Nauczyły ją wszak tego poprzednie doświadczenia.
 Christy, żyj po prostu tak, jak żyłaś dotąd  powiedziała ponuro na głos.
Wyregulowała wysokość fotela i poprawiła zwój etykietek samoprzylepnych w
maszynie do pisania. Okropnie się skręcały. Zaczęła je wypełniać:
Pani A. Haddon: valium.
Zaskoczona, przerwała wpisywanie. Sięgnęła po kartotekę. Przerzucała
karty póki nie znalazła właściwej. Poprzednia recepta zrealizowana była w
zeszły czwartek, a jeszcze wcześniejsza przed trzema tygodniami. Wszystkie na
valium. Pierwsze dwie wystawione były przez lekarzy spoza miasteczka. Christy
nawet o nich nie słyszała.
 Pani Haddon?
Kobieta w średnim wieku oderwała się od buszowania wśród
kosmetyków. Spojrzała na Christy przyjaznie.
 Co, kochanie?  uśmiechnęła się.
Jak większość mieszkańców Corrook lubiła młodą farmaceutkę. Była
nawet jedną z pierwszych poznanych tutaj osób. Samotna, zaglądała często na
pogawędkę z Ruth lub Christy. Oparłszy się o kule, Christy pokuśtykała w
stronę stelaża. Chciała załatwić sprawę z dala od ciekawskiej Ruth.
 Pani Haddon, przecież kupowała pani valium zaledwie pięć dni temu?
Kobieta skinęła głową. Christy nie była tego całkiem pewna, ale miała
wrażenie, że celowo unika jej wzroku.
 Tak, skarbie  przyznała.  Jestem taka roztargniona. Chyba musiałam
wyrzucić całe opakowanie wraz z torbami po zakupach. Co się stało z twoją
nogą?
 To znaczy, że nawet nie otworzyła pani fiolki?  Christy nie dawała za
wygraną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •