[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastanawiać.
- Myślę, że to ciągle jeszcze nie do końca do mnie dotarło - wybąkała
cicho i przygryzła wargę.
Nabierała coraz większych podejrzeń, że Simon nie chce wrócić do
neurochirurgii z jej powodu. Bał się, że jeśli tak iak poprzednio będzie zbyt
obciążony pracą, ich związek po raz drugi się rozpadnie. Ona nie mogła
jednak pozwolić, aby zrezygnował ze swoich ambicji, zadowalając się jakąś
nieciekawą pracą tylko po to, żeby mieć czas na sprawy domowe i
umożliwić jej skoncentrowanie się na dalszej karierze.
- Pij szampana - Simon dolał jej do kieliszka. - Przebiłaś głową szklany
sufit i dotarłaś na samą górę. Będziesz tam teraz siedzieć, razem z innymi
chłopcami, i trochę się boisz, jak to będzie. Ale nie ma się czym
przejmować. Jestem pewien, że świetnie dasz sobie radę. Będziesz
najlepszym wspólnikiem w historii firmy. Zobaczysz. A ja zawsze będę tuż
za tobą, oczywiście, jeżeli mi na to pozwolisz.
- Nie chcę, żebyś był za mną. Chcę, żebyś był ze mną! - zawołała, bo
przynajmniej co do tego nie miała wątpliwości. - Chcę, byśmy oboje robili
to, co da nam szczęście.
%7łebyśmy byli równorzędnymi partnerami. - Popatrzyła w hipnotyzujące,
błękitne oczy mężczyzny, którego podziwiała i uwielbiała.
Simon pochylił się i pocałował ją w usta, a delikatne muśnięcie jego
warg przeszyło ją dreszczem podniecenia. Topniała pod jego dotykiem jak
wosk. Tak samo jak cztery lata temu, tamtej nocy, która - choć wtedy o tym
nie wiedzieli - zupełnie zmieniła ich życie.
- A może dokończymy szampana w sypialni? - kusił aksamitnym
szeptem Simon. - Szampan w łóżku, to takie seksowne. ..
RS
89
Annabel upiła łyk z kieliszka. Tak dawno nie była już z Simonem w
łóżku i tak bardzo za tym tęskniła. Zerknęła na niego i nagle poczuła, że
denerwuje się jak panna młoda w noc poślubną.
- Nie będę już więcej piła. Rano muszę iść do pracy, a nie mogę przecież
pójść do biura wstawiona.
Jęknęła w duchu. Czy zawsze musi mówić o pracy? Teraz Simon znowu
pomyśli, że ma na tym punkcie obsesję i nic innego się już dla niej nie liczy.
A to przecież nieprawda. Liczy się tylko on!
- Masz rację. Jutro rano musisz wstać do pracy. - Wyjął jej kieliszek z
ręki i odstawił na stolik obok swojego. - Poza tym nie potrzebujemy niczego
oprócz siebie...
Postawił ją na nogi, a potem bez najmniejszego wysiłku wziął na ręce i
pewnym krokiem ruszył w stronę sypialni.
Kiedy przenosił ją przez próg, miała wrażenie, że właśnie zaczynają
nowe, wspólne życie. Ale czy rzeczywiście tak będzie? A może to tylko
oszałamiająca siła długo tłumionych pragnień, które pod wpływem
szampana wymknęły się spod kontroli?
Ale w tej chwili było jej to całkiem obojętne. Pragnęła Simona i tylko
jego.
Przenosząc Annabel przez próg, Simon również uświadomił sobie
symboliczne znaczeniu tego gestu. Miał nadzieję, że ich związek jakoś się
ułoży. Chciał jej zadać wiele pytań, ale najpierw pragnął wziąć ją w ramiona
i poczuć, jak drżąca, przywiera do niego całym ciałem. Cała reszta mogła
poczekać.
Położył ją na łóżku. Zadawał sobie sprawę, że nie może się na nią od
razu rzucić, choć właśnie na to miał ochotę. Musiał się jakoś opanować i
powoli przygotować ją do zbliżenia. Jeżeli tego nie zrobi, wszystko skończy
się za szybko, a Annabel będzie niezadowolona. Może nawet pomyśleć, że
chodzi mu tylko o seks, a to przecież nie była prawda.
- Nie siadaj, zostań tak jak jesteś - poprosił.
Położył się o obok niej i oparty na łokciu, pożerał ją wzrokiem. Patrzył
na jej włosy rozsypane na poduszce. Nosiła je teraz dużo krótsze niż kiedyś
i niektóre pasma były rozjaśnione. Nadal jednak zachowały dawny blask i
rudawy połysk. Marzył, by zanurzyć dłonie w jedwabistych pasmach.
- Masz piękne włosy - szepnął i dotknął ostrożnie miękkiego kosmyka, z
trudem trzymając na wodzy inne tęsknoty.
- Wolałeś, kiedy były długie - przypomniała mu, a chrypka w jej głosie o
mało go nie zgubiła.
- Podobają mi się takie, jakie są, i ciebie też kocham taką, jaka jesteś.
RS
90
No proszę, udało mu się to powiedzieć. Prześlizgnął się rozpalonym
wzrokiem po jej szczupłym ciele. Ten widok tak na niego podziałał, że
ledwo stłumił jęk.
- Pozbądzmy się tych ciuchów - szepnął, ściągając koszulę przez głowę,
żeby nie tracić czasu na rozpinanie guzików. Błyskawicznie zrzucił buty i
dżinsy i został tylko w cienkich slipkach, które nie mogły ukryć jego
podniecenia. Zobaczył oczy Annabel utkwione w jego lędzwiach. - Teraz
twoja kolej.
Pomógł jej pozbyć się bluzki i spodni, a kiedy się zorientował, że nie ma
pod spodem bielizny, zaschło mu w ustach. Piersi Annabel wydawały mu
się pełniejsze i bardziej seksowne niż kiedyś, ale może dlatego, że była teraz
szczuplejsza. Dotknął dłonią cudownej krągłości, a sutek do razu stwardniał
pod jego palcami.
- Nigdy nie byłaś tak piękna - wyjąkał, z trudem znosząc widok nagiego
kobiecego ciała, którego tak bardzo pragnął, a którego zabraniał sobie
dotykać.
Czuł, że dochodzi do granicy, poza którą nie będzie się już w stanie
kontrolować. Nigdy w życiu nie był jeszcze tak podniecony, ale wiedział, że
nie wolno mu się spieszyć. Przeniósł wzrok na usta Annabel. Wiedział, że
od nich powinien zacząć pieszczoty. Powinien ją całować aż... aż zapragnie
go tak mocno, jak on pragnął jej.
Ale Annabel nie czekała, aż Simon zrobi pierwszy krok. Prowokująco
leniwym gestem wyciągnęła rękę, a jej dotyk wyrwał z jego gardła
zwierzęcy jęk. Poczuł ogień w lędzwiach i wyprężył się jak struna.
- Jeżeli myślisz, że teraz będę w stanie dalej czekać...
- Wcale nie chcę, żebyś czekał - wyszeptała rwącym się głosem,
niezręcznie próbując zdjąć mu slipki. - Zdejmij to - jęknęła, a on zdarł je z
siebie i naraz gwałtownie od niej odskoczył.
- Do diabła! Omal nie zapomniałem. Poczekaj chwilę... %7ładne z nich nie
chciało kolejnej nieplanowanej ciąży, tym bardziej w sytuacji, kiedy
Annabel właśnie dostała awans.
- Nie ma obawy, nadal biorę pigułki - rzuciła szeptem, chwytając go za
ramię.
Pamiętał, że zaczęła je brać po urodzeniu Lily, ale od ich rozstania
minęły prawie dwa lata...
- Nigdy nie było nikogo oprócz ciebie - zapewniła, tuląc się do niego. -
Chyba po prostu przez cały czas miałam nadzieję, że kiedyś mnie
odnajdziesz.
RS
91
- Ja też nikogo nie miałem. Zawsze chciałem tylko ciebie - szepnął,
czując, że przepełnia go miłość do żony i... ogromna ulga. - Gdybyś
wiedziała, jak bardzo cię teraz pragnę.
Krew szumiała mu w uszach, a żar pożądania zamroczył umysł,
pozbawiając rozsądku.
- Ja też cię pragnę! Simon, proszę! - jęknęła błagalnie, drapiąc
paznokciami jego nagie plecy. - Nie mogę już dłużej czekać!
- Ja też!
Niemal parząc jej skórę żarem bijącym od jego ciała, wszedł w nią
niecierpliwie jednym głębokim pchnięciem.
Po chwili razem osiągnęli szczyt, a kiedy było już po wszystkim,
Annabel z jękiem opadła na poduszki.
Ten krótki akt był jak eksplozja. Nagły i niekontrolowany, a
jednocześnie tak wstrząsająco wysublimowany i niewiarygodnie rozkoszny.
Jak to możliwe, że dostarczył jej przeżyć o tysiąc razy mocniejszych i
lepszych niż te, których zaznała do tej pory. Bez żadnej uwodzicielskiej gry
wstępnej, bez pieszczot i pocałunków. Czysty, dziki i niepohamowany,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]