[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie składa się oczywiście tylko z ducha, lecz także z materii i nie zawsze łatwo jest określić,
jak dalece w konkretnym wypadku działa on właśnie jako duch. Czy np. sprawy
ekonomiczne, które w pewnym sensie są wspólne ludziom i zwierzętom, należą do
duchowego czy materialnego obszaru? A historia przecież zajmuje się także fenomenami
ekonomicznymi. Z drugiej strony, nie można z pewnością zaliczyć psychologii do historii,
chociaż nie ulega wątpliwości, że częściowo jej przedmiotem jest także to, co duchowe. (2)
Również drugie kryterium nie jest wystarczające: znamy bowiem różne nauki przyrodnicze,
w których omawia się przeszłość, przeszłość jako taką. B. Russell zauważył, że fenomeny, o
których mówi się w fizyce, są zawsze przeszłymi fenomenami, tylko że przeminęły one
niedawno, podczas gdy historia zajmuje się dawno minioną przeszłością. W ten sposób
różnica byłaby tylko różnicą stopnia.
Wyrazniejsza jest natomiast różnica w metodzie. Uderza fakt, że żadna nauka historyczna
nie formułuje zdań ogólnych. Wprawdzie wykorzystuje je w trakcie swojej pracy myślowej,
ale sformułowane za ich pomocą hipotezy i prawa są zawsze indywidualne. Dlaczego
Napoleon zaczął tak pózno kampanię przeciwko Rosji? Ponieważ nie mógł wystarczająco
szybko zgromadzić koniecznej ilości zapasów. Dlaczego Aleksander zaatakował właśnie
Indie? Wyjaśnienie można znalezć w jego wykształceniu itd. Chodzi tutaj zawsze o
wyjaśnianie, tzn. o postępowanie redukcyjne. Nie jest to w żadnym wypadku indukcja.
85
Wielu metodologów tak zwanych nauk humanistycznych [Geisteswissenschaften] (które
wszystkie w pewnym sensie są naukami historycznymi) twierdzi również, że nauki te nie są
w ogóle wyjaśniające, lecz tylko opisujące, a więc quasi-fenomenologiczne, chociaż bez
wyłączania istnienia. Jest to oczywiście fałszywe. Dzisiejsze nauki historyczne i
humanistyczne nie tylko opisują, lecz także wyjaśniają. Wygląda na to jakby ci
metodologowie zmuszeni do wyboru między dedukcją a indukcją, nie widzieli żadnego
innego wyjścia niż cytowane wyżej twierdzenie. Z metodologicznego punktu widzenia, nauki
historyczne dadzą się najprecyzyjniej scharakteryzować jako nie-indukcyjne nauki
redukcyjne.
Punkt wyjścia. Nauki historyczne są naukami empirycznymi. Także i ich podstawę tworzą
zdania o fenomenach w przyrodniczym sensie tego słowa, mianowicie dające się
obserwować procesy. Fakt, że są to fenomeny należące do przeszłości nic tu nie zmienia. Już
w samych naukach przyrodniczych fakt ten jest nie tylko do pomyślenia, lecz także zachodzi
rzeczywiście. A jednak ta okoliczność wprowadza istotną komplikację do metody
redukcyjnej. Tam bowiem, gdzie przyrodnik ma zwykle do czynienia ze zdaniami
obserwacyjnymi, które w precyzyjnym języku zostały sformułowane przez badaczy
należących do tego samego kręgu kulturowego co on, których więc interpretacja nie sprawia
zasadniczo żadnych trudności, to historyk zmuszony jest zaczynać od tak zwanych
dokumentów, które w tym względzie nie są w najmniejszym stopniu podobne do zdań
obserwacyjnych przyrodnika. yródła historyczne, nierzadko napisane w mało znanym języku,
aż nazbyt często pochodzą z obszaru kultury obcego dla historyka. Poza słowami znajduje się
najczęściej nieznany związek aksjomatyczny. Dodatkowo wiarygodność dokumentów jest
zawsze wątpliwa. Nie chodzi w nich o trzezwe raporty z laboratorium, sporządzone przez
fachowców, których ethos naukowy (a także zaangażowanie w karierę naukową) stanowiłyby
wystarczającą gwarancję rzetelności.
Jasne jest więc, że to, co w naukach historycznych odpowiada zdaniom obserwacyjnym,
nie leży na początku, lecz musi być osiągnięte przez długą i często trudną pracę
interpretacyjną. Dopiero dzięki niej można otrzymać - redukcyjnie albo dedukcyjnie - zdania
o faktach. W tym leży dalsza fundamentalna różnica między dyscyplinami historycznymi a
przyrodniczymi.
Opisaną sytuację można wyrazić również następująco: nauki historyczne, dokładnie tak
samo jak przyrodnicze, zawierają dwa stopnie logiczne zdań: zdania o fenomenach
indywidualnych i zdania wyjaśniające. Ponadto znajdujemy w nich jeszcze jeden stopień,
który leży przed stopniem tworzonym w naukach przyrodniczych przez zdania obserwacyjne:
są to zdania bezpośrednio czerpane z dokumentów. Schemat nauk historycznych wygląda
więc następująco: dokumenty - zdania o faktach - zdania wyjaśniające.
Wybór. Istnieją jeszcze inne różnice między rozważanymi naukami. Masa dokumentów i
zawartych w nich faktów jest tak olbrzymia, że jednym z pierwszych zadań historyka jest
mądry wybór pomiędzy nimi. Oczywiście także i przyrodnik jest postawiony przed wielką
liczbą zdań obserwacyjnych i być może jeszcze większą fenomenów, ale dzięki swojej
indukcyjnej metodzie (tzn. dzięki tendencji do formułowania zdań ogólnych) ma on o wiele
łatwiejszy wybór, gdyż interesuje go tylko to, co może być uogólnione. Przeciwnie historyk,
stoi on przed nie dającą się opanować ilością dokumentów, bez żadnej mogącej go prowadzić
zasady. Kto np. pomyśli o historii pierwszej wojny światowej, łatwo dojrzy, że praktycznie
niemożliwe jest jednoczesne uwzględnienie tysięcy, dziesiątków tysięcy raportów, aktów
dyplomatycznych, aktów sztabów generalnych, wspomnień, książek i artykułów itd. Historyk
musi pomiędzy nimi wybierać.
86
Ujawniają się tu dwa specyficzne dla nauk historycznych problemy. Pierwszy jest natury
filozoficznej: dlaczego historyk nie chce stosować indukcji? Na to pytanie dano dwie
odpowiedzi. Pierwsza, która w swoich istotnych rysach pochodzi od Wilhelma Windelbanda,
brzmi: przedmiot nauk historycznych, a mianowicie duch, jest tak ukonstytuowany, że
interesujące jest w nim to, co indywidualne, a nie to, co ogólne. Np. to, co Napoleon czy św.
Franciszek mieli wspólnego z innymi ludzmi jest nieistotne, rozstrzygająca jest ich
niepowtarzalna osobowa charakterystyka. Z tego powodu nauki historyczne nie są
dyscyplinami nomotetycznymi (formułującymi prawa), lecz idiograficznymi (opisującymi
własności) i stąd nie mogą stosować indukcji. Druga odpowiedz polega na wskazaniu na
wielką złożoność fenomenów historycznych, która uniemożliwia formułowanie praw
ogólnych. Z tego względu historia pozostaje na niskim stopniu, stopniu zbierania zdań
obserwacyjnych i indywidualnego wyjaśniania. Mogłaby się ona rozwinąć do postaci nauki
indukcyjnej - istniejąca już socjologia jest przykładem takiego rozwoju - a samą
historiografię należałoby wtedy uznać za stopień wstępny. Jednak większość historyków
ostro krytykuje i odrzuca dzisiaj pogląd reprezentowany w tej drugiej odpowiedzi.
Drugi problem jest problemem natury metodologicznej i brzmi: według jakiej reguły
powinno się dokonywać wyboru między dokumentami? O ile wiadomo, na to czysto
metodologiczne pytanie nie istnieje do dzisiaj żadna jasna odpowiedz i być może w ogóle nie
może istnieć, gdyż jak powiedzieliśmy, dokumenty tworzą początek każdego badania
historycznego. Oczywiście ten, kto formułuje hipotezę i chce ją zweryfikować ma w niej w
pewnym sensie zasadę prowadzącą, ale w odniesieniu do samej hipotezy znowu można
postawić pytanie o zasadę, na podstawie której została wybrana. Wydaje się więc, że przy
wyborze decyduje ostatecznie subiektywne wartościowanie. Z tego powodu mówi się o
naukach historycznych, w przeciwieństwie do nauk przyrodniczych, że są
wartościami>. Nie oznacza to jednak, że historia, jeśli chodzi o prawdę jej rezultatów
badawczych, jest nauką subiektywnie uwarunkowaną. Wolność dotyczy tylko wyboru
fenomenów. Jeżeli to zostało zrobione, wtedy dalsze opracowanie przebiega nie mniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]