[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dróżowała, zwiedzając Australię. Jeździła dżipem po zasypanych czerwonym pyłem bez-
drożach, spała przy ognisku pod rozgwieżdżonym niebem, płynęła kajakiem rzeką prze-
cinającą piaszczystą pustynię, kąpała się w kryształowo czystej wodzie jeziora bez dna.
Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, nowe odkrycia i był kolejną przygodą. Po-
znawała kraj, ludzi, ale nic nie było w stanie wypełnić pustki w jej sercu. Człowiek, któ-
rego pokochała, nauczył ją miłości po to tylko, by ją odrzucić.
Cóż, było, minęło, życie idzie do przodu.
Dowiedziała się, że ciotka Maeve wciąż mieszka w Noosa, choć obecnie przebywa
w Tasmanii. Możliwe, że sama też ma tam jakichś krewnych. Na razie czekała na ciotkę,
miło spędzając czas.
Samotny pływak zaczął płynąć w stronę brzegu. Poczekał na nadchodzącą falę i
pozwolił, żeby niosła go do celu. Ciemna głowa raz po raz ukazywała się pośród fal.
Zniknął jej z oczu, a kiedy znów się pojawił, był znacznie bliżej brzegu niż poprzednio.
Zmrużyła oczy, by przyjrzeć mu się lepiej. Kiedy wynurzył się z wody i ruszył
przed siebie, jej serce zaczęło walić jak oszalałe. Mężczyzna był ciemnowłosy i atletycz-
nie zbudowany. Bardzo przypominał Sebastiana. Może dlatego, że w każdym napot-
kanym mężczyźnie go widziała.
Ale przecież Sebastian był w Sydney, firma absorbowała go bez reszty. Nie mógł
tak po prostu wynurzyć się tu z morza jak Posejdon. A jednak. Popatrzyła, jak przeszedł
nieopodal niej, kierując się w stronę prysznica.
Spłukał się dokładnie, po czym sięgnął po ręcznik i zaczął się wycierać. Czy ją za-
uważył? Siedziała nieruchomo z zaciśniętymi powiekami. W pewnej chwili poczuła na
sobie cień. Otworzyła oczy i kiedy przyzwyczaiła się do światła, ujrzała nad sobą ciemne
spojrzenie męża.
- Ariadne...
Miała ochotę zerwać się na równe nogi i rzucić mu się w ramiona, powstrzymała
się jednak i zamiast tego spojrzała na niego z wystudiowanym spokojem.
- Witaj, Sebastianie.
Zawahał się, po czym usiadł na piasku obok niej. Pocałował ją na powitanie w po-
liczek, sprawiając, że zadrżała. Napięcie, które odczuwała, było nie do zniesienia.
- Co tu robisz?
- Przejeżdżałem tędy i postanowiłem popływać. A ty?
- Podróżowałam po Australii, by poznać kraj, w którym się urodziłam. Teraz za-
trzymałam się w Queenslandzie, bo zbliża się zima.
Przez chwilę oboje milczeli.
- Rozumiem. Zawsze chciałaś zobaczyć Australię. I jakie masz wrażenia?
- To zachwycająca kraina. Nigdy bym nie pomyślała, że pustynia może być taka
piękna. A ludzie... Są tacy gościnni i przyjacielscy.
- Bardziej niż Grecy?
- Nie. - Zaśmiała się. - Żadna nacja nie jest bardziej gościnna i przyjacielska niż
Grecy.
- Sądziłem, że kiedy zostałaś bogatą kobietą, wrócisz na Naksos.
- Postanowiłam zostać tutaj.
- Tutaj? - zdziwił się.
- Nie tu konkretnie. W Australii, w Sydney. W każdym razie taki mam zamiar.
- Ach tak, to świetnie.
Atmosfera wokół nich jakby zgęstniała.
Chciała spytać Sebastiana, co tak naprawdę robi w Noosa, ale bała się odpowiedzi.
Cisza przeciągała się w nieskończoność, w końcu przerwała ją Ariadne:
- Słyszałam, że Celestrial doskonale sobie radzi. Gratulacje. Na pewno jest co
świętować.
- Dzięki, ale... Odkąd straciłem ciebie, nie mam ochoty na żadne świętowanie.
- Och, oboje siebie straciliśmy - powiedziała cicho.
Przez chwilę patrzył na morze, po czym przeniósł wzrok na nią.
- Może miałabyś ochotę zjeść ze mną śniadanie? Jest parę spraw, które chciałbym z
tobą omówić.
Serce zaczęło jej bić szybciej, ale rozum nakazywał ostrożność. A jeśli Sebastian
zamierza rozmawiać o rozwodzie?
- Czemu nie. Gdzie się zatrzymałeś?
- W Sheratonie.
- Cóż za zbieg okoliczności. Ja też tam mieszkam. - Popatrzyła na niego ostro. - A
może to wcale nie jest zbieg okoliczności?
- Hm... Przyznaję, nie całkiem. - Wstał i wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać.
Jednak Ariadne wolała go nie dotykać. Poderwała się energicznie i lekko się przy
tym zachwiała. Podtrzymał ją za ramię, a dotyk jego palców palił ją jak ogień.
Ruszyli Hastings Street w stronę hotelu. Cały czas zastanawiała się, co takiego
chciał jej powiedzieć. Fakt, że rwała się do niego całą sobą, nie ułatwiał sprawy. Czy to
możliwe, że minęły całe miesiące, odkąd zostali kochankami?
- Opaliłaś się - stwierdził w pewnej chwili.
- To takie dziwne w tym słońcu?
- Wyglądasz zachwycająco. Tak jakoś... promiennie. - Wcisnął ręce do kieszeni
spodni. - A więc co planujesz?
Zatrzymali się przed windą.
- Mam pewien pomysł. Chciałabym wybudować w Australii kilka schronisk dla
bezdomnych. Wiem, że w Sydney już takie istnieją, ale też chcę mieć w tym swój udział.
Zacznę spokojnie, wybuduję jedno schronisko i znajdę ludzi, którzy będą w nim praco-
wać. - Spojrzała na niego spod oka. - Świadomość, że nie wiesz, gdzie spędzisz następną
noc, jest naprawdę przerażająca. Nigdy tego nie zapomnę.
- Rozumiem cię. To wspaniały pomysł. Jestem pewien, że doskonale sobie z tym
poradzisz.
- Taką mam nadzieję, choć na razie jestem w tym kompletnie zielona, więc będę
musiała wiele się nauczyć.
- Wszyscy całe życie się czegoś uczymy.
Kiedy znaleźli się w windzie, poczuła nagłą ochotę, żeby powiedzieć mu wszystko,
co leżało jej na sercu. Raz na zawsze pozbyć się tego ciężaru. Jednak zamiast tego za-
gadnęła zdawkowo:
- Wiedziałeś o tym, że cała Fraser Island jest z piasku? Jest na niej jezioro tak głę-
bokie, że nikt nigdy nie dotarł do dna. Woda jest w nim czysta jak kryształ, bo filtruje ją
piach. Wiedziałeś o tym?
Patrzył na nią oczami tak ciemnymi, że sprawiały wrażenie zupełnie czarnych. Aż
wreszcie chwycił Ariadne, przyciągnął do siebie. Trzymał ją bez słowa, gładząc po gło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]