[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poło\yła na to wielki nacisk, Witek zabrał makulaturę i wieczór spędził na wypełnianiu.
Nazajutrz przybył o ósmej rano i rozpoczął pielgrzymkę od owej pierwszej panienki.
Wręczył jej wypełnione formularze, panienka sprawdziła je skrupulatnie, wypisała jego
nazwisko na innym papierku i kazała iść do pokoju 25. Poszedł. Tam\e inna panienka
obejrzała jego dokumenty, postawiła zygzak na papierku z nazwiskiem i odesłała go do
pokoju 27. Te\ poszedł. W pokoju 27 został znaleziony na stosownej liście, odptaszkowany i
odesłany dalej, do pokoju 29. W pokoju 29 dokonano prac powa\niejszych, mianowicie
wypisano jakiś kwit. Z tym kwitem, zgodnie z poleceniem, udał się do pokoju 24, do
księgowości, gdzie wypisano kolejny, jeszcze wa\niejszy kwit i kazano iść z nim do kasy,
\eby wnieść stosowną opłatę.
Przed kasą stał długi ogon, na który padł właśnie blady popłoch, poniewa\ kasjerka
wyszła, nie mówiąc ani słowa. Dokąd wyszła i na jak długo, nikt nie wiedział, a mogła wszak
wrócić przed samym końcem pracy albo zgoła nazajutrz. Nie było jednak tak zle, wróciła po
dwudziestu minutach.
Do okienka Witek dotarł ju\ po godzinie, zapłacił co trzeba i wrócił do pokoju 24. Zabrano
mu kwitek kasowy i przywalono pieczątkę na poprzednim kwicie, tym mniej wa\nym. Z
opieczętowanym kwitem udał się znów do pokoju 29, gdzie kwit pozostał, ale za to uzyskał
inny papierek, z którym odpracował pozostałe pokoje. Wreszcie dotarł ponownie do pierwszej
panienki. Panienka przywaliła mu pieczątkę na zwolnienie od podatku, po czym dokonała
czynu zasadniczego. Mianowicie zgniotła w kulę te trzy oddzielnie i jednakowo wypełnione
formularze i wrzuciła je do kosza na śmieci.
Rozwa\aliśmy długo i bardzo porządnie, ile czasu zabrałoby jednej panience odwalenie
tych wszystkich manipulacji. Wyszło nam, \e cztery minuty i nawet nie musiałaby się zbytnio
wysilać.
To nieprawda, \e bezrobocie pojawiło się dopiero obecnie, istniało tak\e w poprzednim
ustroju, tylko było starannie ukrywane, między innymi metodą opisaną wy\ej. Sztucznie
stworzone zajęcia dla administracji, tak proste, \e da sobie z nimi radę nawet ostatnia
kretynka, mające tę dodatkową zaletę, \e skutecznie utrudniały \ycie normalnym ludziom.
Społeczeństwo, mo\e nie całe, ale w du\ej części, przywykło do synekur&
Dawne zarządzenia wcią\ pozostają w mocy. Kto się tym powinien zająć? Ja? A mo\e by
tak władze& ?
O ziołach niewątpliwie ju\ pisałam, ale koniecznie chce napisać jeszcze raz, dla
propagandy i reklamy. Jestem ZA z całej siły. Lekarze musieli ogólnie zgłupieć, bo nie mają
38
o nich pojęcia, nie doceniają ich, a zdarzają się i tacy, którzy twierdzą, \e to przesąd. Nie będę
ju\ precyzować, co o nich myślę, bo potem powiedzą, \e publikuję inwektywy i jeszcze mnie
któryś otruje.
Alicja chyba trochę się waha, chocia\ w zasadzie ma pogląd racjonalny i wychodzi z
zało\enia, \e nale\y sobie ułatwiać.
Głupia jesteś powiedziała do mnie ostatnio. Oczywiście, \e wierzę w zioła, nie
rób ze mnie kretynki, ale po co ja mam sobie dowalać roboty? Po co mam gotować wodę,
odmierzać to siano, parzyć, pilnować, przykrywać, odczekiwać, cedzić, pić litrami i jeszcze
długo czekać na skutek, skoro mogę zwyczajnie zjeść pigułkę? Po to one są w koncentracie,
\eby człowiek nie musiał się wygłupiać.
Pewna słuszność w tym jest, ale moja dusza przeciwko niej protestuje, mając, być mo\e,
na myśli olejki eteryczne. Alicja nie \yczy sobie robić za kretynkę, ja mogę, co mi to szkodzi.
Gorszej opinii ju\ nikt o mnie mieć nie będzie. Szczególnie po rozmaitych wywiadach, w
których liczni dziennikarze dali upust własnej kawalerskiej fantazji. Wyraznie z nich wynika,
\e jestem rozszalałą hazardzistką, alkoholiczką, w pewnym stopniu erotomanką, kwoką
domową, tkliwie zapatrzoną w dzieci, zdziecinniałą sklerotyczką, megalomanką, idiotką
totalną i zapomniałam, czym tam jeszcze. Nie przypisano mi narkomanii, czemu trochę się
dziwię. Jestem, równocześnie, straszliwie bogata i w kompletnej nędzy, przegrawszy cały
majątek na wyścigach. Cokolwiek jeszcze ktoś mógłby wymyślić, wielkiej ró\nicy mi nie
zrobi.
Wracając do ziół, mogę sobie pozwolić na rozszerzenie poglądu. Zioła powinno się zbierać
ró\nie. Alicja natrząsa się z tego zabobonu, eksponując ró\ne pełnie księ\yca, rozstajne drogi,
północe i tym podobne, i niech mi potem nie mówi, \e nic takiego nie mówiła. Tymczasem
nie w zabobonach tkwi sedno rzeczy, tylko w zwyczajnej botanice. Rośliny reagują na
zjawiska atmosferyczne bardzo ró\nie, maciejka rozwija kwiaty i wydziela zapach
wieczorem, słoneczniki same z siebie obracają się ku słońcu, nieśmiertelniki pod wpływem
wilgoci składają kwiaty do rozmiaru pąków i tak dalej, i tak dalej.
Zioła lecznicze zachowują się nader podobnie. Ich wartość zale\y od wyprodukowanych
aktualnie składników, no dobrze, wiem, \e wywa\am rozwarte wierzeje stodoły, ale napiszę
to jednak. Jedne odwalają robotę w pełnym słońcu, drugie nocą, trzecie o wczesnym poranku,
czwarte o zachodzie, piąte wiosną, a szóste jesienią. Taki dziurawiec, na przykład, powinno
się zbierać w pełni kwitnienia, a jeszcze przed zawiązaniem nasion, co wcale nie jest łatwe i
proste, bo roślinka kicha na potrzeby ludzkie i robi te rzeczy prawie równocześnie. Niektóre
zioła wymagają rosy, a niektóre muszą być suche jak pieprz. Stąd poczynania rozmaitych bab,
wiedzm, czarownic i znachorek, stąd to zbieractwo przy pełni lub te\ nowiu księ\yca, stąd
mo\e nawet owe rozstajne drogi. Mo\e okolica rozjazdu była piaszczysta, a macierzanka lubi
piasek. Nie \aden przesąd babami kierował, tylko zwyczajna, pełna wiedza o właściwościach
owych ziół. Inna sprawa, \e wręcz trudno mi uwierzyć w owo odnajdywanie odpowiednich
ziół w kompletnych nocnych ciemnościach. Nie potrafiłabym nawet przy pełni księ\yca. Ale
mo\e te baby posługiwały się węchem i dotykiem, cokolwiek czyniły, jestem dla nich pełna
podziwu i martwi mnie myśl, \e ju\ się ich metod nie stosuje. Co tu ukrywać, zbieranie ziół
jak popadnie i byle kiedy obni\a ich wartość leczniczą i z \adnym zabobonem nie ma to nic
wspólnego. Ewentualne mamrotanie pod nosem ró\nych zaklęć nie szkodzi wcale, a być
mo\e, dodaje ducha zbierającemu.
Pozwolę sobie jeszcze na przykłady konkretne. We właściwym okresie wczesnej młodości
miałam na twarzy ró\ne rzeczy. No nie, nie trądzik, powiedzmy, \e wypryski. Rozpacz mnie
ogarniała, właściwa wiekowi, i ktoś wymyślił bratki, nie jestem pewna, czy nie Lucyna, która
lubiła przyrodę. Gotowa byłam pić cykutę i szalej, co mi tam niewinne bratki!
39
Zaczęłam je parzyć i pić, porządnie i systematycznie, dzień w dzień, o poranku, na czczo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]