[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieczeństwo na służbie. Zastanawia mnie, czy ten wypadek miał wpływ na twoją decyzję
o rezygnacji.
Tamten dzień pojawił się nagle w jego pamięci niczym odległa, mroczna burzowa
chmura.
- Cóż, nie był to najlepszy dzień w moim życiu, ale miałem wiele szczęścia. Nie
miałem na sobie nawet zadrapania. Ktoś zestrzelił samolot z górskiej kryjówki. Wszyscy
przeżyliśmy ostrzał i awaryjne lądowanie, jednak musieliśmy się szybko ewakuować,
żeby uniknąć starć z rebeliantami. Misja ratunkowa trwała długo.
- Te godziny musiały ci się straszliwie dłużyć. Jak z tego wyszedłeś?
- Każdy z nas otworzył swoje racje żywnościowe, usiedliśmy, rozmawialiśmy o
rodzinach pozostawionych w domu. Pamiętam, jak siedząc tam i jedząc podłe zbożowe
krakersy, wspominałem, jak razem z Sebastianem pochłanialiśmy kanapki z masłem
orzechowym i piankami.
- Przerażająca musiała być myśl, że możesz go nigdy więcej nie zobaczyć.
To było prawdziwe piekło, pomyślał. Zaskoczyło go, że dłoń, którą podał Phoebe
przekąskę, nie drżała.
- Kiedyś, kiedy miałem dziesięć lat a Sebastian dziewięć, spędzaliśmy większość
czasu, bawiąc się w lesie za domem. Cóż, przynajmniej wtedy wyglądało to jak las. Tak
naprawdę to kilka drzew i niewielka ścieżka rowerowa.
- Nie mieszkaliście od zawsze w posiadłości Landisów?
R
L
T
- Moi dziadkowie mieszkali w tej posiadłości. Przeprowadziliśmy się, kiedy ojciec
odszedł z sił powietrznych i kandydował na senatora. Twierdził, że potrzebujemy bez-
piecznego domu, jednak ja tęskniłem za starymi kątami.
- To musiał być prawdziwy raj dla dzieciaków. - Wpatrywała się w niego z zacie-
kawieniem, przysłuchując się jego historii.
Kyle podniósł szklankę, obracając pływającą w niej limonką.
- Siedzieliśmy w naszym lesie cały dzień. Braliśmy na drogę kanapki z masłem
orzechowym i piankami, litr oranżady i kopaliśmy tunele.
- Tunele? - zapytała nieco zdziwiona.
- Robiliśmy rodzaj okopów, górę nakrywaliśmy sklejką i przysypywaliśmy ziemią.
- Niemal czuł zapach ziemi, kiedy wracał myślami do tych dni. - Mieliśmy szczęście, że
nic nam się tam nie stało. Mogło nas zasypać w każdej chwili.
Drżąc, otuliła się ramionami, zupełnie niezamierzenie unosząc biust do góry.
- Co na to wasza mama?
Jego oczy znów zabłądziły na krzywiznie jej szyi, z trudem powstrzymywał dłonie
przed dotknięciem jej choć na chwilę.
- Matka nie wiedziała nic o tunelach. Jakby się dowiedziała, uziemiłaby nas aż do
liceum. - W sumie na to by zasługiwali. Matka była surowa, ale sprawiedliwa. - Wysta-
wialiśmy Jonaha na czujkę, żeby nam dawał znać, czy nie idzie.
- Ile musieliście mu płacić, żeby was nie wydał?
- Kto mówi o płaceniu? - Mrugnął okiem. - Był najmłodszy i robił, co mu kazali-
śmy.
Nachyliła się po kolejne winogrono, jej waniliowy zapach wypełnił jego nozdrza.
- A najstarszy brat, Matthew?
- Zawsze był porządny. Nigdy nie wspominaliśmy mu o naszym sekrecie. W sumie
to był głównie mój sekret, uwielbiałem to. Czasem chodziłem tam sam. Sebastian twier-
dzi, że to żadne zaskoczenie, że skończyłem w armii.
- Więc cała wasza czwórka jest teraz nawet bliżej, kiedy jesteście dorośli. Bardziej
niż, kiedy byliście dziećmi. Zazdroszczę ci takich więzi i takiego rodzeństwa.
R
L
T
- Mieliśmy szczęście. Podobnie ja miałem szczęście tego dnia na pustyni. Myśla-
łem o tamtych dniach, czekając na pomoc w okopie w Afganistanie. - Zastanowiło go, o
czym myślałby dziś, gdyby sytuacja się powtórzyła.
Bez wątpienia wiedział, że jego myśli pełne byłyby Phoebe i Niny. Obie wypełniły
jego świat tak szybko, co było zadziwiające, biorąc pod uwagę, jak krótko się znali.
Phoebe położyła dłoń na jego ręce.
- To naprawdę piękne, że zdecydowałeś się na służbę dla kraju. Miałeś tyle możli-
wości, a jednak postanowiłeś dać mu coś od siebie.
Odwrócił dłoń i spletli palce. Momentalnie odpłynął, czując miękkość jej skóry i
wyobrażając sobie, o ile bardziej delikatna jest pod suknią.
- A może po prostu nie wiedziałem, co ze sobą zrobić po studiach?
- W takim razie po prostu żyłbyś z dochodów rodziny.
- Nuda. - Wzruszył ramionami.
Musnął kciukiem jej nadgarstek, wyczuwając przyspieszony puls. Jej zrenice roz-
szerzyły się, jednak nie cofnęła dłoni.
- A twoja nowa praca? Nie będzie cię nudzić?
Cała ta rozmowa trwała już zdecydowanie zbyt długo. Nie chciał aż tak mocno się
przed nią otwierać, biorąc pod uwagę, jak różne były oba światy, z których pochodzili.
Dla dobra Niny należało kontrolować emocje. Musiał wprowadzić rozmowę na właściwy
tor.
Wciąż trzymając jego dłoń, przyciągnęła ją do siebie. Ich ciała zetknęły się ze so-
bą.
- Wiesz, co mogłoby mnie uratować teraz przed okropną nudą?
Odrzuciła głowę do tyłu i spojrzała mu w oczy.
- Przestań. Chcę porozmawiać. Jeśli naprawdę zależy ci na zaciągnięciu mnie do
łóżka, spróbuj być poważny chociaż przez pięć minut. - Jej słowa sprawiły, że zamarł w
bezruchu.
- A więc myślisz o nas w łóżku?
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]