[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmaga siÄ™ pod prysznicem z postawnym Hunterem.
- Jak on dał radę?
- Powiedziałem ci przecież. Rozum mi odebrało. Alkohol ogłupia, ale też znieczu-
la. Niestety, nie trwa to wiecznie.
- Co się stało po zimnym prysznicu?
- Wytrzezwiałem na tyle, by przebrać się w suche ciuchy. Siadłem na kanapie i za-
cząłem wrzeszczeć do Bookera, żeby się wynosił, ale się nie ruszył. - Słowa Huntera by-
ły lakoniczne, ale po twarzy mogła łatwo poznać, ile znaczyło dla niego to doświadcze-
nie i moment, w którym Booker został jego dozgonnym przyjacielem. - Po godzinie de-
monstracyjnej ciszy Pete powiedział, że Mandy nie może dalej rujnować mi życia i że
mam zacząć robić coś produktywnego... nawet gdyby to miało oznaczać zemstę.
- I wtedy powstał Zrywacz.
- %7łebym miał się czym zająć.
- I odegrać na Mandy?
- Raczej dać upust złym emocjom. Pete pomagał mi przy tworzeniu programu.
Pierwotnie zaprojektowaliśmy go tylko na użytek poczty elektronicznej. Kiedy skończył
się urlop i musiałem wracać do roboty, spotykaliśmy się codziennie wieczorem i roz-
budowywaliśmy go. Nad samymi piosenkami spędziliśmy ponad miesiąc, prześcigając
się w pomysłach. Gdy tylko myślałem, że znalazłem coś niebywałego, Booker zaskaki-
wał mnie kolejnym tytułem, który rozśmieszał mnie do łez. W końcu zrobiło się ich tyle,
że postanowiliśmy załączyć je w formie listy opcji.
L R
T
- Teraz Zrywacz robi furorÄ™, a ty zbijasz kasÄ™.
- Uwierz mi, że ta cała historia wiele mnie kosztowała. Ale do banku, owszem,
chodzę chętnie.
Nic dziwnego, że nie chciał rezygnować ze Zrywacza, ale nie było teraz czasu na
takie dyskusje. Patrzyli na siebie bez słowa. Po dłuższej chwili odezwał się:
- To wszystko, Carly. Same konkrety, które powinny usatysfakcjonować nawet
twoją ciekawość. - Popatrzył smętnie na biały kapelusz. - Doceniam gest, ale chyba pora
już skończyć na dziś. Chyba że naprawdę zamierzasz pójść za mną aż pod prysznic.
PrzystanÄ…Å‚ na chwilÄ™, jakby dajÄ…c jej czas, a po chwili zniknÄ…Å‚ w pomieszczeniu z
napisem szatnia męska", zatrzaskując za sobą o wiele za głośno drzwi. Stała pod za-
mkniętymi drzwiami i w duchu mu złorzeczyła. Niech go szlag trafi za jego wygląd, sek-
sapil, dumę, postawę obronną, za wzbudzenie w niej niezdrowej ciekawości i prowoko-
wanie pocałunkami i spojrzeniami, za znikanie i zostawianie w pół słowa spragnionej o
wiele więcej.
Stała teraz jak wryta, nie wiedząc co robić.
Carly, idz do domu, zabawa skończona.
A co by się stało, gdyby jednak dał się sprowokować? Gdyby go przycisnęła? Czy
w którymś momencie straciłby kontrolę?
Carly, odpuść, to koniec.
Przygryzła wargę, gapiła się na drzwi i nie miała wcale ochoty odejść. W końcu
ciekawość i... pożądanie zwyciężyły. Popchnęła drzwi i weszła cicho do środka.
L R
T
ROZDZIAA SZÓSTY
Metalowe drzwi zamknęły się dużo głośniej niż zwykle, aż w nieskazitelnie bia-
łym, wyłożonym ekskluzywnymi kafelkami pomieszczeniu rozległo się echo. Hunter
uciekł w głąb szatni, żeby rozpakować swój marynarski worek. Dawne wspomnienia
ożyły, wywołując wiele emocji. Podobnie jak zdeterminowana Carly Wolfe.
Czuł się poirytowany własnym zachowaniem. Szybko zrzucił ubrania i wszedł pod
prysznic. Gorąca woda i pachnący lawendą balsam pomogły mu się zrelaksować. %7łało-
wał przez chwilę, że tak samo łatwo nie może zmyć" ze swego życia kłopotliwej dzien-
nikarki.
Przez plusk lejącej się wody przebił się odgłos zbliżających się kroków. Hunter
znieruchomiał, serce biło mu nienaturalnie mocno. Carly weszła do sali z kabinami
prysznicowymi śmiało, jakby była facetem. Na szczęście zasłaniało go przepierzenie,
więc nie mogła od razu zobaczyć, jak wielkie robiła na nim wrażenie.
A tak właśnie było. Dlatego zgodził się na drugą rundę programu. Nie ma się co
oszukiwać. Nie chodzi też o to, że znudziła się mu praca i szuka oderwania. Nie ma co
zaprzeczać... Tak. Największą przyczyną jest sama dziennikarka i pragnienie, które
wzbudza. Pożądanie. Tęsknotę tak wielką, że aż zakłóca myślenie. A nie chciał jej. Nie
chciał tego. Wolał mieć w pamięci lekcję z przeszłości.
Sfrustrowany wystawił głowę spod prysznica, zastanawiając się, co zrobić z kobie-
tą, która doprowadza go do obłędu. Marzył o tym, żeby sobie poszła. Ignorował tę małą
część siebie, która pragnęła, żeby została.
W końcu się odezwał, starając się brzmieć zupełnie neutralnie:
- Przyszłaś sobie popatrzeć czy wycisnąć ze mnie dalsze zeznania?
Skrzywiła się odruchowo na jego zaczepkę.
- Wydaję mi się, że to ty czekałaś na mnie na parkingu przed programem.
Podświadomie się uśmiechnął. Nie czuł się specjalnie dumny z tego powodu, ale
wspominał to miło.
- Nawet nie wiem, czy zrobiło to jakiekolwiek wrażenie.
L R
T
- Och... zrobiło, zrobiło. A jakbym odwróciła sytuację i zechciała wypróbować ja-
kieś sztuczki na tobie? Też by podziałało?
Pytanie rozpaliło w nim potężny ogień, który tak pracowicie tłumił. Ale nie potrafił
się zatrzymać. Podpuszczał ją dalej.
- Zależy, jak dobra jesteś. - Skinął w stronę zawieszonego na ścianie automatu do
sprzedaży prezerwatyw. Na przedniej ścianie oblepiono go obrazkami z Kamasutry. - I
ile znasz z tych pozycji.
Spojrzała na obrazki wyraznie zdziwiona. Odpowiedziała po chwili namysłu:
- Znam pierwszą i trzecią. Numer pięć jest fizycznie niewykonalny. - Zawahała się
i dodała wyzywająco: - A numer cztery chętnie bym z tobą wypróbowała.
Starał się nie śmiać. Wiedział doskonale, co robi mała kokietka.
- Tutaj? Teraz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]