[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak donosicielstwo. - Polyon zwolnił kuzyna skinieniem głowy. - Pozwólmy mu to przemyśleć...
przez całą drogę na Angalię, to znaczy przez kilka długich tygodni. I nie będziesz miał się do kogo
odezwać, mały kuzynie. Tak jak i potem przez pięć lat na Angalii. Mam nadzieje, że spodoba ci się
życie wśród Vegan, bo nie sądzę, aby ktokolwiek z systemu Nyota chciał mieć z tobą do czynienia
przez ten czas. - Odwrócił się twarzą do obrazu SPACED OUT, a pozostała trójka poszła w jego
ślady.
- No, nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków. Jestem zdecydowanie z wami -
wymamrotał Blaize. - Na pewno jakieś możliwości istnieją, tylko nie miałem czasu się nad nimi
zastanowić. Na przykład kopalnia corycium. Może mógłbym dostać w niej udziały. Poza tym PPT
wysyła regularnie dostawy żywności na Angalię. Kto jednak będzie decydować o tym, ile z tego ma
zostać dla tubylców, a ile można przekazać w ręce, które za to zapłacą... - Rozłożył ramiona i
wzruszył nimi wymownie. - Coś wymyślę. Zobaczycie. Poradzę sobie równie dobrze, jak każdy z
was.
Polyon kiwnął głową ponownie. Zacisnął pięść na dzwigni gry i pajęcza sieć Thingberry'ego
powędrowała w dół, aby okryć Krainę Asteroidów, zamykając w pułapce połyskliwych sznurków z
klejnotami pozostałe postacie z gry.
- A zatem załatwione. Cała piątka razem. Proszę bardzo, lepiej niech każdy z nas ma na to
dowód.
Wyciągnął z kieszeni garść minidyskietek i wrzucił je do urządzenia nagrywającego. Jeden
po drugim - Alpha, Fassa, Darnell i Blaize potwierdzili tożsamość swoimi dłońmi pod
optotronicznym czytnikiem pisma oraz wypowiedzieli na głos wszystkie zasady i warunki zakładu,
na który przystali. Po dokonaniu nagrania Polyon podał każdemu czarny fasetonowy minidysk,
zostawiając jeden dla siebie.
- Lepiej przechowujcie je w bezpiecznym miejscu - zasugerował.
Fassa umocowała swoją dyskietkę wewnątrz klateczki ze srebrnej siatki, która zwisała z jej
bransoletki-amuletu pośród innych brzęczących drobiazgów. Ona jedna nie spieszyła się z
uwolnieniem spod wpływów Polyona. Podczas kiedy pozostali przepychali się do wyjścia, Fassa
bawiła się swoją czarodziejską bransoletką i przykładała błyszczącą czarną dyskietkę w różne
miejsca, aby sprawdzić, gdzie będzie wyglądała najlepiej, zupełnie jakby to była jedyna rzecz, która
ją interesowała.
Kiedy Alpha, Darnell i Blaize opuścili główną kabinę, Nancia zastanawiała się, czy to
szybkie ruchy Polyona, czy też jego hipnotyczna osobowość sprawiła, że nikt nie zauważył, iż on
jako jedyny z całej piątki nie nagrał się na dyskietkę... Chyba że bali się go ponaglać? Nie miało to
jednak znaczenia. Nagrała całą scenę, i to w kilku wersjach.
- Zobaczycie - rzucił przez ramię Blaize wychodząc. - Poradzę sobie lepiej niż ktokolwiek z
was.
- Za mało czasu, mały człowieczku - parsknęła Alpha, idąc korytarzem. - Krótkotrwałe
plany dla karłów. Przegrasz, ale kogo to obchodzi? Ktoś przecież musi przegrać.
- Ona się myli - powiedział Polyon do Fassy. - Cała wasza czwórka musi przegrać. Tylko
jeden człowiek wygra w tej grze.
Po czym wyszedł, nucąc po cichu i obracając w palcach swoją dyskietkę.
FASSA
Błyszcząca powierzchnia dyskietki pojaśniała w światłach centralnej kabiny, kiedy Fassa
poruszała ręką to w tę, to w tamtą stronę, podziwiając kontrast pomiędzy posępną czernią a
tańczącymi srebrnymi i drewnianymi wisiorkami. Dyskietka była równie czarna, jak gładkie włosy
Fassy i jej skośne oczy, stanowiące uroczy kontrast z wypielęgnowaną białą skórą. W twardej,
połyskliwej perfekcji dyskietki widziała miniaturę siebie - pięknej i nieprzeniknionej. Pancerzyk
pełen niebezpiecznych sekretów.
Fassa wpatrywała się w lustrzane powierzchnie dyskietki i zobaczyła odbicie swojej twarzy,
zniekształcone na pół tuzina sposobów jednocześnie; ujrzała własny wewnętrzny, potargany obraz,
zamknięty w czarnych lusterkach, które zamieniły jej wspaniałe cechy w maskę bólu i niemego
krzyku.
Nie! To nie ja - to nie mogę być ja! Opuściła ramię, a brzęczące srebrne dzwoneczki w
bransolecie wydały nierówny, pojedynczy dzwięk. Odpychając się od tej dziwnej tytanowej
kolumny, która zajmowała tyle miejsca w kabinie, Fassa podryfowała w róg pomiędzy ekranami a
bankiem danych.
- Czarne ekrany! - rozkazała statkowi.
Grafiki SPACED OUT zbladły i zastąpiła je czarna pustka podobna w kolorze do
powierzchni dyskietki. Fassa wpatrywała się w ekran z rozchylonymi wargami. Dopiero odbicie jej
własnej piękności uspokoiło ja. Tak, ciągle była cudowna. Zawsze w to wierzyła. Zniekształcone
odbicia z dyskietki były złudzeniem, jak koszmary, które nękały ją podczas snu, koszmary, w
których jej wspaniała twarz i perfekcyjne ciało rozwarstwiały się, aby ukazać skurczone i żałosne
wnętrze.
Uspokojona, pstrykała palcami o swój amulet, aż dotknęła ostrej powierzchni minidyskietki.
Ja zachowam moje sekrety, a ty zachowasz swoje, siostrzyczko. Dopóki chroniła ją przed światem
tarcza jej urody, dopóty Fassa czuła się bezpiecznie. Nikt nie mógł widzieć niczego poza tym. Nikt
nie powinien dostrzec jej bezwartościowego wnętrza. Nieliczni próbowali, ale byli zbyt
zahipnotyzowani jej zewnętrzną fasadą. Mężczyzni okazywali się głupcami i nie zasługiwali na nic
więcej, jak na to, by ich własne ułomności obracały się przeciwko nim. Jeśli mogła wykorzystać ich
pożądanie dla wzbogacenia się, tym lepiej. Bogowie wiedzą, jak wiele kosztowała ją jej uroda w
przeszłości.
Mamo, mamo, powiedz mu, żeby przestał - krzyczał głos dziecka w zakamarkach pamięci.
Fassa zaśmiała się gorzko na wspomnienie tego upadku. Ile miała wtedy lat? Osiem, dziewięć?
Była młoda i sądziła, że matka potrafi stawić czoło takiemu mężczyznie, jak Faul del Parma y Polo,
że może sprawić, aby przestał pragnąć rzeczy, na które miał ochotę - jak na przykład swej własnej
córki. Mama zamknęła oczy i odwróciła głowę. Nie chciała wiedzieć, co Faul robił ich cudownej,
małej dziewczynce. Brzydka, mała dziewczynka. Brudna, mała dziewczynka - szeptał inny z
głosów.
Tak czy inaczej właśnie mama powstrzymała go w pewnym sensie. Trochę za pózno, ale
jednak - jej spektakularne, publiczne samobójstwo położyło kres prywatnym igraszkom Faula z
córką. Wyskakując z balkonu na czterdziestym drugim piętrze, mama rozszarpała swoje ciało o
tarasy hotelu Regis Galactic. Stało się to w samym środku dorocznej fety przedsiębiorstwa Faula
del Parmy, na którą schodzili się wszyscy plotkarze. Wiadomości, plotki i aluzje na temat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •