[ Pobierz całość w formacie PDF ]
białymi marynarkami na biodrach były wyraznie widoczne pokazne
wybrzuszenia . To był nerwowy okres dla Michaela F. Reilly'ego i jego
ludzi z tajnej służby Białego Domu, wytrenowanych w podejrzewaniu każdego
i bardzo nie lubiących, gdy do prezydenta zbliżał się ktokolwiek mający
przy sobie więcej niż wykałaczkę. Oczywiście najważniejszym zadaniem
Berii, poza zapewnieniem bezpieczeństwa Stalinowi, nad czym czuwało
dziesięciu lub dwunastu ochroniarzy, w większości Gruzinów pod dowództwem
Szoty Cereteliego, było zbieranie informacji wywiadowczych. Głównym
zródłem miały być mikrofony ukryte w pokojach zajętych przez Amerykanów.
Według zeznań, jakie wiele lat po wojnie złożył Sergo, syn Berii, który
płynnie władał językami niemieckim i angielskim, ojciec dawał mu do
tłumaczenia taśmy z nagranymi najważniejszymi rozmowami Amerykanów, wśród
których znalazła się rozmowa Roosevelta z Churchillem. Każdego dnia Beria
przygotowywał dla Stalina raport na temat wyników podsłuchów. Czego się
dowiedzieli, słuchając rozmów Roosevelta i jego najbliższych
współpracowników? Jaki wpływ miało to na decyzje Stalina? Do dzisiaj
rosyjskie archiwa nie ujawniły tych dokumentów...Czy Roosevelt zdawał
sobie sprawę, że Rosjanie słuchają każdego jego słowa, gdy zamykał się w
swoim apartamencie? Bez wÄ…tpienia ludzie z jego ochrony musieli go
informować o takim zagrożeniu, jednak bardzo trudno o tym pamiętać
każdego dnia, od rana do wieczora. Bardzo trudno jest zapanować nad
emocjami, zmęczeniem, znużeniem i pamiętać, że każde wypowiadane zdanie
może mieć ogromne znaczenie. Podsłuchujący na to właśnie liczyli, że ten
stary człowiek, który zle znosił podróż i pobyt w Teheranie, popełni
jakiś błąd, zapomni o tajemnicy i powie coś, co dla Stalina będzie
ogromnie ważne. Zagrożenie zamachem już nie istniało. Po aresztowaniu
trzech niemieckich agentów atak był już niemożliwy. Niemcy musieli się
liczyć z tym, że aresztowani zostaną zmuszeni do zdradzenia planu
działania, kryjówek i kontaktów. W tej sytuacji, na wieść o schwytaniu
trzech towarzyszy, pozostali członkowie grupy uderzeniowej, ukrywający
się w górach lub przerzuceni do Teheranu, musieli gwałtownie szukać dróg
ucieczki. Wiadomość ta musiała natychmiast dotrzeć do Skorzenego. Czy to
ona stanowiła dla niego ostateczny argument pozwalający odwołać akcję?
Nigdy pózniej nie wracał do tej sprawy. W pamiętnikach ledwie o tym
wspomniaÅ‚: na szczęście Junkers »Ju 290« z grupÄ… zmierzajÄ…cÄ… do Persji
nie wystartował ze względu na wypadek. (...) Ponieważ główni niemieccy
agenci w Iranie zniknęli, ja zarzuciłem cały plan. (...) Ponieważ
odrzuciłem plan, zwrócili się, według wszelkiego prawdopodobieństwa, do
Canarisa, ale nigdy pózniej nie mówili mi nic na ten temat . Kim byli
oni", o których wspomniał Skorzeny? Bez wątpienia chodziło o
Kaltenbrunnera i Schellenberga. Tak więc, po schwytaniu w Teheranie przez
NKWD agentów SD, pozostali na miejscu jedynie agenci Abwehry, jednak
Canaris, usunięty ze stanowiska szefa wywiadu wojskowego, nie mógł już
decydować o wykorzystaniu tych ludzi ani wydać im rozkazu, aby dokonali
zamachu na prezydenta Roosevelta. Kaltenbrunner i Schellenberg zwrócili
się więc do niego z tych samych powodów, dla których wcześniej zaprosili
go na rozmowę do hotelu Eden". Jeżeli myśleli, że ułatwi im wykonanie
zadania w Teheranie - zawiedli się. To jednak nie miało już żadnego
znaczenia...
Pierwsze spotkanie trzech przywódców przy okrągłym dębowym stole
dotyczyło najważniejszej sprawy: miejsca inwazji zachodnich aliantów.
Churchill wciąż liczył, że uda mu się uzyskać poparcie sojuszników dla
planu dokonania inwazji na Bałkanach, a nie w północnej Francji.
Brytyjska misja wojskowa donosiła z Moskwy, że od początku wojny w
Związku Radzieckim zginęło 7 milionów żołnierzy i ponad 10 milionów
cywili, 12 mln ludzi odniosło rany, największe miasta legły w gruzach,
fabryki, linie kolejowe, drogi, mosty zostały zniszczone. Churchill uznał
więc, że dyktator - w obawie przed buntem społeczeństwa, które wciąż
ponosiło straszliwe ofiary - gotów będzie poprzeć każdy plan prowadzący
do szybkiego zakończenia wojny. Lecz Stalin chciał opanować kraje
środkowej Europy aby zaprowadzić tam rządy komunistyczne. Równie niemiła
radzieckiemu dyktatorowi była wizja opanowania przez Brytyjczyków
wybrzeży Morza Zródziemnego, co umacniałoby wpływy brytyjskie na Bliskim
Wschodzie i zagradzało drogę radzieckiej ekspansji w tamtym kierunku, o
czym władcy Rosji marzyli od czasów carskich. Dlatego właśnie Stalin nie
poparł Churchilla, gdy ten podczas pierwszej sesji rozmów w Teheranie
przedstawił propozycję uderzenia na Bałkany. Roosevelt, choć nie miał
zamiaru opowiedzieć się za planem Churchilla, nie ujawniał swoich kart. W
czasie tej pierwszej dyskusji zdawał się przechylać to w jedną, to w
drugą stronę. Churchill spodziewał się amerykańskiego sprzeciwu wobec
koncepcji lądowania na Bałkanach. Był jednak zbyt wytrawnym politykiem,
aby przy pierwszych trudnościach zrezygnować ze swoich planów - tak
ważnych dla istnienia imperium brytyjskiego. Upierał się przy nich, ale
widząc niechęć sojuszników twierdził, że akcja na Bałkanach ma być
jedynie działaniem odwracającym uwagę Niemców od głównego kierunku
inwazji.
Idąc po konferencji do dużego czarnego bentleya premier Winston
Churchill, który machnął ręką do wyprężonych na baczność żołnierzy i
pochylony, ciężko opierając się na lasce, skierował się w stronę Stalina.
Tuż za nim podążył tłumacz i reszta brytyjskiej delegacji. Brytyjski
premier był wyraznie w złym humorze. Kilka godzin wcześniej, gdy ubierał
się na przyjęcie, mruknął do lekarza, sir Charlesa Morana: Już nic
więcej nie można zrobić". A potem wycedził parę razy przez zęby:
cholerni", nie wyjawiając, kogo ma na myśli. W podobnym nastroju byli
inni członkowie brytyjskiej delegacji. Generał Alan Brooke, którego dr
Moran spotkał na korytarzu, gdy spocony udawał się do swojego pokoju, aby
zmienić koszulę - powiedział:
- Powinienem przyjść do pana z prośbą o skierowanie do domu wariatów.
Dłużej już tego nie wytrzymam...
- A co się stało?
- Siedem godzin obrad i nie posunęliśmy się nawet o cal - powiedział
Brooke zrezygnowany, zamilkł nagle i poszedł do swego pokoju.
Jak to było w radzieckim zwyczaju, przez całe przyjęcie Stalin i
radziecki minister spraw zagranicznych, Wiaczesław Mołotow, wznosili nie
kończące się toasty. Być może nadmiar rosyjskiej wódki rozwiązał język
Stalinowi, który nagle podniósł się i z kieliszkiem w dłoni stwierdził,
że po wojnie niemiecki Sztab Generalny musi zostać zlikwidowany, co
zapobiegnie odrodzeniu się w przyszłości militarnej potęgi Niemiec.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]