[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Romainem, wpadając niemal w jego objęcia.
Cofnęła się jak oparzona. On tymczasem wsunął ręce w kieszenie i stał,
opierając się o futrynę. W mroku korytarza, ciemno ubrany, wydawał się grozny
i obcy.
Nerwowym ruchem poprawiła okulary.
- Czy zawsze tak się zaczajasz na ludzi? - zapytała. - A może obawiałeś
się, że zamienię swój pokój w jaskinię występku?
Grymas uśmiechu przebiegł mu po twarzy.
- Chciałem tylko sprowadzić cię na dół. Wszyscy już tam są.
- Znakomicie potrafię dać sobie radę sama.
- Ależ jesteś drażliwa! - zauważył z przekąsem.
Szedł za nią, bo korytarz był wąski i więcej już się do siebie nie odzywali.
Weszli razem do salonu na dole, gdzie pozostali członkowie ekipy czekali, popi-
- 35 -
S
R
jając aperitify. Kelnerki roznosiły na tacach kanapki. Sorcha odetchnęła z ulgą
na widok znajomych twarzy, a jednej z nich w szczególności.
Wysoki, przystojny mężczyzna chwycił ją w objęcia i podniósł do góry.
To był jej przyjaciel, Val, mistrz fryzjerski. Kiedy ją w końcu postawił, była
cała czerwona i z trudem łapała oddech.
- Val, ty wariacie, o mało mnie nie udusiłeś! - wysapała.
- Jak się ma najzdolniejsza modelka świata? - Udał, że się zastanawia. -
Zakasowałaś wszystkich? Zdobyłaś pierwsze miejsce czy drugie?
Sorcha żartobliwie kuksnęła go w brzuch.
- To był dyplom z wyróżnieniem, jeśli chcesz wiedzieć. Ale to nic
takiego, wiele osób dostało takie wyróżnienie...
Uśmiechnął się kpiąco, jakby i tak wiedział swoje.
- Może i tak, ale ty na pewno miałaś jedną z najlepszych prac. Daję za to
głowę...
- Za co?
Sorcha zesztywniała. Na chwilę udało jej się zapomnieć o obecności
Romaina. Jak dużo zdążył usłyszeć?
Zanim zdążyła go powstrzymać, Val już zaczął opowiadać, zupełnie nie
dbając o zachowanie nawet pozorów dyskrecji.
- Nasza dziewczynka właśnie zrobiła dyplom z...
- Val, nie pokazałeś mi jeszcze swojej obrączki - przerwała mu.
Na szczęście Val złapał przynętę i zaczął chwalić się wszystkim wokoło
swoją masywną, platynową obrączką. Był świeżo po ślubie ze swym
ukochanym, miał więc też sporo do opowiadania i nie dał się długo prosić.
Wkrótce jednak ktoś odwołał go na bok i Sorcha poczuła, że traci grunt pod
nogami.
- Co takiego zaczął mówić Val, że mu przerwałaś? - zapytał Romain,
zagradzając jej drogę.
Powinna była przewidzieć, że tak tego nie zostawi.
- 36 -
S
R
- Nic - odparła wymijająco.
- Jak to: nic? I dlaczego mu przerwałaś?
Czego się właściwie obawiała? Dlaczego nie chciała mu powiedzieć?
Może dzięki temu nabrałby dla niej szacunku? Już otworzyła usta, lecz nie
mogła wydać z siebie głosu. Nie chciała mu powiedzieć, bo nie chciała, żeby
coś więcej o niej wiedział. To mogłoby go sprowokować do dalszych pytań.
Podniosła oczy i powiedziała chłodno:
- Val mówił o czymś, co cię zupełnie nie dotyczy. To sprawa prywatna i
osobista, a on zapomniał, że prosiłam go o dyskrecję, to wszystko. Poza tym
dlaczego właściwie tak się mną interesujesz?
- No cóż, interesuję się, nawet bardzo. Przez najbliższe dwa tygodnie
należysz do mnie. A jesteś dość kosztownym nabytkiem.
W jej oczach błysnęła nagła wściekłość.
- To cię nie upoważnia, żeby wtykać nos w moje prywatne sprawy. Już
mówiłam; od mojego życia trzymaj się z daleka!
- Uważaj, bo rzeczywiście tak będzie - syknął, zbliżając twarz do jej
twarzy. - Szczególnie jeżeli masz zamiar spotykać się z Dominikiem.
- Co? - Sorcha cofnęła się gwałtownie.
- Widziałem was razem.
- Nic nie widziałeś!
- Widziałem...
W tym momencie ktoś zawołał ich na kolację. Cała reszta ekipy zdążyła
już przejść do jadalni.
Sorcha siedziała między Lucy, równie rozszczebiotaną jak zwykle, a
Simonem, który wyjaśniał jej plan pracy. Mimo to spoglądała na mężczyznę po
drugiej stronie stołu. Na jego widok przechodziły ją dreszcze, nawet kiedy
pogrążony był w rozmowie z Claire, filmową stylistką. Czyżby była zazdrosna?
Po kolacji znów wszyscy przeszli do salonu. Sorcha krążyła, rozmawiając
to z tym, to z tamtym. Poznała około ośmiu nowych, sympatycznych osób i
- 37 -
S
R
wiedziała z doświadczenia, że do końca zdjęć staną się grupką niezłych kumpli.
Unikała jedynie Dominica. Wbrew podejrzeniom Romaina on też nie zwracał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]