[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszystko to, widziane przez okno, łącznie ze stojącą tuż na biurku fotografią matki z czasów
panieńskich, wydawało się Elżbiecie dalekie i niezupełnie prawdziwe, należało do mętnego
gobelinu, który stanowił obojętne tło jej istotnego życia. Wystarczyło przejść przez jadalnię
na taras, by znalezć się po tamtej stronie, by w kwitnących i szemrzących drzewach ogrodu
myśleć o swoim.
Pewnego jednak dnia czerwcowego cały ów daleki i mglisty świat odzyskał nagle swą
rzeczywistość.
Wezwana zwykłą karteczką przez pannę Julię Wagner, Elżbieta poszła do niej na lekcję zaraz
po obiedzie. Ten dzień był zimny, mokre od deszczu gałęzie jaśminu z białymi kwiatami
wystawały z ogrodów. Idąc przez puste ulice Elżbieta marzyła gorąco, że może tym razem
jakoś go nie będzie. Ale był.
Powoli szła po schodach, by jeszcze odwlec tę chwilę - chwilę "szczęścia", skoro go przecież
kochała. Na pierwszym piętrze przed drzwiami przystanęła, serce jej biło głucho i mocno nie
ze wzruszenia, tylko z trwogi. Taka była ta miłość. Pociągnęła za drewnianą rączkę,
uczepioną do drutu, najlżej jak mogła - ale wiedziała, że dzwonek, zaledwie dotknięty,
dzwoni zawsze długo i głośno, szamoce się do nieskończoności. ^Chociaż jednak przestał
dzwonić, drzwi były wciąż zamknięte i nie było za nimi słychać żadnych kroków. Elżbieta
odetchnęła z ulgą, że może nikogo nie ma. To jednak było niemożliwe. Spojrzała na zegarek.
Przyszła za wcześnie o kilka minut. I wtedy usłyszała kroki, kroki brzęczące: jego ostrogi.
Otworzył drzwi on sam - roześmiany dziwnie i zaczerwieniony. Dlaczego witał ją tak
radośnie? Czy to na pewno była radość? Wziął ją za obie ręce i wciągnął do malutkiego
przedpokoju. Ledwie się tu mogli pomieścić. - Czy nie ma panny Julii? - spytała przerażona.
- Jest, jest, w tej chwili wyjdzie.
Zdjął z Elżbiety chrzęszczący burberry i powiesił go na wieszadle obok swego płaszcza
wojskowego. Zrobiło się gorąco, drzwi do pokoju były wciąż zamknięte. - Deszcz jeszcze
pada? - spytał gładząc materiał jej płaszcza, trochę wilgotny. Elżbieta odpowiedziała
zduszonym głosem: - Nie, już przestał. Tylko jest taka mgła. - Nie rozumiała, czemu nie idą
do pokoju, czemu nie zjawia się Julia. Nigdy dotąd nie była z nim zupełnie sama i tak blisko.
Nie mogła tego wytrzymać, ale nie śmiała się ruszyć. - Czy pani się mnie boi? - spytał
półgłosem
- dlaczego? - Zamknęła oczy i oparła się o ścianę myśląc, że gdzieś leci. Uczuła jak przez sen,
że ją objął i pocałował w usta. "Czy on nie jest pijany?" - pomyślała z przerażeniem. Zawsze
bała się ludzi pijanych i wariatów.
Gdy się szarpnęła i otworzyła oczy, Awaczewicz stał już we drzwiach do pokoju. Z głębi
mieszkania słychać było głos Julii: - Czy to przyszła Eiżunia?
Usiadły w pierwszym, prawie pustym pokoju po dwóch stronach jadalnego stołu. Elżbieta
drżącymi palcami odwijała z papieru kajet i gramatykę. Powoli podniosła oczy na pannę Julię.
Tamta milczała chwilę, jakby zbierając myśli czy powstrzymując się od śmiechu. Lubiła się
śmiać, była żywa i wesoła, chociaż życie miała dosyć ciężkie, nie wyszła za mąż i połowę
swoich zarobków posyłać musiała matce i siostrze. Ale tym razem się nie roześmiała, tylko
wyciągnęła rękę po kajet i uważnie czytała, co tam było napisane. Elżbieta patrzyła z góry na
jej trochę zniszczoną twarz, czarne brwi, nos wąski i garbaty, duże usta. Awaczewicz wyszedł
do następnego'pokoju, ale drzwi zostawił otwarte, był tu nie jak gość, tylko jak ktoś domowy.
Kiwał się na krześle bujającym i coś sobie czytał. Słyszał każde słowo "konwersacji", ale
widocznie mu to nie przeszkadzało. Natomiast bardzo przeszkadzało Elżbiecie, która nie była
w stanie spojrzeć w tamtą stronę, nie rozumiała własnych słów, nie miała pojęcia, czego chce
od niej Julia. Myślała o tym, co się stało przed chwilą, co się stało pierwszy raz w życiu.
Wtedy nie czuła nic prócz strachu. Teraz zdrętwiała i omdlewała od samego o tym
wspomnienia. "Si vous etes librę et que vous vouliez faire un tour... faire un tour..." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •