[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kręty, ocienione drzewami, na rzekę, płynącą cicho pośród szeptającego szuwaru i odbijającą
urocze chmury, kołysane powiewem wiatru na niebie. Słyszałem głosy ptasząt, ożywiające
świergotem lasy, poglądałem na roje komarów, tańczące wśród ostatnich promieni zachodzą-
cego słońca, na chrabąszczyki czekające, aż znikną, by wzlecieć ze zdzbła trawy, śledziłem
rojenie się owadów i różnych drobnych stworzonek po ziemi, zamyślałem się nad mchem,
dobywającym z twardych głazów pożywienie, nad porostami, okrywającymi jałowe piaszczy-
ste pagórki, i to wszystko ujawniało mi tajemnice wewnętrzne czarownego, świętego życia
przyrody. Całokształt onych przejawów ogarniałem gorącym sercem moim, czułem się prze-
33
Baśń ta opowiada o księżniczce, która zamknięta w więzieniu, tylko w ten sposób unikła śmierci, że
czarodziejskie ręce, zwieszające się z pułapu, dostarczały jej jadła i napoju.
28
bóstwiony tą bujnością bytu a cudne zjawy nieskończonego w swych formach świata żywym
rytmem tętnił w mej duszy.
%7łyłem pośród gór niebotycznych, widziałem pod stopami mymi przepaście, przelatywały
koło mnie wodospady, płynęły pode mną rzeki, a lasy i góry brzmiały życiem. Widziałem, jak
działają i tworzą w głębi ziemi skryte tajemne siły, zaś na powierzchni jej, pod niebem, jak
roją się pokolenia różnolitych stworzeń. Wszystkom oglądał w ruchu i postaciach niezliczo-
nych, patrzyłem, jak kupią się ludzie po domach, ubezpieczają się, osiedlają i rządzą po swo-
jemu rozległym światem! O biedny, naiwny człowieku, za nic sobie masz to wszystko, bo-
wiem sam mały jesteś i marny! Od gór niedostępnych aż do pustyni, której nie tknęła stopa
niczyja aż po krańce niezbadanego oceanu wieje duch, twórca wiekuisty, radując się każdemu
pyłkowi, który żyje i pojmuje go.
Ach, jakże wówczas tęskniłem, by unieść się na skrzydłach żurawia, płynącego nade
mną34, wzlecieć ku wybrzeżom nieograniczonego morza i napić się z perlącego się pucharu
nieskończoności onego nektaru życia, jakże pragnąłem uczuć bodaj przez chwilę w głębi,
wezbranej mocą piersi własnej, tchnienie szczęśliwości onej istoty, która w sobie tworzy
wszystko i z siebie wszystko wyłania.
O bracie, wspomnienie tych godzin słodką mnie przepaja radością. Sam wysiłek przyzy-
wania na pamięć owych niewysłowionych uczuć, owo uświadamianie ich sobie wznosi mą
duszę ponad nią samą, ale jednocześnie czuję dziś podwójnie straszny stan, w który popadłem
obecnie.
Jakby jakaś zasłona uchyliła się przed duszą moją, a widownia nieskończonych przejawów
życia przemieniła mi się w bezdenną otchłań otwartego wieczyście grobu. Jakże możemy
mówić, że... coś jest... gdy wszystko przemija, gdy z chyżością błyskawicy przesuwa się, gdy
wszystko niezdolne jest jeszcze rozwinąć całej swej siły żywotnej, a już porwane prądem,
tonie i rozbija się na skałach? Nie ma chwili, w której byś nie był, nie musiał być niszczycie-
lem! Niewinny spacer twój zabiera życie tysiącom robaczków, jedno potrącenie nogi niweczy
pracowicie wznoszoną budowlę mrówek i wtłacza bez celu cały lud w grób. Ha! nie wzru-
szają mnie wielkie, rzadko zdarzające się katastrofy świata, powodzie spłukujące wsi i osady,
trzęsienia ziemi, pochłaniające miasta, serce moje cierpi katusze z powodu onej chłonącej
siły, skrytej na samym dnie natury, której wytwory pożerają same siebie i wszystko wokół.
Chwieję się na nogach z przerażenia. Niebo i ziemia, i wszystkie ich twórcze siły są mi jako
potwory wieczyście głodne, co bez ustanku pożerają zjawy i wieczyście nowych łakną.
21 sierpnia
Daremnie wyciągam ku niej ramiona rankiem, kiedy budzę się z gnębiących, przykrych
marzeń, daremnie nocą szukam jej w łóżku swoim35, gdym uległ złudzie szczęsnego, niewin-
nego snu, jakobym siedział wraz z nią na łące, trzymał za rękę i okrywał jej dłoń pocałunka-
mi. Kiedy w ten czas, na poły jeszcze rozespaniem ogarnięty, szukam jej omackiem i wracam
do jawy, z oczu tryskają mi łzy, w sercu czuję bolesny ucisk i płaczę i żalę się beznadziejnej
przyszłości mojej.
22 sierpnia
Jestem nieszczęśliwy. Wilhelmie, cała żywotna siłą moja zatonęła w targanej niepokojem
bezczynności, nie mogę próżnować, a wziąć się do czegoś nie jestem w możności. Znikła
moja wyobraznia, przepadło odczucie natury, a do książek mam wstręt nieprzezwyciężony.
Gdy się ktoś sam zatraci, brak mu wszystkiego. Zaręczam ci, że czasem rad bym być wyrob-
nikiem dziennym, byle tylko, budząc się rano, mieć przed sobą widoki na dzień pracy, pochop
do niej i nadzieję. Często zazdroszczę Albertowi, patrząc, jak nurza się aż po uszy w aktach i
34
Refleksje Wertera przypominają rozmyślania Fausta w części I Fausta.
35
Słowa te są parafrazą zwrotów biblijnych, Psalmów i Pieśni nad pieśniami.
29
wydaje mi się, że czułbym się nad wyraz szczęśliwy, będąc na jego miejscu. Kilka razy zabie-
rałem się pisać do ciebie, a także zwrócić się do ministra z prośbą o miejsce w konsulacie,
którego by mi, jak zapewniasz, nie odmówiono. Tak i ja sam myślę. Minister lubi mnie od
dawna i sam nadmieniał, że powinienem wziąć się do jakiejś roboty. Czasem marzę o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •