[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szłam ku niemu peronem. Potem zobaczył Oonę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Prawie było słychać, jak trzeszczy mu skóra na policzkach.
Miałam zamiar wykonać stary numer w stylu  Uau! Jesteś cudowny, uau, uau, uau! ,
tak samo jak wtedy w Bristolu, ale przemyślałam to sobie. Rozmawiałam z Sally
przez telefon. Odstawiła herc. Jest teraz na metadonie, ale nie wiem, czy wytrzyma.
Powiedziała:  Nie reaguj za mocno, pamiętaj, że on tam był . Moja mama
powiedziała to samo. Więc nie szalałam, po prostu podbiegłam i uściskałam go
202
mocno, długo, serdecznie. Zcisnęłam go, wtuliłam twarz w jego szyję i -  Uuuu! - nie
mogłam się opanować. Byłam taka szczęśliwa. Potem podałam mu dziecko. A on
rozpromienił się jak... jak Smółka w swoich najlepszych dniach i tulił swoją malutką
dziewczynkę.
Ach, Smółka. I był czysty. Odstawił herę na ponad miesiąc przedtem, zanim
przeszedł na metadon, i nic nie brał w Meadowfield, więc był czysty jak gwizdek. A ja
byłam tak zadowolona, że go znów widzę.
Przygotowałam w domu małe przyjęcie na jego cześć. Nikogo z dawnego
towarzystwa - nie chcę już widzieć nikogo z nich. Zaprosiłam Richarda i Vonny, to
wszystko. I paru dawnych kumpli ze szkoły, i jeszcze ludzi, których poznałam już po
tym wszystkim. Dobre jedzenie, dużo picia, trochę haszu. Muzyka. Posiedzieliśmy
sami w domu przez godzinę czy dwie, żeby się przyzwyczaił, a potem zaczęli
przychodzić goście. Wszyscy starali się być wobec niego bardzo ostrożni. Był taki...
jak to powiedziała Sally, no wiesz... Spędziłeś cały ten czas, nie otwierając drzwi,
cały czas zamknięty, obserwowany przez klawiszy, z tymi wszystkimi kryminalistami, i
nagle jesteś tutaj, możesz iść, dokąd chcesz i robić, co chcesz. To jest w pewnym
sensie szok.
Richard był zabawny. Miał na sobie koszulkę z mleczem, który przerysował z
jednego z rysunków Smółki, i te wielkie zielone buty, na których Smółka dawno temu
wymalował stokrotki - teraz pościerane i wyblakłe.
- Jak było na obozie? - zapytał i rozpromienił się, patrząc na drzwi za plecami Smółki.
Panował dobry nastrój. Było też paru jego dawnych przyjaciół. Cały czas
obserwowałam uważnie ludzi. Był Barry, który ukrył nas w garażu swojego ojca, i
kilku innych - znajomi z plaży, koledzy ze szkoły. Potem poszliśmy z Ooną nad morze
na spacer, a Richard zaprosił nas na lunch. Czułam się już wówczas trochę
niespokojna, ale złożyłam to na karb podniecenia i tego, że długo go nie widziałam.
Pomyślałam, że to może dlatego, że jestem trochę przewrażliwiona, jeśli chodzi o
herę. Powiedziałam już, że był czysty, zanim przyjechał zamieszkać z nami, i
rzeczywiście był, ale tylko dlatego, że przebywał w zamknięciu. No cóż... dajmy mu
szansę. Wiedział dobrze - pierwszy niuch hery i... żegnaj.
Wieczorem poszliśmy na drinka z Richardem i Vonny, a moja przyjaciółka została z
dzieckiem. Do mojego lokalu. Była środa, więc nie było ruchu. Smółka wyglądał na
wyczerpanego, całkowicie wyczerpanego.
- Chcesz wrócić? - spytała Vonny.
- Nic mi nie jest.
- Ja jestem już trochę zmęczony - oświadczył Richard i wstał, dając w ten sposób
Smółce okazję do zakończenia wieczoru.
203
Ulokowałam Richarda i Vonny w pokoju dziecinnym. Cóż, mała tam jeszcze nie śpi.
Jej łóżeczko stoi obok mojego tapczanu. Potem położyliśmy się w łóżku.
Czułam się dziwacznie. To znaczy, od dawna tego nie robiłam. Rozebraliśmy się
oboje do naga - wszystko to było bardzo podniecające. Następnie pocałował mnie i
pogłaskał, i dotknął, a ja mogłam tylko... aaaaaaaaaaaaaaa...
To było potworne. Ja po prostu... ja nie chciałam być tam z nim. Nie chciałam, żeby
mnie dotykał ani kładł się na mnie, ani obok mnie. Nie chciałam być nigdzie w jego
pobliżu. To było obrzydliwe. Nie mogłam uwierzyć. Czekałam na niego tak długo,
tęskniłam za nim i kochałam go, a kiedy ledwo mnie dotknął, poczułam, że nie zniosę
jego dotyku.
Musiałam cała zesztywnieć, bo zapytał:
- Nic ci nie jest?
- Tak, nic, nic, nic - odpowiedziałam. Spróbowałam odprężyć się i przemóc, ale to
również było potworne, bo musiałabym udawać. Wiem, robiłam to nieraz... Lecz to
był Smółka.
Nie wiedziałam, co robić. Bo przecież czekałam. Dom, Oona, ja - wszystko
bezpieczne i pełne oczekiwania. Już nigdy więcej hery, mała, sympatyczna rodzina -
miało być tak wspaniale. A on, to przecież mój Smółka, i dwukrotnie wziął na siebie
moje przewinienie i przeszedł przez to gówno... detoks, poprawczak, wszystko dla
mnie. I prawdopodobnie nigdy by nie stał się ćpunem, gdyby nie ja - i wtedy... bum!
Zrobiliśmy to wreszcie. Nie było łatwo. Przez ten szok byłam sucha jak tatusiowa
chusteczka, ale udało mi się skoncentrować i przemóc, tak że pod koniec wszystko
było w porządku. Powiedziałam mu, że to po prostu nerwy. Nie wiem, czy mi
uwierzył.
Czekałam, dopóki nie wyglądało na to, że zasnął. Potem wzięłam Oonę i wymknęłam
się z pokoju. Potrzebowałam jedynie trochę przestrzeni i czasu, żeby to przemyśleć.
Co to znaczy? Co to, na Boga, znaczy?
Siedziałam tam, nie wiadomo jak długo. Musiałam wypić chyba galon herbaty.
Pózniej, zapewne po to, żeby było jeszcze gorzej, przyszedł zobaczyć, czy nic mi nie
jest. On także nie mógł zasnąć. Próbowałam udawać, że jestem jedynie rozstrojona i
podenerwowana. To brzmiało dość rozsądnie. Usiadł obok mnie i zaczęliśmy się
przytulać. Próbowałam myśleć o nim jako o moim Smółce, moim małym chłopczyku,
który naprawdę wiele wycierpiał i potrzebował pociechy - i to pomogło.
204
Opowiedziałam wszystko mamie. Była odpowiednią osobą. To był rodzaj szoku,
kiedy odkryłam, że mogę porozmawiać o tym z mamą. Tato jest... no cóż, nie sądzę,
żeby ktokolwiek zdobył się na rozmowę z nim o takich sprawach, nawet moja mama.
Ale z nią nie poszło zle. Powiedziała:  Daj sobie na to pół roku . Ona wie, że to
wszystko robiliśmy z sobą; chybaby wolała, żebyśmy się rozstali. Lecz pozwala mi
podejmować decyzje. Smółka jest ojcem - sądzę, że z jej punktu widzenia to wielka
różnica.
Sześć miesięcy. Naprawdę, naprawdę miałam nadzieję, że pójdzie lepiej. To po
prostu niesprawiedliwe, czyż nie? Ja zostałam z takim życiem, jakie mam. On został
z niczym. To powinno działać, prawda? To powinno działać.
Radzi sobie naprawdę niezle. Chce iść na studia artystyczne, ale przedtem musi
zdać maturę. Zamierza zacząć od technikum. To będzie możliwe dopiero jesienią, a
teraz jest maj, więc tymczasem chodzi do szkoły wieczorowej. I ma swoje drobne
zajęcie za barem - bez formalności, bo potrąciliby mu z zasiłku. On bierze dwa
wieczory i ja biorę dwa wieczory. No cóż, to, że chcesz być czysty, nie oznacza, że
musisz zmienić się w jakąś postać z Sąsiadów. I jest wspaniałym partnerem, ale...
To się po prostu skończyło. Kiedy? Zabawne, chciałam go porzucić tuż przedtem,
zanim poznałam Lily i Roba. Zabawne. Czuję się z tym tak zle.
Któregoś dnia rozmawiałam przez telefon z Sally. Ciągle nalega, żebym ją
odwiedziła, ale stale to odkładam. Jest jeszcze za wcześnie. Nie jest czysta. Bierze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •