[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pocałunków i nagle nie było już odwrotu. Brakowało jej
doświadczenia, by go zniechęcić czy wręcz odepchnąć.
Przez całe życie zbierała cięgi, a on wykorzystał jej
niewiedzę i niewinność. Jak ona sobie z tym teraz poradzi?
Zawrócił jej w głowie, rozpłomienił, obudził pragnienie
miłości, które tak w sobie tłumiła.
Jakiś pierwotny instynkt domagał się, by zrobił to, by raz
na zawsze przypieczętował jej przynależność do niego. Hallie
deklarowała lojalność, jednak jej więz z Corbettami nadal
trwała, a Hank i Candice nie cofną się przed żadnym
podstępem, by przeciągnąć ją na swoją stronę. Nieważne, że
przez lata ją krzywdzili, że dziś pokazali, do czego są zdolni.
Mogą ją przechytrzyć.
Teraz oboje będą ze sobą mocniej związani, żarliwie
łaknąca miłości Hallie może nawet bardziej niż on. I jeśli
przyjdzie jej wybierać między nim a Corbettami, powinno to
przemówić za nim.
Powinienem zostawić ją dzisiaj w spokoju, przemknęło
mu znowu przez myśl, gdy zapatrzył się w ciemność, tuląc do
siebie uśpioną Hallie, ale to wspomnienie natychmiast
przywołało obrazy niedawnych uniesień i wcześniejsze
wątpliwości rozwiały się jak dym. Pierwotna część jego duszy
cieszyła się, że to się stało.
ROZDZIAA ÓSMY
Spali dłużej niż zwykle. Hallie obudziła się pierwsza. Było
po siódmej. Jeszcze nie całkiem rozbudzona, w pierwszej
chwili nie mogła otrząsnąć się z szoku, gdy uświadomiła
sobie, że leży przytulona do Wesa. Wes spał, jego mocne
ramię obejmowało ją wpół, jakby chciał mieć ją przy sobie jak
najbliżej. Na jego uśpionej twarzy ciemniał świeży zarost.
Przypomniała sobie nieoczekiwaną przyjemność, jaką
sprawiło jej wczoraj obserwowanie go przy goleniu.
Przyjemność - to słowo kojarzyło się jej z orzezwiającym
dotykiem chłodnej wody pod niebem rozpalonym słońcem
albo gdy po dniu wypełnionym ciężką pracą, kładła się do
łóżka, rozluzniała bolące mięśnie i rozkoszowała miękkością
świeżej pościeli. Przyjemnością była jazda na dobrym
wierzchowcu, cisza i spokój wstającego świtu, malownicze
zachody słońca w upalne letnie wieczory.
Ale przyjemność bycia z mężczyzną - z tym konkretnym
mężczyzną - nie równała się z niczym innym, co do tej pory
znała; zacierała inne przeżycia, otwierała przed nią nowe, nie
przeczuwane wcześniej wzruszenia i doznania, ukazywała
możliwości i nie odkryte jeszcze strony jej własnej natury. Już
sama myśl o tych pierwszych doświadczeniach oszałamiała i
wprawiała w zachwyt. Odnajdywała radość w zwyczajnych,
drobnych czynnościach, które nieoczekiwanie nabierały
głębokiego sensu: przyglądaniu się Wesowi, jak namydla
twarz, dotykaniu jego ciała, podziwianie sposobu, w jaki się
porusza, przytulaniu się do niego i wsłuchiwaniu w tembr jego
głosu...
Jak zdoła żyć bez tego wszystkiego? Bez niego?
Od początku wiedziała, że to małżeństwo nie ma
przyszłości, że jego rola zakończy się z chwilą odczytania
testamentu Hanka. Czy to możliwe, że po dzisiejszej nocy
Wes pozwoli jej odejść lub, co jeszcze gorsze, każe jej to
zrobić?
Nie mogła się oprzeć pokusie. Pieszczotliwie przesunęła
policzkiem po jego piersi, jak Å‚aszÄ…cy siÄ™ kociak szukajÄ…cy
przytulnego schronienia i chcący wkupić się w łaski. Mimo
woli stanął jej przed oczami ten obraz, wzdrygnęła się i
znieruchomiała.
Jednak nie mogła się powstrzymać, by delikatnie,
koniuszkami palców, nie błądzić leniwie po jego skórze,
zataczając małe kółeczka, porównywać jej gładki, ciepły
dotyk z szorstkością jedwabistych włosków porastających
tors, czerpać przyjemność z tego ulotnego kontaktu z innym
człowiekiem, który tak rzadko był jej udziałem.
Wes spał, więc czuła się bezpiecznie. Gdy tylko się
przebudzi, cofnie rękę. Jak to będzie? Jak spojrzy mu w twarz
po tym, co się między mmi wydarzyło? Czy teraz już będzie
inaczej? Czy zmieni się w stosunku do niej, czy może będzie
taki sam?
Sama czuła się odmieniona. Ale nie powinna się z tym
przed nim zdradzić, duma nie pozwala na to. Ani pokazać, jak
mocno czuje siÄ™ z nim teraz zwiÄ…zana, jak bardzo pragnie go
dotykać, być przy nim jak najbliżej, poznać go do głębi, stać
się dla niego upragniona i niezastąpiona. I dzielić z nim życie,
spełniać jego pragnienia i zachcianki, uszczęśliwiać go i
czerpać z tego radość.
Te marzenia dobitnie świadczą o jej naiwności i głupocie.
Co taka dziewczyna jak ona może dać Wesowi? Nie zna
się na tylu sprawach, nie potrafi sprostać wymaganiom, jakie
Wes stawia żonie. Ma pozycję, ogładę, życiowe sukcesy. Jak
ktoś taki chciałby wziąć sobie za żonę dziewczynę bez
towarzyskiego obycia, ze zwichrowaną psychiką? Nie miałby
z niej żadnego pożytku, tylko kłopot.
Zagłębiona w swoich myślach wzdrygnęła się, gdy Wes
nakrył ręką jej dłoń.
- Nie przestawaj - poprosił, przyciskając do piersi jej
dłoń. Delikatnie ujął jej rękę i podniósł ją lekko. - Masz
piękne dłonie, Halono. Lubię na nie patrzeć.
Zarumieniła się, speszona.
- Są trochę zniszczone od pracy - powiedziała cicho. Wes
obejrzał je uważnie.
- Te trzy malutkie blizny już prawie zbielały. Widać, że te
ręce nie boją się pracy. Kompetentne i wrażliwe. Sposób, w
jaki nimi poruszasz, przyciąga uwagę. - Podniósł wzrok na jej
twarz, nie przestając łagodnie gładzić kciukiem jej palców. -
To miłe dłonie, które potrafią w cudowny sposób uspokoić i
pobudzić. Po prostu czarodziejskie.
Uśmiechnął się lekko.
- Poeta umiałby ująć to lepiej.
Serce pęczniało jej od nadmiaru uczuć. Nie mogła się
powstrzymać, by nie uwolnić dłoni z jego uścisku i nie
dotknąć jego szorstkiego policzka.
- Dzień dobry, żono - szepnął, przyciągając ją ku sobie, aż
jej twarz znalazła się nad nim. Po jego oczach poznała, że
chce ją pocałować. - Halono, pocałuj mnie.
Nieoczekiwanie się stropiła.
- Bez mycia zębów?
Wes, słysząc to, wybuchnął śmiechem. Uśmiechnęła się
blado.
- Tylko nie mów, że wziąłem sobie nadmiernie
przeczuloną żonę!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]