[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawożenia naszych drzew . Doszło do tego, że nie mogłam spuścić
go z oka. Gdy zaczynał na przemian krzyżować oraz rozkładać nogi
i niespokojnie wiercić się w fotelu, wiedziałam, że musi iść do
toalety. Brałam go wtedy za rękę, zabierałam na górę, zostawiałam
przed toaletą i mówiłam: Tu się sika! Masz się wysikać tu i teraz!
NIE wychodzisz na zewnątrz, zrozumiano? . Oduczenie Drew
sikania w ogrodzie wymagało trzech miesięcy uporczywego
prowadzania go na piętro.
Teraz Drew smacznie śpi obok mnie, ale ja od dwóch godzin
przewracam się z boku na bok, próbując znalezć sobie miejsce w
łóżku, w którym leżymy nie tylko my, ale też Miss Lippy i Wozny
Rollo, szczeniak rasy beagle. Kotek syczy na pieska, piesek
przerażony skomle, a ja leżę sobie cichutko i obmyślam, jak
zamordować Drew. I zastanawiam się, czy przyjaciele pomogą mi
ukryć ciało.
Och, przestań już marudzić wymamrotał sennie Drew.
Chcesz wyjść?
Oparłam się na łokciach, próbując dostrzec Drew w panujących
ciemnościach. Widziałam jednak tylko zarys jego sylwetki, gdy
siadał, i poczułam, jak uwolnione od ciężaru łóżko zmienia kształt,
kiedy odrzucił kołdrę i wstał.
Przed chwilą był powiedziałam cicho, zakładając, że Drew miał
na myśli wyprowadzenie Rollo na spacer. Jakąś godzinę wcześniej
zabrałam psiaka na zewnątrz, a ponieważ od tamtej pory nie
wgramolił się na mnie i nie zaczął lizać po twarzy, uznałam, że
jeszcze nie pora na kolejne wyjście. Ale Drew albo lunatykował,
albo nie dbał o to, co do niego mówię, bo tylko mamrotał pod nosem
coś o tym, że teraz jego kolej na wyprowadzenie psa. Nie
zamierzałam się sprzeczać, bo jeśli potrafił przynieść pieska do
domu, niczego wcześniej ze mną nie uzgadniając, to równie dobrze
może w środku nocy wyjść z nim na spacer.
Położyłam głowę z powrotem na poduszce i wślizgnęłam się pod
kołdrę, słuchając, jak Drew złorzeczy pod nosem, że na dworze
mróz i że psina mogłaby się pospieszyć, bo w ciągu dnia była wielka
zamieć i z tyłu domu, dokąd wyprowadzaliśmy Rollo, by załatwił
swoje sprawy, leżało dobre pół metra śniegu. Wreszcie Drew zabrał
psa i wyszedł z pokoju.
Dlaczego wyprowadzając psa na spacer, ludzie mówią, że
czworonóg idzie załatwić swoje sprawy? Robienie kupy i sikanie to
załatwianie swoich spraw? Ja co dzień załatwiam różne sprawy, ale
używam do tego komputera i telefonu; czasami umawiam się na
spotkania. I to nie ma nic wspólnego z wypróżnianiem się. Za
każdym razem, gdy ktoś mówi coś takiego, wyobrażam sobie psa
wychodzącego do ogrodu w garniturze, pod krawatem i z gustowną
walizeczką w łapie. Dziwne.
A wiesz, co jeszcze jest dziwne? Zwierzęta noszące ubrania. Nie
miałam pojęcia, że istnieje strona internetowa poświęcona
wyłącznie kociej modzie i sweterkom. Czy koty załatwiają swoje
sprawy w sweterkach?
Tak rozmyślając, postanowiłam pogłaskać Miss Lippy po łebku,
zanim pójdę spać. Ale to, na co natrafiłam dłonią, nie przypominało
mi głowy Miss Lippy; było mniej futrzaste.
Sięgnęłam w głąb łóżka, żeby namacać pozostałą część Miss Lippy,
z nadzieją, że może nie natrafiłam na jej głowę, tylko jakiś inny
fragment, gdy usłyszałam, jak drzwi na dole otwierają się, żeby
Drew mógł wypuścić Rollo na zewnątrz. Chwilę pózniej dobiegł
mnie powtórny trzask drzwi, któremu zawtórował płaczliwy odgłos
gdzieś z pobliskich zakamarków pościeli. A potem poczułam na
brodzie ciepły, mokry psi jęzor.
CHOLERA! Tylko nie to!
Drew właśnie wyrzucił Miss Lippy na śnieg. Biedna, malutka Miss
Lippy, która w życiu nie była na zewnątrz, jeśli nie liczyć dnia, w
którym Drew przyniósł ją do domu!
Jak oparzona wyplątałam się spod kołdry, porwałam Rollo,
wyskoczyłam z łóżka i najszybciej, jak potrafiłam, pognałam po
schodach. Na ostatnim stopniu dobiegł mnie głośny jęk i wrzask.
Dzięki Bogu! Drew pewnie zorientował się, co zrobił, i teraz jest mu
głupio. Jest taki słodki, gdy się denerwuje.
Migiem przemknęłam przez dom, ale w progu kuchni stanęłam jak
wryta.
Miss Lippy, cała ośnieżona i mokra, wczepiła się w klatkę piersiową
Drew. I słowo wczepiła dobrze oddaje tę sytuację. Drew nie miał na
sobie koszulki, więc pazury wszystkich czterech łap były wbite
głęboko w jego skórę, a on bezskutecznie próbował strząsnąć z
siebie nieszczęsne zwierzę.
SUCZA JEJ MA! ZABIERZ ZE MNIE TEGO CHOLERNEGO
KOTA! piszczał Drew, trzymając za futro kotkę, która wściekle
syczała i prychała mu w twarz.
Na litość boską, Drew! Wyrzuciłeś na zewnątrz Miss Lippy
zamiast Rollo! stwierdziłam, stojąc z wtulonym we mnie
psiakiem, i patrzyłam, jak Drew bezradnie miota się po kuchni wraz
z kotem, potykając się o krzesła i stół.
NO CO TY NIE POWIESZ?! TA MOKRA TERRORYSTKA WBIAA
MI SZPONY W SKR! darł się Drew. Tymczasem kotka,
korzystając z panującego zamieszania, podpełzła kawałek wyżej i
zatopiła zęby w jego brodzie.
Drew wrzasnął, ile sił w płucach, i podjął kolejną próbę wyrwania
się z drapieżnych łap Miss Lippy. Teraz kotka już niemal warczała, a
z pyszczka ciekła jej ślina, co jak mniemam, oznaczało, że nie miała
zamiaru łatwo rezygnować ze zdobyczy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]