[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doktor wyczuwając wątpliwości komisarza.
To długa historia, ale... cóż, jesteśmy prawie pewni. Jak już powiedziałem, nie
ma szans, by dowieść komukolwiek z podejrzanych popełnienie tego morderstwa, po-
szlaki są zbyt słabe. Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, o którym wspomniałem na po-
czątku. Widzicie, mamy czterech podejrzanych. Jeden jest winny, ale trzech pozostałych
żyje w cieniu strasznego posądzenia o zbrodnię, a są niewinni. I tak być musi, dopóki
prawda nie zostanie odkryta.
Myślę, że mógłby pan opowiedzieć nam tę historię od samego początku za-
proponowała pani Bantry.
Można ją nieco skrócić, a w każdym razie sam początek nie dał się długo pro-
sić komisarz. Wydarzenia te dotyczą wzorującej się na mafii tajnej niemieckiej orga-
nizacji Czarna Ręka, której działalność oparta była na terrorze i szantażu. Wszystko za-
częło się wkrótce po wojnie, wybuchło zupełnie niespodziewanie i ogromnie się roz-
przestrzeniło. Niezliczona ilość ludzi padła ofiarą poczynań terrorystów. Władzę nie
były w stanie położyć temu kresu, gdyż organizacja była nadzwyczaj spójna, a jej tajem-
nice pilnie strzeżone. Nie było żadnej możliwości, by podstawić tam swojego człowieka,
który wszedłby w ich szeregi i mógł je rozpracować.
91
W Anglii istnienie Czarnej Ręki było omalże nie znane, ale w Niemczech samo
wspomnienie o niej paraliżowało wszystkich. W końcu ją rozpracowano, a przyczy-
nił się do tego jeden człowiek, dr Rosen, który pełnił w swoim czasie odpowiedzialną
funkcję w aparacie kontrwywiadu. Udało mu się przeniknąć w szeregi organizacji, po-
znać dokładnie jej powiązania i działalność, po czym przekazał uzyskane wiadomo-
ści odpowiednim władzom. Jemu to zawdzięczamy zniszczenie i rozgromienie Czarnej
Ręki. W konsekwencji był spalony na terenie Niemiec, w każdym razie na jakiś czas.
Przyjechał więc do Anglii, a Scotland Yard otrzymał listy polecające od policji niemiec-
kiej. Miałem okazję rozmawiać z nim osobiście. Zdawał się nie mieć najmniejszych wąt-
pliwości, co przyniesie mu przyszłość. Jego stwierdzenia były beznamiętne, choć zdra-
dzały i pewien niepokój, i całkowitą rezygnację.
Dostaną mnie w końcu w swoje ręce, sir Henry mówił. Niech pan w to nie
wątpi. Był rosłym, przystojnym mężczyzną, głos miał głęboki i tylko pewna gardło-
wość zdradzała jego pochodzenie. To jest nie do uniknięcia i nawet nie martwi mnie
zbytnio jestem przygotowany. Wiedziałem, co mnie czeka, gdy decydowałem się na
to zadanie. Zrobiłem, co do mnie należało. Po tym ciosie organizacja nie powstanie już
na nowo. Ale na wolności znajduje się dostateczna liczba jej członków, by dokonać je-
dynej zemsty, na jaką ich jeszcze stać zabić mnie. To tylko kwestia czasu. Jednego się
tylko obawiam, że nie dadzą mi czekać i żyć w ciągłym zagrożeniu zbyt długo. Widzi
pan, zbieram materiały, z zamiarem opublikowania, tyczące pracy całego mego życia.
I chciałbym, jeśli to możliwe, dokończyć je przed śmiercią.
Mówił o tym wszystkim tak po prostu, bez jakiejkolwiek emfazy, ale z jego zacho-
wania biła wprost siła charakteru, którą można było tylko podziwiać. Obiecałem mu,
że otoczymy go opieką i przedsięwzięte będą wszelkie środki ostrożności, ale machnął
tylko ręką.
Któregoś dnia, wcześniej czy pózniej, i tak mnie dopadną powiedział.
A kiedy to nadejdzie, proszę nie czynić sobie żadnych wyrzutów. Jestem pewny, że
zrobi pan wszystko, co w pańskiej mocy, by temu zapobiec.
Potem zaczął mówić o swych planach, bardzo prostych zresztą. Chciał wynająć
jakiś domek na wsi, gdzie mógłby żyć spokojnie i kończyć pisać wspomnienia. Wybór
padł na wioskę w Somerset, King s Gnaton, która oddalona była o kilkanaście kilome-
trów od stacji kolejowej i pozostała omal nie skażona dobrodziejstwami wielkomiej-
skiego życia. Zdecydował się na kupno małego domku, w którym przeprowadził tro-
chę zmian, by żyć wygodnie, i osiadł tam zadowolony. Razem z nim zamieszkały cztery
osoby: jego siostrzenica Greta, sekretarz, stara Niemka Gertruda, która służyła mu wier-
nie od prawie czterdziestu lat, i ogrodnik, mieszkaniec tamtejszej wioski.
Czterech podejrzanych wtrącił dr Lloyd.
Otóż to. Czterech podejrzanych. Niewiele pozostaje już do powiedzenia. %7łycie
w King s Gnaton biegło spokojnie przez pięć miesięcy, po czym nastąpiło uderzenie.
92
Dr Rosen spadł ze schodów pewnego ranka i znaleziono go martwego w pół godziny
potem. W przypuszczalnym czasie wypadku Gertruda była w kuchni za zamknię-
tymi drzwiami i nic nie słyszała przynajmniej ona tak twierdzi. Fraulein Greta sa-
dziła w ogrodzie cebulki kwiatów i znów to ona tak twierdzi. Ogrodnik Dobbs był
w szopie, gdzie coś naprawiał jak zeznał, sekretarz zaś był na spacerze i nie ma na
to żadnych świadków. Nikt nie ma alibi i nikt nie może potwierdzić zeznań drugie-
go. Nie mógł tego zrobić nikt z zewnątrz, bo obca osoba w miejscowości tak małej jak
King s Gnaton zostałaby natychmiast spostrzeżona. Drzwi frontowe i z tyłu domu były
zamknięte, ale każdy z domowników miał swój klucz. Sami więc widzicie, że podej-
rzane mogą być tylko cztery osoby z najbliższego otoczenia Rosena. Greta, jego najbliż-
sza krewna. Gertruda, oddana mu sercem i duszą przez z górą czterdzieści lat. Dobbs,
który nigdy nosa nawet nie wystawił poza King s Gnaton. I w końcu Charles Templeton,
sekretarz...
Właśnie, co z nim? zapytał pułkownik Bantry. Wydaje mi się mocno podej-
rzanym typkiem. Co wiedzieliście o nim?
To, co o nim wiedziałem, wykluczało go niemal zupełnie na jakiś czas po-
nuro skonstatował sir Henry. Widzicie, Charles Templeton był moim człowiekiem!
Oh! pan Bantry aż cofnął się z wrażenia.
Tak. Chciałem mieć kogoś na miejscu przy Rosenie, a przy tym nie wzbudzać
policjantem sensacji w wiosce. Rosen faktycznie potrzebował sekretarza, wyznaczyłem
więc Templetona. Był dobrze ułożonym młodym człowiekiem, znał niemiecki w mowie
i piśmie i spełniał wszystkie wymagane warunki.
Ale wobec tego kogo mógł pan podejrzewać z tej czwórki? spytała pani
Bantry w zupełnym zdumieniu. To chyba niemożliwe, by ktokolwiek z nich...
Tak by się mogło wydawać. Ale można spojrzeć na to pod innym kątem. Panna
Greta była jego siostrzenicą i do tego bardzo ładną dziewczyną. Ale ostatnia wojna po-
kazała nam, że brat może stanąć przeciw bratu, ojciec przeciw synowi, a piękne i dobre
młode dziewczyny dokonywały rzeczy, które przechodzą ludzkie wyobrażenie. To samo
może tyczyć Gertrudy, nie wiadomo, co mogło nią kierować, gdyby to miała być ona.
Być może jakaś poważna kłótnia ze swym panem wznieciła jej nienawiść, tym bardziej
że spotkało ją rozczarowanie po tylu latach wiernej służby. Takie stare służące mogą być
bardzo niebezpieczne. A Dobbs? Czy można go pominąć w podejrzeniach tylko dlate-
go, że nie znał wcześniej Rosena? Pieniędzmi można wiele zyskać. Niedobitki organiza-
cji mogły przecież nawiązać z nim kontakt i zapłacić za zabicie Rosena.
Jedno wydaje się pewne w całej tej sprawie: jakaś wiadomość czy też rozkaz musiały
nadejść z zewnątrz. W przeciwnym wypadku jak wytłumaczyć, że uderzono dopiero po
pięciu miesiącach? Ludzie Czarnej Ręki nie zaprzestali na pewno myśleć o zemście. Być
może czas ten był im potrzebny na bezsporne ustalenie zdrady Rosena. Ale gdy już to
stwierdzili, musieli jakoś zawiadomić swego człowieka u boku doktora, przesłać pole-
cenie, które brzmiało zabić!
93
Jakież to okropne! wstrząsnęła się Jane Helier.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]