[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili, kiedy ona oświadczyła, że te pieniądze są moje i że to kwestia prostej
sprawiedliwości& To było coś innego i wcale nie zabawnego. Już nie mogłam
dłużej&
 Nie pojmuję, o czym mówisz, moja droga  przerwał jej zdumiony Alfred.
 Wszyscy myślicie, że jestem waszą siostrzenicą, Pilar Estravados, a to
nieprawda! Pilar zginęła w samochodzie, którym razem jechałyśmy. Na nasze auto
spadła bomba i zabiła ją, ale ja przeżyłam. Nie znałam jej zbyt dobrze, ale zdążyła mi
opowiedzieć wszystko o sobie, a także o dziadku, który ją odszukał i zaprosił do
Anglii. On był bardzo bogaty, a ja wcale nie miałam pieniędzy ani nie wiedziałam,
gdzie się podziać i co robić. Wtedy pomyślałam sobie:  Czemu nie wziąć paszportu
Pilar? Pojadę do Anglii i będę bogata!  Jej twarz rozjaśnił nagle szeroki uśmiech.
 Ciekawa byłam, czy mi się uda; ach, jak wspaniale się wtedy czułam! Byłam
trochę podobna do Pilar na fotografii, a kiedy musiałam pokazać paszport,
otworzyłam okno i wyrzuciłam go na dół, a potem pobiegłam tam i pomazałam trochę
zdjęcie ziemią; podczas podróży strażnicy nigdy nie patrzą na nie zbyt uważnie, ale
tu& Alfred zawołał gniewnie:
 A więc przedstawiła się pani memu ojcu jako wnuczka, aby wykorzystać jego
uczucia?!
Pilar przytaknęła i dodała z wyrazną satysfakcją:
 O tak, od razu wiedziałam, że mnie bardzo polubi.
George stracił panowanie nad sobą.
 Niedorzeczność  wybuchnął.  To jest przestępstwo! Próba wyłudzenia
pieniędzy pod cudzym nazwiskiem!
Harry Lee zabrał głos:
 Od ciebie i tak nic by nie dostała, mój stary! Pilar, jestem za tobą i podziwiam
twoją śmiałość. Co za szczęście, że nie muszę już być twoim wujkiem! Czuję się teraz
o wiele swobodniej!
Pilar zwróciła się do Poirota.
 Jakim cudem się pan domyślił?
Mały Belg uśmiechnął się.
 Mademoiselle, z prac Mendla mogłaby się pani dowiedzieć, że dwie osoby o
niebieskich oczach nie mogą mieć czarnookiego potomka, a pani matka z pewnością
nie uchybiła małżeńskiej wierności. W żadnym razie nie mieliśmy zatem do czynienia
z panną Pilar Estravados, a sztuczka z paszportem tylko mnie o tym upewniła. Była
gierką zręczną, ale nie dość przebiegłą.
Inspektor Sugden rzucił cierpko:
 Nie widzę w tym nic przebiegłego.
Pilar wlepiła w niego oczy.
 Nie rozumiem&
 Dowiedzieliśmy się sporo, ale myślę, że dużo więcej pani przemilczała.
 Niechże ją pan zostawi w spokoju!  zawołał Stephen.
Inspektor zignorował jego okrzyk i ciągnął dalej:
 Poszła pani po obiedzie do pokoju dziadka ot, tak sobie. Ja sądzę inaczej. Myślę,
że to pani ukradła diamenty. Zapewne nie odłożyła ich pani po obejrzeniu do sejfu, a
stary pan tego nie dopilnował. Gdy odkrył brak kamieni, od razu wiedział, że mogły je
zabrać tylko dwie osoby. Jedną z nich był Harbury, który mógł zapoznać się w jakiś
sposób z kombinacją liczbową, wślizgnąć się do pokoju i ukraść je w nocy. Drugą
była pani. No cóż, pan Lee z miejsca przedsięwziął pewne środki. Zadzwonił do mnie
i skłonił mnie do wizyty. Potem posłał po panią; chciał się z panią zobaczyć po
obiedzie, a potem oskarżyć panią o kradzież. Pani zaprzeczyła, on podtrzymywał
oskarżenie. Nie wiem dokładnie, co się potem zdarzyło; może odgadł, że nie jest pani
jego wnuczką, tylko sprytną, profesjonalną złodziejką. Tak czy inaczej, gra była
skończona; grozba procesu sprawiła, że rzuciła się pani na niego z nożem. Potem
nastąpiła walka i jego krzyk. Wybiegła pani z pokoju, obróciła klucz w zamku od
zewnątrz, a potem, mając odcięty odwrót, wślizgnęła się pani do wnęki z posągami,
zanim nadbiegli inni.
Pilar krzyknęła przerazliwie:
 Nieprawda! Nieprawda! Nie ukradłam diamentów! Nie zabiłam go! Przysięgam
na Najświętszą Panienkę!
 A więc któż to zrobił?!  zawołał Sugden.  Widziała pani podobno kogoś pod
tymi drzwiami. Musiał to zatem być morderca. Nikt inny nie przechodził koło wnęki!
Tylko z pani słów wiadomo nam, że ktoś tam w ogóle stał. Widzę w tym jedynie pani
wykręt zrodzony ze strachu o własną skórę.
George Lee zawołał:
 Oczywiście, że to ona! Wszystko jasne! Cały czas mówiłem, że ojca zabił ktoś
obcy! Co za niedorzeczność sądzić, że mógłby to zrobić któryś z członków rodziny!
To& To przeciwne naturze!
Poirot poruszył się nerwowo w fotelu.
 Nie zgadzam się z panem. Gdy wezmiemy pod uwagę charakter Simeona Lee,
okaże się, że wszystko przebiegało zgodnie z naturą.
 Co takiego?  George wpatrywał się w Poirota z otwartymi ustami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •