[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podatki. Nie wiem, skąd ludzie biorą pieniądze, ale wiem jedno. Niektórzy mają ich aż za
dużo.
Spojrzała znacząco na swą dłoń, na której lśniły dwa wielkie pierścienie, jakby chciała dać
do zrozumienia, że przynajmniej o nią ktoś się troszczy.
Przyjęcie miało się ku końcowi. Stafford Nye nie dowiedział się zbyt wiele o tajemniczej
pasażerce z Frankfurtu. Odkrył, że ma fasadę dla swych poczynań, że lubi muzykę. Nic
dziwnego, że umówiła się z nim do opery. Miała bogatych krewnych, którzy utrzymywali
posiadłości na wysepkach Morza Zródziemnego. Uprawiała sporty. Utrzymywała kontakty z
elitą intelektualną i była w jakimś stopniu mecenasem literatury. Jednym słowem kobieta
dobrze urodzona, z rozległymi kontaktami w wyższych sferach na całym świecie. Bez
ostentacji w sprawach polityki, ale niewątpliwie sympatyzowała z jakimś ruchem. Osoba,
która wiele podróżuje. Porusza się w świecie ludzi bogatych, wpływowych, wśród
utalentowanych pisarzy.
Przez chwilę pomyślał o szpiegostwie. Najbardziej oczywiste skojarzenie. Ale nie w pełni
satysfakcjonujące.,
Pani domu zdecydowała, że nadszedł czas na sir Stafforda. Milly Jean znakomicie pełniła
honory gospodyni.
Ach, sir Stafford! Przez cały wieczór czekałam na okazję, żeby zamienić z panem
słówko. Proszę opowiedzieć mi o Malajach. Nigdy nie byłam dobra w geografii. Te
azjatyckie kraje ciągle mi się mylą. Proszę powiedzieć, jak tam było?
Jak na wyjezdzie służbowym.
Domyślam się, że spędzał pan czas na nudnych konferencjach, zamiast grzać się w
słońcu. Ale może to tajemnica państwowa?
Ależ skąd. Zwyczajna, rutynowa podróż. Nic interesującego.
Więc dlaczego pan się zgodził pojechać?
No cóż, chyba dlatego że lubię podróżować, poznawać nowe kraje.
Muszę przyznać, że intryguje mnie pańska osoba. Nie przystaje pan do wizerunku
dyplomaty. To bardzo nudne zajęcie, prawda? Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale
rozmawiamy przecież prywatnie.
Te niebieskie oczy. Niebieskie jak niezapominajki. Nad tymi wielkimi oczami czarne brwi
uniesione u nasady i lekkim skosem opadające ku końcom. Jej twarz przywodziła na myśl
śliczny pyszczek perskiego kota. Zastanawiał się, jaką kobietą była Milly Jean prywatnie.
Miała miękki akcent południowca, prześliczny profil, jakby żywcem wzięty z rewersu starej
greckiej monety. Jaka była naprawdę? Z pewnością umiała się posługiwać głową. Potrafiła
biegle władać orężem kobiecego sprytu. Bywała przymilna i kokieteryjna, kiedy wymagała
tego sytuacja, by zaraz potem pokazać pazurki. Kiedy czegoś chciała, na pewno bez trudu
potrafiła to wyegzekwować. Jej czujne, stanowcze spojrzenie nie uszło jego uwadze. Czego
chciała teraz? Stafford nie miał pojęcia. Może rzeczywiście pełniła li tylko obowiązki pani
domu zabawiając gościa rozmową?
Poznał pan Staggenhama? spytała.
Tak. Zamieniliśmy parę słów przy stole. Nie znałem go przedtem.
Podobno jest bardzo ważną osobą. Jak pan zapewne wie, jest prezesem P.B.F.
Człowiek powinien znać się na tych sprawach odparł sir Stafford. P.B.F., D.C.Y.
i L.Y.H. Cały ten zagmatwany świat skrótowców.
Zgadzam się, to naprawdę okropne. Bezosobowe, nie ma w tym śladu człowieka. Tylko
skrót. Ten świat jest taki okropny! Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby coś z tym
zrobić&
Czy naprawdę chciała dać mu coś do zrozumienia? Po krótkim namyśle stwierdził, że
raczej tak. Ciekawe, naprawdę ciekawe.
*
Grosvenor Square pogrążony był w ciszy. Na chodnikach ciągle jeszcze leżały odłamki
szkła. Pośród kamieni, zgniłych jaj i pomidorów widać było porzucone w bezładzie metalowe
pręty, jakiś transparent. Nad tym wszystkim trwało w bezruchu rozgwieżdżone niebo.
Eleganckie limuzyny podjeżdżały pod ambasadę zabierając gości. Opodal przechadzali się
mundurowi policjanci. Panowano nad sytuacją. Jeden z gości zamienił kilka słów z oficerem
policji, po chwili wrócił i oznajmił:
Aresztowali tylko osiem osób. Rozprawa jutro na Bow Street, z samego rana. Ci co
zwykle. Petronella, no i oczywiście Stephen ze swoją bandą. Ci studenci naprawdę mają
zdrowie&
Mieszka pan niedaleko, prawda? odezwał się głos tuż za plecami Stafforda. Głęboki
kobiecy kontralt.
Mogę pana podrzucie do domu.
Ależ nie, dziękuję. To tylko dziesięć minut piechotą.
%7ładen kłopot, zapewniam pana nalegała hrabina Zerkowski. Zatrzymałam się w
St. James s Tower.
St. James s Tower był jednym z tych nowych, szykownych hoteli w centrum.
Bardzo miło z pani strony.
Szofer otworzył drzwi wielkiego, drogiego samochodu. Sir Stafford Nye puścił hrabinę
przodem i usiadł obok niej na tylnym siedzeniu. Renata Zerkowski podała szoferowi adres
Stafforda. Samochód ruszył.
A więc pani wie, gdzie mieszkam?
Czemuż by nie? odparła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]