[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z dziką pasją, jakby ktoś chciał jej nas odebrać. Potem zamarła, tuląc nas do siebie
z całych sił. Czułam, że się wycisza. %7łe jej oddech wraca do normy. Wciągnęła mocno
powietrze i odsunęła nas na odległość ręki. Popatrzyła w milczeniu, zanim słowa,
których nie zapomnę do śmierci, zaczęły wychodzić z jej pięknych, lodowatych ust:
Zamieszkacie tutaj. Z dziadkami. Ja muszę zostać z Jankiem, bo on jest malutki
i potrzebuje mnie znacznie bardziej niż wy.
My też cię potrzebujemy chciałam krzyczeć ale zdumienie odebrało mi
mowę .
Będę was odwiedzać w każdą sobotę, a na ferie przyjadę z Jankiem na tydzień.
Będziecie chodzić do tutejszej szkoły. Tutaj klasy są mniejsze niż w mieście, ale dzieci
bardzo przyjazne, więc na pewno szybko znajdziecie kolegów.
Patrzyliśmy na nią szeroko otwartymi oczami. Równie dobrze mogła mówić do nas
po chińsku i zrozumielibyśmy tyle samo.
Na wsi można robić dużo fajnych rzeczy dodała szybko. Jest tu wiele
zwierząt. Miro, dziadek ma przecież gołębie. Spodoba ci się. Lubicie się bawić
z Brutusem. A tutaj oprócz psa, gołębi, kotów są jeszcze świnki i krowy. Będziecie
zachwyceni.
Nie płakałam. Patrzyłam prosto przed siebie w twarz tak ukochaną i zarazem tak
obcą, starając się spojrzeć w oczy tej potwornej ostateczności, której zwiastunem były
słowa usłyszane przed chwilą. Stałam tak, nagle przejmująco zziębnięta, bez łez, bez
czucia. Wrażenie musiało być tak przerażająco silne, że nawet drewniana Anna poczuła
się nieswojo. Kontynuowała, nie wiedząc, co zrobić z tą niezręczną ciszą:
Nic złego wam się nie stanie, będziecie mieć dobrą opiekę. Nie patrz tak na mnie.
Początkowo dziadek będzie was odprowadzał do szkoły, dopóki nie zapamiętacie
drogi. Babcia, jak wiecie, niewiele się rusza po operacji biodra, więc starajcie się jej
nie fatygować. Dziadek ma mnóstwo pracy na polu, dobrze by było, gdybyście w miarę
możliwości mu pomagali. Przynajmniej tak się odwdzięczymy za ich pomoc. Ten pokój
będzie wasz, z drugiej strony kuchni jest pokój dziadków. Wiem, że będziecie grzeczni,
bo jesteście dobrymi dziećmi. Może za jakiś czas, jak trochę podrośniecie, wrócimy
razem do domu.
Dopadłam do niej i wybuchłam płaczem.
Nie rób tego, proszę szlochałam w jej pierś.
Tak musi być powiedziała szeptem. Tak musi.
Matko, po co tak walczyłaś o mnie przy porodzie, skoro dziś sama mnie
uśmiercasz bez mrugnięcia okiem? . Popatrzyłam w jej stalowe oczy i zaciśnięte zęby
i straciłam wszelkie złudzenia. Ona dzisiaj też umarła. Jednym zdaniem uśmierciła trzy
osoby.
Z dziurawą duszą i myślami ściśniętymi w pięści wiedziałam, że wszystko się już
stało.
Zmierć czwarta
rok 1999
Kolorowałam rysunek już ponad pół godziny. Hania denerwowała się, gdy
z roztargnienia zdarzało mi się wyjść poza linię. Używanie kredek ołówkowych
wymuszało wielokrotne powielenie kreski, aby wypełnić całe pole. Moje myśli były
tak daleko, że ten monotonny ruch odbywał się bez większej kontroli umysłu.
Pohukiwała wtedy na mnie z wyrzutem, że się nie staram. A przecież musi być pięknie.
Tata, gdy wróci, powinien się zachwycić. Popatrzyłam na nią z czułością i narzuciłam
sobie dyscyplinę. Trwała do pierwszego wspomnienia o niezałatwionych
sprawunkach. Zestaw spraw do zrobienia układał się powoli w uporządkowaną listę.
Gdy tylko przestanie lać, ubiorę Hankę i pobiegniemy na bazarek po ziemniaki do
obiadu. Po drodze wstąpimy na pocztę, opłacić zaległe rachunki. W tym miesiącu Jarek
dostał pensję z małym poślizgiem, więc minął termin niektórych należności. Muszę to
koniecznie zrobić dzisiaj, żeby nie naliczały się odsetki. Trzeba też kupić mleko na
kakao, może jakieś wino do wieczornego filmu&
Mamooo! potrójne o przywołało mnie do porządku. Nie starasz się!
Mały palec w oskarżycielskim geście wskazywał na linię pociągniętą znacznie
poza wytyczone granice.
Przepraszam, kochanie, zamyśliłam się. Na szczęście istnieje gumka, widzisz?
Szybkim ruchem usunęłam wszelkie ślady zbrodni i uśmiechnęłam się w wyrazie
skruchy.
Nie zrobiło to jednak na córce większego wrażenia. W ocenach była bardzo
surowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]