[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podziwiając piękne kobiety. Nie bez wzajemności - był wspaniale prezentującym się młodym
mężczyzną ubranym w elegancką, pasiastą marynarkę i białe spodnie. Słomkowy kapelusz dopełniał
reszty. Reprezentował, jednym słowem, swobodny styl.
OczywiÅ›cie przed wojnÄ… nie odwiedzaÅ‚o siÄ™ Côte d'Azur w miesiÄ…cach letnich. Od koÅ„ca kwietnia
hotele były pozamykane, a kasyno świeciło pustkami. Na południowym wybrzeżu sezon rozpoczynał
się dopiero z początkiem zimy. W lecie należało jezdzić do modnych kurortów Deauville i Le
Tou-quet. Jednakże w kilka lat po wojnie wszystko się pozmieniało. Bogaci Amerykanie,
zdegustowani kulturalną i kulinarną pustką w ich kraju, ruszyli w świat i odkryli śródziemnomorskie
wybrzeże Francji. Ale to nie z ich powodu zaczęto odwiedzać Cannes w upalne lata - wybrzeże stało
się miejscem, gdzie kobiety z Paryża i innych miast zaspokajały swoje kaprysy. Zupełnie
niespodziewanie Chanel i Schiaparelli zarzucili paryskie butiki najmodniejszymi kostiumami
plażowymi. Każda kobieta chciała teraz szokować skąpym strojem, małymi majteczkami i prawie
przezroczystą narzutką. Paradowanie w takim stroju w miejscu publicznym to nieomal występ nago.
Ponieważ, jak wiadomo, kobiety rządzą światem zza pleców mężczyzn, nie minęły nawet dwa lata, a
Côte d'Azur byÅ‚o już jednym z najmodniejszych miejsc, do których jezdziÅ‚o siÄ™ w najgorÄ™tszych
letnich miesiÄ…cach.
Podczas swojego pierwszego pobytu w Cannes, Christophe podziwiał dosłownie wszystko:
przewiewne tuniki odsłaniające brązowe kolana, wspaniałe, jedwabne kostiumy plażowe, płócienne
spodnie dopasowane tak, aby uwypuklić kształtne uda - to było nadzwyczajne!
Nad nasączonym słońcem brzegiem morza najpiękniejsze kobiety miały na sobie jedynie bardzo
obcisłe i bardzo kolorowe kostiumy kąpielowe. Ich nagie plecy, nogi, ledwie przykryte łona, działały
na Christophe'a jak alkohol. Pożerał wzrokiem te piękne stworzenia chodzące boso po piasku, oglądał
sutki prześwitujące przez cienki materiał kostiumów. Na ten widok męskość młodego człowieka
twardniała i czuła się bardzo niewygodnie w białych spodniach.
Oczywiście, wszystkie te ładne dziewczyny, które robiły na Christophe tak duże wrażenie, były
otoczone młodymi, pewnymi siebie adoratorami. Młodzieńcy demonstrowali swoje mięśnie i opaloną
skórę. Starsi panowie z brzuchami i przerzedzonymi włosami otrzymywali jednak o wiele więcej
dowodów atencji, niż młodzi - byli zapewne bardzo bogaci. Tak już widać jest ten świat urządzony!
Christophe wzdrygnął się na ten widok - jego problemem był ustawiczny brak pieniędzy.
A przecież jeszcze nie tak dawno wierzył, że jest na najlepszej drodze do zrobienia wielkich pieniędzy
w biznesie swojego wuja, zwłaszcza, że przystojna wujenka nawiązała z nim bardzo intymny kontakt.
Miał już tak mocną pozycję w interesie, że powinien bez problemu piąć się w górę. Aż tu nagle
wszystko się zwaliło. Jeanne Verney przestała go odwiedzać, bo zaszła w ciążę. Kolejnym ciosem
było sprzedanie całego interesu i zwolnienie go z pracy. Jeanne, szczodra jak zwykle, zaproponowała,
jako rekompensatę, sumkę, która zapewniłaby mu przyzwoite utrzymanie przez rok.
- Co będziesz teraz robił? - spytała. - Zostaniesz w Paryżu czy pojedziesz do Lyonu?
- Najpierw muszę odpocząć, pomyśleć spokojnie o przyszłości.
- Zwietny pomysł. Jedz do Cannes. Mam tam przyjaciół, którzy na pewno zajmą się tobą.
No i tak się stało. Christophe pojechał do Cannes Błękitnym Ekspresem. Zarezerwował pokój w
"Carltonie" - nie było z tym specjalnych kłopotów, bo sezon dopiero się rozpoczynał. Nie trzeba chyba
dodawać, że wynajmowanie drogiego apartamentu nie było, w sytuacji finansowej Christophe'a, zbyt
rozsądne. Młody człowiek nauczył się jednak już w Paryżu, że zawsze trzeba mieć styl. Jakie bowiem
wrażenie może wywrzeć na innych człowiek, który mieszka w pensjonacie na bocznej ulicy? Nie,
takie wyjście było nie do przyjęcia.
Christophe siedział w przedziale Błękitnego Ekspresu i nie mógł zasnąć. Miał dwadzieścia pięć lat, i
po raz pierwszy głęboko zastanawiał się nad swoim życiem. Wszyscy wiemy, że
o trzeciej nad ranem człowiek dochodzi do najgłębszych konkluzji na swój temat. Wnioski te nie
zawsze są budujące. Nasz bohater wiedział, że nie jest intelektualistą, ale co z tego? Intelektualiści to
ci, którzy mieszkają w biednych dzielnicach
i pisują nudnawe książki. Doskonale rozumiał, że bez poparcia nie zrobi żadnej kariery. Już w szkole
stało się jasne, że zawody wymagające dużej wiedzy i umiejętności leżą poza jego zasięgiem. Miał
jednak inne, godne uwagi zalety. Był bardzo przystojny, ubierał się bez zarzutu, cieszył się opinią
świetnego gawędziarza i dobrego kochanka. Wszystko to czyniło go atrakcyjnym dla kobiet w różnym
wieku. Postanowił, że wykorzysta owe przymioty i wyrobi sobie wreszcie solidną pozycję społeczną.
Krótko mówiąc, planował znalezć młodą, ładną, no i - przede wszystkim! - bogatą kobietę i ożenić się
z nią. Jeśli przyszła żona będzie starsza od niego i niezbyt urodziwa - nic nie szkodzi; oby tylko
kochała go i pozwalała bez ograniczeń wydawać pieniądze.
Jeanne przedstawiła go wielu przyjaciołom z Cannes, ale nie miał zamiaru od razu ich odwiedzić.
Było tu tyle ciekawych rzeczy, a poza tym wiedział, że znajomi Jeanne to w większości bogaci ludzie
i zbyt wczesna wizyta zrobiłaby złe wrażenie. Jeden z nich posiadał nawet arystokratyczny tytuł,
ale obecnie Republika nie uznawała tych rzeczy. Christophe uważał przesadna admirację tytułów i
nazwisk rodowych za przejaw nostalgii oraz snobizmu.
Drugiego dnia pobytu w "Carltonie" Larousse siedział o dziesiątej rano na tarasie i jadł śniadanie
czytając gazetę. Za chwilę jego życie miało się gwałtownie zmienić. Pózne śniadanie spowodowane
było tym, że spędził ostatnia noc w kasynie, obserwując graczy w ruletkę. Oczywiście wszystkie
bogate kobiety były w męskim towarzystwie.
Nagle usłyszał poważny, niski głos:
- Pan Larousse?
Odłożył gazetę i ujrzał wysokiego mężczyznę w szarej liberii, trzymającego pod pacha czapkę.
- Czego pan sobie życzy?
- Jestem szoferem wicehrabiny de la Vergne, proszę pana. Było to nazwisko wielce utytułowanej i
zamożnej damy, o której wspominała wcześniej Jeanne.
- Pani wicehrabina przesyła pozdrowienia i zaprasza pana na lunch.
- To bardzo uprzejmie z jej strony. O której godzinie, jeśli można spytać?
- Mam polecenie przywieść pana do posiadłości wicehrabiny wtedy, kiedy to będzie panu
odpowiadało.
- Zwietnie, skończę tylko śniadanie i wkrótce będę gotów.
- Dziękuję panu - powiedział szofer, kłaniając się tak, jakby Christophe wyświadczył mu ogromna
przysługę. Rozmaite myśli kotłowały się w głowie młodego gentlemana, kiedy składał gazetę. Nalał
sobie druga filiżankę kawy, chociaż wcale nie miał na nia ochoty. Chciał po prostu posiedzieć jeszcze
przy stole i przeanalizować sytuację. Samochód z szoferem, wicehrabina, lunch - skad ona wiedziała,
że przyjechał do Cannes? Pewnie Jeanne rozmawiała z nia przez telefon i poleciła go znajomej. Może
opowiedziała o jego zaletach? Wicehrabina jednak była zbyt dobrze poinformowana: przysłała
przecież szofera do hoteh! Christophe przyjechał z dworca taksówka i tylko kierowca wiedział, gdzie
mieszka. Z
pewnością dama poprosiła swojego szofera, żeby zbadał listy gości w kilku najlepszych hotelach.
Larousse dziękował sobie teraz, że nie wynajął pokoju w skromnym pensjonacie - jak by to teraz
wyglądało!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]