[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ju\ opowiadam ci o sprytnej sztuczce.
Ford przez chwilę się zastanawiał, próbując przypomnieć sobie, na czym właściwie
polegała sprytna sztuczka, o której mówi.
Sprytna sztuczka zaczął jest prosta. Filmujesz wszystko.
Sprytne zgodził się Artur.
Bierzesz kamerę i wszystko filmujesz.
Sprytne.
To jeszcze nie sprytna sztuczka. Sprytna sztuczka polega na tym, ju\ sobie
przypomniałem, sprytna sztuczka polega na tym, \e puszczasz wszystko... od tyłu.
Od tyłu?
Tak jest. Puszczenie filmu od tyłu jest bardzo sprytną sztuczką. Siedzisz sobie,
przyglądasz się, a piasek czy cukier zdaje się wlatywać przez odpływ i wypełniać wannę.
Rozumiesz?
W ten sposób powstał wszechświat?
Nie odparł Ford ale to świetna zabawa.
Sięgnął po kieliszek z winem.
Gdzie mój kieliszek? zdziwił się.
Na podłodze.
Aha...
Kiedy Ford cofał krzesło, by poszukać kieliszka, zderzył się z zielonym kelnerem, który
właśnie niósł do ich stolika telefon.
Ford przeprosił kelnera wyjaśniając, i\ zderzył się z nim tylko dlatego, \e jest potwornie
pijany.
Kelner odparł, \e nic się nie stało i w pełni go rozumie.
Ford podziękował mu za wyrozumiałość, spróbował pociągnąć go za loczek nad czołem,
złapał powietrze dwadzieścia centymetrów obok i zsunął się pod stół.
Monsieur Zaphod Beeblebrox? spytał kelner.
Eee... słucham? odparł Zaphod, podnosząc wzrok znad trzeciego steku.
Telefon do pana.
śe co?
Telefon, monsieur.
Do mnie? Tutaj? Kto mo\e wiedzieć, \e tu jestem?
Jeden mózg Zaphoda zaczął się gorączkowo zastanawiać, drugi w dalszym ciągu z
rozmarzeniem kontemplował jedzenie, które przynale\na doń głowa nieustająco wpychała
sobie do ust.
Pozwolisz, \e będę kontynuować? spytała jedząca głowa myślącą, nie przerywając
jedzenia.
Zaphod ju\ sam nie wiedział, ilu goni go ludzi. Nie trzeba było zjawiać się tak
ostentacyjnie. Ale właściwie to dlaczego nie, do diabła? Jak człowiek ma czuć, \e świetnie się
bawi, jeśli nikt nie patrzy?
Mo\e ktoś stąd dał cynk policji galaktycznej? zgadywała Trillian. Wszyscy widzieli,
jak wchodzisz.
Myślisz, \e chcą mnie aresztować przez telefon? Mo\liwe, ale kiedy jestem osaczony,
umiem być bardzo grozny...
Jasne rozległ się głos spod stołu. Wybuchasz tak szybko, \e rozrywa wszystkich
dookoła...
Zaraz, co dziś mamy? Dzień Sądu Ostatecznego?
Te\ go będą pokazywać? Artur był naprawdę przera\ony.
Ja mogę z tym jeszcze poczekać burczał Zaphod. Dobra, kto dzwoni? Pchnął
Forda stopą. Wstawaj, chłopie ponaglił go mo\esz być potrzebny.
Osobiście wtrącił kelner nie znam rzeczonego blaszanego d\entelmena, monsieur...
Blaszanego?
Tak jest, monsieur.
Powiedziałeś blaszanego ?
Tak jest, monsieur. Powiedziałem, \e osobiście nie znam rzeczonego blaszanego
d\entelmena.
Zwietnie, mów dalej.
...wiem jednak, \e czekał wiele tysiącleci na pański szanowny powrót. Monsieur raczył
opuścić nas najwyrazniej w pośpiechu...
Raczyłem was opuścić? Klepki ci się poprzestawiały? Przecie\ dopiero co przyszliśmy.
Oczywiście, monsieur upierał się kelner ale nim monsieur przybył, raczył nas
opuścić.
Zaphod próbował to zrozumieć najpierw jednym mózgiem, potem drugim.
Chcesz powiedzieć, \e wyszliśmy, nim przyszliśmy?
To będzie niełatwy wieczór pomyślał kelner.
Właśnie to chcę powiedzieć, monsieur.
Zacznij ju\ dzwonić do swojego psychoanalityka, serdeńko zaproponował Zaphod.
Zaczekaj chwilę wtrącił Ford, wyłaniając się spod stołu. Gdzie dokładnie jesteśmy?
Dokładnie, monsieur, na śabie B.
Ale przecie\ stamtąd przybywamy! zaprotestował Zaphod. Odlecieliśmy stamtąd i
trafiliśmy do restauracji na końcu wszechświata!
Oczywiście, monsieur oznajmił kelner czując, \e jest na ostatniej prostej i niezle mu
idzie restauracja na końcu wszechświata została zbudowana na ruinach śaby B.
Ojej \ywo wtrącił Artur chce pan powiedzieć, \e poruszaliśmy się w czasie, a nie w
przestrzeni?
Słuchaj no, ty wpółrozwinięty małpoludzie przerwał Zaphod wdrap się lepiej na
drzewo!
Artur zezłościł się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]