[ Pobierz całość w formacie PDF ]

starą Gracie, prawda? - Zamachał szklanką. - Niech da jej drinka.
- Ja nie piję - oświadczyła kobieta.
- Nie pieprzysz? - Troy sprawiał wra\enie zszokowanego. - Cholera, to jest
chore. Mo\e więc szpryckę?
Ron pojawił się obok Clei, z nieruchomym uśmiechem wpatrując się w Troya.
- Poluzuj, Troy - powiedział z desperacko sztuczną sympatią. - Wiesz, Grace
urodziła się mniej więcej w tym samym czasie, co ty.
- Nie! Gracie, to prawda? - zdumiał się przesadnie Troy. - Czy to znaczy, \e
tak bym teraz wyglądał bez morfingu i bez Procesu? Chryste, niech ktoś mi
przypomni, \ebym znalazł tych naukowców i wycałował im dupska. - Nagle
spowa\niał. - To prawda, Gracie, nie? Nie robiłabyś nas w konia, co?
Helikopter, pomyślała Alison. śeby znalezć wieloryby i mo\liwić gościom
znalezienie się trochę bli\ej zwierząt. A mo\e wielka motorówka byłaby lepsza.
Trzeba się kogoś poradzić.
- Chodzi mi o to - ciągnął Troy całkiem innym tonem - \e przecie\ niemo\liwe
jest, byś była troszeczkę młodsza, ni\ twierdzisz? - Przysunął twarz do jej
twarzy, cofnęła się nieco z wyraznym przestrachem. - Mo\e, powiedzmy,
Strona 7
Sanders William - Stwory 2007-04-01
urodziłaś się odrobinkę po Moratorium?
Rozległy się liczne westchnienia. "Dobry Bo\e..." powiedział ktoś.
Twarz kobiety poszarzała, jak jej włosy. Zachwiała się w bok, opierając się
jedną ręką o krzesło, drugą chwytając się za pierś. Najwyrazniej miała kłopoty
z oddychaniem. Szeroko otwarła usta, głośno wciągając powietrze.
- Uhum... - Troy był wyraznie zadowolony z siebie. - Tak jak myślałem. To
pieprzona nielegalka.
Kobieta usiłowała usiąść, ściskała oparcie krzesła, walcząc o utrzymanie
równowagi. Ron niepewnie zrobił ruch w jej kierunku, wyciągnął niezdarnie
ręce, ale za pózno. W chwilę pózniej osunęła się na podłogę, przewróciła na
plecy, z gardła wydarł się jej dziwny dzwięk i znieruchomiała. Jej oczy
nieruchomo wpatrywały się w sufit.
- No co jest? - zapytał głośno Troy. - Co knujesz, Gracie?
- Nie! - odezwał się Zack. Zaczął przeciskać się przez tłum, który otaczał
le\ącą postać. - Przepuście mnie, cholera jasna...
Przyklęknął na jedno kolano obok kobiety, chwycił ją za nadgarstek, potem
przycisnął palce do boku jej szyi. Po chwili podniósł głowę i potoczył dookoła
zszokowanym wzrokiem.
- Ona nie \yje - wykrztusił.
Wszyscy gapili się na niego. Nawet Troya Wagnera najwyrazniej zatkało.
- Och, to znaczy... - odezwała się w końcu Clea.
- śe nie \yje - powtórzył Zack. - Jest martwa. Trup. Jestem pewien - dorzucił
z jadowitym sarkazmem w głosie - \e to pojęcie nie jest wam obce. Przynajmniej
w teorii.
Pochylił się nad kobietą i czubkami palców zamknął jej oczy. Musnął dłonią
siwe włosy. Przez chwilę Alison myślała, \e powie coś jeszcze, ale wstał
gwałtownie i ruszył w stronę holu. Ludzie usuwali mu się z drogi. Jakąś minutę
pózniej usłyszeli odgłos otwierających się i zamykających drzwi windy.
- Och, ale\ to nieprawda! - Troy Wagner zrobił kilka kroków i znienacka mocno
kopnął le\ące ciało w \ebra. - Wstawaj! - wrzasnął. - Dalej, kurwa, podnieś
się!...
Cofnął nogę do kolejnego ciosu, ale z tyłu podeszła do niego Clea i chwyciła
go za ramię.
- W porządku, Troy, dosyć, przestań! - powiedziała zdecydowanie i
odprowadziła go w stronę tylnego holu.
Nikt inny ani się nie poruszył, ani nie odezwał. Wszyscy stali, wpatrując się
w kobietę na podłodze. Na ich twarzach malowało się zdumienie. Dopiero po
długiej chwili ktoś odzyskał głos.
- O rany... - jęknął.
- Nigdy jeszcze nie widziałem, jak ktoś umiera - stwierdził w zadumie Ron. - A
nawet martwego człowieka...
Zawsze mo\na było się spodziewać, \e powie coś oczywistego.
- Na miłość boską, Ron! - zniecierpliwiła się jakaś kobieta. - A kto widział?
W tym cała rzecz. Kto widział? Och, ludzie nadal umierali, a raczej tracili
\ycie, Proces miał swoje ograniczenia. Samoloty spadały, trzęsienia ziemi
rozwalały budynki wraz z ich mieszkańcami, ludzie nadal popełniali głupstwa
albo po prostu znajdowali się w niewłaściwych miejscach w niewłaściwym czasie.
Pomimo największych starań Władz od czasu do czasu ktoś kogoś zabijał i w
konsekwencji sam był tracony. A czasami, z jakichś osobistych powodów, ktoś
wychodził przez okno na wysokim piętrze albo podcinał sobie \yły ostrym
narzędziem, opowiadając się w ten sposób przeciwko nieśmiertelności...
Zdarzało się to ciągle, wszyscy o tym wiedzieli. W końcu były to jedne z
elementów rzeczywistości, które umo\liwiały działanie Moratorium. Jednak
zawsze zdarzało się to innym ludziom, w innym miejscu. Nie było w pełni realne.
- Sądzę - powiedział ktoś - \e gdzieś, dla kogoś oznacza to pozwolenie na
dziecko.
Dolan pokręcił głową.
- Nie, jeśli była nielegalna. Nie policzą jej.
Zapadło kolejne długie milczenie, przerywane jedynie delikatnymi odgłosami
poruszeń gości próbujących znalezć miejsce, z którego lepiej widać.
- Ehm, to wszystko? - odezwała się w końcu jakaś kobieta. - To znaczy,
rozumiecie, ona ju\ nie zrobi nic więcej...?
- Raczej tak - odpowiedział jej mę\czyzna. - Myślę, \e to ju\ koniec.
Strona 8
Sanders William - Stwory 2007-04-01
- Rany! - jęknął ktoś. - Vivian będzie \ałować, \e to przegapiła.
No có\, pomyślała Alison, patrząc przez jedno z północnych okien na światła
miasta rozciągające się w dal a\ do krańca świata, no có\, te biedne, durne
wieloryby w końcu będą mogły sobie popływać w ciszy i spokoju. Teraz ju\ nie
ma \adnego powodu, by je niepokoić. Płetwale, słonie czy hippogryfy, to ju\
\adna ró\nica. Nic, NIC nigdy tego nie przebije.
Alison Sinclair naprawdę nienawidziła Clei Hardesty bardziej ni\ kogokolwiek
\ywego.
Przeło\ył Jarosław Cieśla
WILLIAM SANDERS
Ma 57 lat, mieszka w Tahlequah w stanie Oklahoma w małym domu o ścianach z
ciosanego kamienia wraz z nienawidzącym wszystkiego i wszystkich kotem o
imieniu Billie i komputerem o imieniu Gwendolyn, z którym (komputerem, nie
kotem) łączy go niejednoznaczny moralnie, burzliwy związek. Nie ma samochodu,
ma za to wielki stary motocykl. Du\o (chyba za du\o) pije, od czasu do czasu
uczestniczy w rytualnych indiańskich tańcach, gra na gitarze (tak sobie) i
maluje (jeszcze gorzej). Aha, równie\ pisze: w ciągu minionego ćwierćwiecza
spłodził 16 powieści i ponad setkę opowiadań, które przyniosły mu sporą
popularność wśród czytelników, umiarkowaną wśród krytyków, nominacje do kilku
wa\nych oraz mnóstwa zupełnie nieistotnych nagród, a tak\e niewielką fortunę.
Maleńką. Tak małą, \e, szczerze mówiąc, trudno mu związać koniec z końcem. Mam
nadzieję, \e honorarium za "Stwory" oraz za kolejne opowiadania, które
niebawem uka\ą się w "Nowej Fantastyce" pozwoli mu przynajmniej na dzień lub
dwa wybrnąć z problemów finansowych.
(anak)
Strona 9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •