[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w obecności siostry Anny.
- Ośmielam się prosić o rozmowę z panią, lady Jolito,
i z lady Eloise. Mam nadzieję, że to będzie możliwe. Za
kilka minut wychodzę do domu, mogłabym czekać za
domkiem stróża. Bardzo proszÄ™ - powiedziaÅ‚a z naci­
skiem. - To naprawdę ważne.
- Brzmi to raczej zagadkowo - stwierdziła Jolita, nie-
przekonana. - Mam nadzieję, że nie chcesz...
- Bardzo dziÄ™kujÄ™. - Kobieta odwróciÅ‚a siÄ™ w popÅ‚o­
chu, widzÄ…c nadchodzÄ…cÄ… z Eloise zakonnicÄ™, a Jolita
staÅ‚a z na poÅ‚y zaciekawionÄ…, na poÅ‚y niedowierzajÄ…­
cÄ… minÄ….
232
Zostawiły siostrę Annę ujętą ich szczodrobliwością,
ale nie ujechały daleko, gdy zobaczyły pannę O'Farrell,
stojącą przy dorodnych krzewach czarnego bzu, które
rozrastając się, zaczynały zakrywać drewniane wrota
klasztoru ZwiÄ™tej Katarzyny. Zaintrygowana Eloise za­
stanawiaÅ‚a siÄ™, w jaki sposób panna O'Farrell mogÅ‚a po­
znać Rolpha, skoro do szpitala przyjmowano wyłącznie
kobiety. Prawda, choć podświadomie przeczuwana, nie
okazała się przez to mniej szokująca.
- Jestem kochanką sir Rolpha - oznajmiła, nie tracąc
zwykłej sobie godności. - Nie ma na to innego słowa.
Wydarzenia ostatnich dni, a szczególnie to, czego do­
wiedziała się poprzedniej nocy, przygotowały Eloise na
zaskakujÄ…ce wiadomoÅ›ci. Ta jednak mocno jÄ… zaskoczy­
ła, choć starała się tego po sobie nie pokazać. Nigdy by
nie wzięła pod uwagÄ™ takiej możliwoÅ›ci, że jej brat pozo­
stawaÅ‚ w zwiÄ…zku z innÄ… kobietÄ… niż Griselle, która zdo­
minowaÅ‚a go caÅ‚kowicie. UdaÅ‚o jej siÄ™ zachować nieprze­
niknionÄ… minÄ™.
- Ach, tak. W takim razie musisz być Marie - powie­
dziaÅ‚a, obserwujÄ…c, jak duże oczy rozszerzajÄ… siÄ™ ze zdu­
mienia.
- Czy mówił ci o mnie, pani?
Palce Eloise niemal machinalnie powÄ™drowaÅ‚y do sa­
kiewki przywieszonej do pasa i zaczęły siÄ™ niÄ… bawić. Dziw­
na prośba brata, by przyprowadzić Marie, nagle stała się
caÅ‚kiem jasna. Wprawdzie jego starsza córka byÅ‚a mu dro­
ga, ale nie byli ze sobÄ… tak blisko, jak to zasugerowaÅ‚a oj­
cu Janosowi. Nazwać córkę imieniem kochanki... Gdyby
233
Griselle to odkryła, konsekwencje mogły być katastrofalne.
Eloise wątpiła, czy Rolph byłby w stanie to znieść. Przed
oczami stanęła jej twarz brata, gdy mówiÅ‚:  Robi mi pie­
kło... prawdziwe piekło". Cóż, jak świat światem, istniały
żony jędze i słabi mężowie, niezdolni im się przeciwstawić.
To, że mężczyzni mieli kochanki, nie byÅ‚o niczym niezwyk­
Å‚ym, ale Griselle nie należaÅ‚a do tych, które zaakceptowa­
łyby istnienie innej kobiety. Z pewnością protestowałaby
gwałtownie i wystarczająco długo, by postawić na swoim.
- Brat rzadko dopuszcza nas do swoich sekretów, pan­
no O'Farrell. Czy możemy usiąść tutaj, na brzegu? Mo­
ja siostra i ja chętnie posłuchamy opowieści. Dlaczego
pracuje pani w szpitalu u zakonnic? Czy to dobrowol­
na praca?
- Siostra Anna z pewnoÅ›ciÄ… przyjęłaby to z zadowo­
leniem - odparła Marie O'Farrell - ale ja potrzebuję
każdego grosza, jaki uda mi się zarobić. Mam dziecko.
Chłopczyka. Ma na imię Christopher.
Eloise odetchnęła głęboko. To Jolita zapytała:
- Ile ma lat?
- Osiem. Od jakichś dwóch łat choruje. Siostra Anna
wierzy, że jestem wdowÄ…, ale nigdy nie byÅ‚am zamęż­
na. Nie mieszkam w przyklasztornych budynkach jak
inni, więc sąsiedzi mogą zaopiekować się Christophe-
rem, kiedy pracuję. Problem w tym, że robi się coraz
starszy.
- Rozumiem - odezwała się Jolita. - Panno O'Farrell,
obie z siostrą współczujemy pani z powodu synka, ale
jeśli chodzi o problemy finansowe...
234
Oczy młodej kobiety pociemniały, zebrała spódnice
i zerwaÅ‚a siÄ™ na równe nogi. Nie patrzÄ…c na nie, powie­
działa:
- ProszÄ™ mi wybaczyć, że zajmujÄ™ czas. Niech mi bÄ™­
dzie wolno życzyć dobrego dnia. - Odwróciła się, by
odejść.
Saskia i Eloise ledwie zdążyły złapać ją za ręce.
- Panno O'Farrell, proszę nie odchodzić! Siostra nie
zamierzała pani obrazić. Proszę usiąść. Pani syn, Chri-
stopher, czy jest...?
Z westchnieniem i lekkim ociÄ…ganiem Marie O'Farrell
usiadÅ‚a z powrotem, najwyrazniej nie mogÄ…c siÄ™ po­
wstrzymać od mówienia o synku.
- Tak, jest synem sir Rolpha. I nie o pieniądze chciałam
prosić, ale o wiadomości. Od jakiegoś czasu nie dostaję
od niego żadnych. Gdy pojawiły się panie w klasztorze,
zaświtała dla mnie nadzieja, że zdołam się dowiedzieć,
jak on siÄ™ miewa. To wszystko.
Najoględniej jak mogły, opowiedziały jej o turnieju
i obrażeniach, jakich doznaÅ‚, co uniemożliwiÅ‚o mu kon­
takt z nią. Rozumieją oczywiście, jak bardzo leży jej na
sercu jego zdrowie i pomyÅ›lność, ale nie sÄ… aż tak nie­
świadome praktycznej strony życia, by nie wiedzieć, że
musi liczyć na wsparcie z jego strony, inaczej nie daÅ‚a­
by sobie rady. Jest też dla nich oczywiste, dlaczego woli,
aby lady Griselle de Molyns pozostała nieświadoma jej
istnienia.
- NazwaÅ‚ moim imieniem najstarszÄ… córkÄ™ - powie­
działa bez cienia przechwałki w głosie. - Spotkaliśmy się
235 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •