[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ścił mnie w tym raju na ziemi, gdzie moją jedyną troską jest urodzenie ukochanego
dziecka! - pomyślała.
Doszła do wniosku, że nie ma żadnego powodu, by się nad sobą użalać. Wstała i
usiłowała otrzepać ubranie z szarego pyłu. Nie powinna teraz nikomu pokazywać się na
oczy - ze śladami łez, w brudnej, pogniecionej sukience. Powiodła spojrzeniem w dół
zbocza i spostrzegła pracownię malarską Alessandra, o której jej wspomniał, wbudowaną
w mur otaczający posiadłość. Pomyślała z uśmiechem, że z pewnością znajdzie tam
R
L
T
zlew, w którym będzie mogła umyć twarz i ręce. Być może, są tam również jego szkice i
obrazy. Zapragnęła je zobaczyć, by poznać drugą, twórczą stronę jego natury, i ożywić
wspomnienie słodkiego czasu, gdy malował ją na brzegu basenu.
Studio było jednopokojowym budynkiem o niskim dachu. Michelle dostała się do
środka łatwiej, niż przypuszczała. Alessandro ufał systemom alarmowym rezydencji, to-
też nawet nie zamknął drzwi na klucz. Rzadko używana klamka ustąpiła niechętnie, ale
zawiasy nie były zardzewiałe i nie zaskrzypiały.
Michelle przystanęła w progu. Pracownia w niczym nie przypominała słonecznego
studia w rezydencji Jolie Fleur we Francji. Panowały tutaj mrok i smutna atmosfera po-
rzuconych marzeń. Michelle zadrżała, nie tylko z zimna. Stwierdziła, że nie ma ochoty
pozostać tu ani chwili dłużej. Odwróciła się, aby wyjść, lecz okazało się, że drzwi się za-
trzasnęły i nie zdołała ich otworzyć.
Jęknęła. Wybiegając w pośpiechu z rezydencji, nie wzięła komórki ani płaszcza i
teraz zaczynała marznąć. Chuchnęła w dłonie, lecz to niewiele pomogło. Budynek miał
mnóstwo szpar, przez które wiał zimny wiatr. Na szczęście, jak to zwykle w pracowni
malarskiej, znalazła pod dostatkiem szmat, którymi pozatykała co większe szczeliny. Za-
jęta tym, ani się obejrzała, gdy zapadł zmierzch. Przeszukując pomieszczenie, znalazła na
szczęście lampę naftową, a nawet gazowy grzejnik, którego Alessandro najwyrazniej
używał jako stolika.
Gdy usiłowała wyciągnąć go z kąta, obruszyła sterty książek, papierów i zarzuco-
nych projektów, które poleciały na podłogę. Spróbowała je pozbierać, ale uznała, że naj-
pierw musi się ogrzać. Palniki grzejnika były czarne od sadzy, jednak udało jej się go
uruchomić, a także dokładniej uszczelnić szpary. Po kilku minutach poczuła, że jest jej
cieplej. Uklękła i zaczęła porządkować papiery zawalające podłogę. W pracowni pano-
wał bałagan. Wszędzie piętrzyły się bez ładu i składu książki i stare numery czasopism
poświęconych sztuce. W niektórych z nich tkwiły jako zakładki stare kwity lub szkice.
Stanowiło to ostry kontrast z wzorowym ładem oficjalnej biblioteki w rezydencji.
W trakcie sprzątania znalazła skrzynię wypełnioną po brzegi porządnie ułożonymi
plastikowymi i kartonowymi teczkami. Wszystkie były krótko opisane i opatrzone data-
mi. Teczka, którą wyjęła z samej góry, miała datę sprzed zaledwie kilku tygodni. Michel-
R
L
T
le odłożyła ją szybko, w obawie, że mogłaby zawierać niepochlebne zapiski o niej, i sięg-
nęła głębiej do teczek ze świadectwami szkolnymi i zdjęciami.
Przeglądając je, stwierdziła, że Alessandro był zdolnym i pilnym uczniem. Zara-
zem odkryła, że choć rodzina Castiglione posiadała długą i bogatą tradycję, to jednak
brakowało w niej ciepłych, serdecznych uczuć. Alessandro bowiem w młodości prawie w
ogóle nie widywał rodziców, a wszystkie wakacje spędzał pozostawiany w internatach
najlepszych prywatnych angielskich szkół. To musiało być dla niego okropne, pomyślała
Michelle ze współczuciem. Pragnąc się dowiedzieć, kto go skazał na taki pożałowania
godny los, zaczęła szperać w tym rodzinnym archiwum.
Znalazła listy pisane na maszynie i opatrzone tylko ręcznym podpisem, w których
jego rodzice tłumaczyli swoją nieobecność ważnymi sprawami, które zatrzymały ich w
miejscach tak odległych, jak Kentucky, Melbourne, Londyn lub południe Francji. Do
każdego z listów dołączone były wycięte z gazet zdjęcia z datą wypisaną przez
Alessandra, przedstawiające arystokratycznego, zadowolonego z siebie mężczyznę na
wyścigach albo szczupłą kobietę o figurze supermodelki, oglądającą w modnych okula-
rach przeciwsłonecznych turniej tenisowy w Wimbledonie lub stojącą na czerwonym dy-
wanie festiwalu filmowego w Cannes. Michelle skrzywiła się. %7ładne z jej dzieci nie bę-
dzie nigdy cierpiało z powodu nieobecności rodziców.
Usiadła oparta plecami o skrzynię i zamyśliła się. Kiedy była mała, przyjmowała
potulnie wszystko, co przynosiło jej życie - a raczej matka. To ją zaprowadziło w ślepą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •