[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ną z mniejszych owadów. Białe ćmy można było spotkać tylko w Złym Kraju,
ptak jednak postanowił związać swe losy z Imperium, nawet za cenę rezygnacji
z ulubionego smakołyku.
Ponownie ruszyli w drogę. Po dwóch dniach napotkali samotnego wojownika
z drągiem. Był młody i jasnowłosy jak Sol. Sprawiał wrażenie, jakby się nieustan-
nie uśmiechał.
 Jestem Sav Drąg  przedstawił się.  Poszukuję przygód. Kto zechce się
ze mną zmierzyć w Kręgu?
 Walczę o panowanie  odparł Sol.  Zakładam własne plemię.
 Tak? Jaka jest twoja broń?
31
 Drąg, jeśli sobie życzysz.
 Używasz więcej niż jednej?
 Wszystkich.
 Zgodzisz się walczyć ze mną maczugą?
 Tak.
 Jestem bardzo dobry przeciw maczudze.
Sol otworzył wózek i wyciągnął z niego wspomnianą broń.
Sav spojrzał nań przyjaznie.
 Z tym, że ja nie zakładam żadnego plemienia. Nie zrozum mnie zle, przyja-
cielu. Z chęcią dołączę się do twojego, jeśli mnie pokonasz, ale sam nie potrzebuję
twoich usług. Czy masz mi do zaofiarowania coś innego, jeśli wygram?
Sol spojrzał na niego zakłopotany. Odwrócił się w stronę Sosa.
 On ma na myśli twoją kobietę  powiedział ten uważając, by jego głos
brzmiał obojętnie.  Jeśli zgodzi się ona przyjąć jego bransoletę na kilka nocy. . .
 Jedna noc wystarczy  przerwał mu Sav.  Lubię ciągłe zmiany.
Sol zwrócił się ku niej niepewnie. Nie skłamał mówiąc, że potrafi się targo-
wać. Wszystko było w zgodzie ze zwyczajowymi warunkami, jednak w tej sytu-
acji czuł się bezradny.
 Jeśli pokonasz mego męża  powiedziała Sola do wojownika z drągiem
 przyjmę twoją bransoletę na tyle nocy, ile zapragniesz.
Sos zrozumiał ją wtedy. Nie chciała być tylko obiektem pożądania. Jak każda
piękna dziewczyna płaciła cenę za swą urodę.
 Jedna noc wystarczy  powtórzył Sav.  Bez obrazy, pani. Nigdy nie
odwiedzam tego samego miejsca dwa razy.
Sos nie odrzekł nic więcej. Sav był rozbrajająco szczery, a cokolwiek by mó-
wić o Soli, z pewnością nie była dwulicowa. Poszła do najlepszego mężczyzny,
gdyż pragnęła jego imienia. Jeśli będzie musiała rzucić na szalę samą siebie, by
ułatwić rozstrzygnięcie sporu, zrobi to. Jak się Sos przekonał, w jej życiowej
filozofii nie było zbyt wiele miejsca dla pokonanych.
A może pokładała w Solu takie zaufanie, że wiedziała, iż nic nie ryzykuje?
 A więc zgoda  powiedział Sol.
Wyruszyli całą grupą ku najbliższej gospodzie, odległej o kilka mil.
Gdy obaj mężczyzni podeszli do Kręgu, Sos odczuwał pewne wątpliwości.
Sol był nadzwyczaj szybki, ale maczuga była przede wszystkim bronią siłową,
nie nadającą się do finezyjnych zwrotów. Niedawna choroba musiała osłabić Sola
i zmniejszyć jego wytrzymałość w walce, nawet jeśli podczas zwykłej wędrówki
nie rzucało się to w oczy. Drąg był bronią defensywną, dogodną w przedłużającym
się pojedynku, podczas gdy maczuga szybko wyczerpywała siły wojownika. Sol
postąpił głupio zgadzając się na broń, która dawała mu najmniejsze szansę.
Co go to zresztą obchodziło? Jeśli Sol zwycięży, plemię pozyska pierwszego
prawdziwego członka, a jeśli przegra, Sola przyjmie inną bransoletę i stanie się
32
Savą, a wkrótce potem zapewne znów będzie wolna. Sos nie był pewien, które
rozwiązanie jemu przyniosłoby korzyść, jeśli w ogóle mógł na to liczyć. Najlepiej
pozwolić, by Krąg zadecydował.
Nie! Zgodził się służyć Solowi w zamian za imię. Powinien był dopilnować,
by jego szansę były jak największe, tymczasem pozostawił go własnemu losowi
w chwili, gdy należało okazać czujność. Teraz mógł tylko mieć nadzieję, że jego
błąd nie będzie kosztował Sola porażki.
Obaj mężczyzni weszli do Kręgu i natychmiast rozpoczęło się starcie. W Krę-
gu Walki nie było miejsca na uprzejmości, liczyło się tylko zwycięstwo.
Sav zamachnął się, oczekując gwałtownego ataku. Ten jednak nie nadszedł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •