[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by nie wierzyć?
Przez godzinę konferował z najważniejszymi członkami sztabu. Miał na kon-
cie sześćdziesiąt pięć milionów dolarów i ani centa długu. Tarry miał niecały
milion i nieustannie podliczał pasywa. W jego księgach rachunkowych panował
taki bałagan, że prowadzący je specjaliści przegapili ostateczny termin zgłasza-
nia przychodów do ewidencji. Pieniądze zniknęły. Wpływy ustały. Całą gotówkę
zgarniał Lake.
Z wielkim entuzjazmem omawiali trzy kandydatury do fotela wiceprezydenta.
To, że w ogóle o tym dyskutowali, oznaczało, że szef ma nominację w kieszeni,
dlatego ten fragment narady sprawił wszystkim dużo radości. Niestety, główny
kandydat Lake a, senator Nance z Michigan, nie zyskał przychylności sztabow-
ców, ponieważ przed rozpoczęciem kariery politycznej prowadził bardzo mętne
interesy. Jego wspólnikami byli Amerykanie włoskiego pochodzenia, mieszkańcy
Detroit, i Lake oczyma wyobrazni ujrzał, jak prasa zdziera z niego skórę. Powo-
łano specjalny komitet, który miał tę sprawę zbadać.
Inny komitet miał zaplanować i zorganizować pobyt Lake a na konwencji wy-
borczej w Denver. Kandydat zażyczył sobie nowego specjalisty od pisania prze-
mówień, gdyż chciał jak najszybciej przygotować mowę, którą miał wygłosić po
przyjęciu nominacji.
W głębi ducha był zaszokowany kosztami własnymi kampanii. Szef komite-
tu wyborczego zarabiał sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów rocznie, choć pracę miał
skończyć tuż przed Bożym Narodzeniem. Szefowie wydziałów finansowego, po-
146
litycznego, medialnego, operacyjnego i planistycznego zgarniali sto dwadzieścia
tysięcy za dziesięć miesięcy pracy. Każdy szef wydziału miał dwóch albo trzech
zastępców, ludzi, których Lake prawie nie znał, a którzy zarabiali dziewięćdziesiąt
tysięcy dolarów na głowę. Poza tym byli jeszcze asystenci i księgowi w prze-
ciwieństwie do wolontariuszy lgnących do Lake a niczym pszczoły do miodu, lu-
dzie ci harowali jak woły, pobierając wynagrodzenie w wysokości pięćdziesięciu
tysięcy dolarów rocznie. Tuziny asystentów i księgowych oraz tuziny urzędników,
sekretarek i sekretarzy, z których każdy zarabiał co najmniej czterdzieści tysięcy
dolarów rocznie.
Na domiar złego, myślał Lake, jeśli wygram i zasiądę w Gabinecie Owalnym,
będę musiał znalezć dla nich pracę. Dla wszystkich, cholera. Każdy posłaniec
biegający po ulicy z moją podobizną na piersi będzie chciał mieć przepustkę do
Białego Domu i zarabiać osiemdziesiąt tysięcy rocznie.
To kropla w morzu, Aaron. Kropla w morzu. Po co zawracać sobie głowę
drobnostkami? Pomyśl, o jaką grasz stawkę.
Pod koniec narady pokrótce omówiono sprawy mniej przyjemne. Jeden z re-
porterów Posta zajął się początkami kariery Lake a i bez najmniejszego tru-
du odkopał sprawę GreenTree, nieudanego przedsięwzięcia budowlanego sprzed
dwudziestu dwóch lat. Lake i jego wspólnik doprowadzili firmę do upadłości,
w majestacie prawa naciągając wierzycieli na osiemset tysięcy dolarów. Oskarżo-
ny o oszustwo wspólnik stanął przed sądem, lecz przysięgli uwolnili go od zarzu-
tów. Lake a nikt nie tknął i z biegiem czasu mieszkańcy Arizony siedmiokrotnie
wybierali go na swojego reprezentanta w Kongresie.
Chętnie odpowiem na wszystkie pytania związane z GreenTree powie-
dział Lake. To był po prostu zły kontrakt.
Ci z prasy wrzucą piąty bieg przepowiadał szef wydziału medialnego.
Jest pan nowy, nie zdążyli pana prześwietlić.
Już zaczęli odparł Lake. Nie mam nic do ukrycia.
Potem zawieziono go do Mortimera, modnej restauracji przy Pennsylvania
Avenue, gdzie bywali najpotężniejsi i najbardziej wpływowi, i gdzie trzeba się
było pokazać. Tam zjadł wczesną kolację z Elaine Tyner, szefową KOSZ-u. Przy
owocach i białym serku zapoznała go z finansami swego najświeższego nabytku,
nowego komitetu wsparcia politycznego: kapitał w wysokości dwudziestu dzie-
więciu milionów dolarów w gotówce i prawie żadnych długów. Pieniądze napły-
wały non stop, ze wszystkich stron, z całego świata.
Tylko jak je wydać? Oto prawdziwe wyzwanie. Ponieważ były to tak zwane
delikatne fundusze, czyli fundusze, których nie mogli wykorzystać bezpośred-
nio do finansowania kampanii, musieli je upłynnić inaczej. Tyner opracowała już
kilka metod. Po pierwsze, zamówią serię złowieszczych reklam podobnych do
tych, które opracował Teddy Maynard; KOSZ zakupił już najlepszy czas ante-
nowy w sezonie jesiennym. Po drugie, zainwestują w wyścig wyborczy do Izby
147
Reprezentantów i do Senatu.
Ustawiają się w kolejce jak mrówki dodała wielce rozbawiona. To
zadziwiające, ile można zdziałać, mając do wydania kilka milionów dolarów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]