[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Większość nie umywa się do tej - wychrypiał. - Zaczekaj, kotku, aż
mnie poskładają.
Iona wczołgała się, najdalej jak mogła, pod wrak motocykla. Strażacy
przykryli go kocami, by nie poraniła się o ostre krawędzie i kanty. Matt podał jej
dren do kroplówki i strzykawkę z diamorfiną. Cały czas mówił do rannego,
uspokajając go, że robią wszystko, by mu pomóc.
- I jak? - spytał w końcu.
- Załatwione - odparta. - Wycofuję się.
Matt pochylił się i pomógł jej wydostać się spod motoru. Twarz miała
poplamioną smarem, rękawy podarte. Wstała z klęczek, Matt wciąż jeszcze
trzymał ją w talii. Popatrzyła na niego triumfująco.
- A nie mówiłam, udało się! - oświadczyła z dumą.
65
R S
- Ze wszystkich upartych kobiet, jakie znam...
Nagle poczuł nieodpartą chęć przytulenia jej i uświadomił sobie, jak
bardzo się o nią niepokoił i z jaką ulgą odetchnął, gdy wyczołgała się spod
motocykla.
- Niech mnie, jeśli pozwolę ci to zrobić po raz drugi - ostrzegł.
- Proszę się odsunąć. - Podszedł do nich szef ekipy strażackiej. -
Spróbujemy podnieść tę maszynę. Odcięliśmy tyle metalu, ile się dało. - Zbliżył
się do rannego. - Zamierzamy cię uwolnić, kolego - powiedział. - Nie przejmuj
się, że trochę pohałasujemy.
Rozległ się drażniący uszy zgrzyt metalu trącego o metal i kawał
powyginanego żelastwa został usunięty znad mężczyzny. Sanitariusz
natychmiast założył mu kołnierz ortopedyczny i maskę tlenową.
- Powiadom urazówkę o stanie pacjenta - polecił Matt, gdy nieśli go do
karetki. - Może mieć złamaną kość piszczelową, niewykluczone, że i miednicę.
Musi go obejrzeć ortopeda.
Niełatwo jest zachować spokój w kłębowisku ciał i ludzi i zdecydować,
kim się najpierw zająć. Na poboczu siedział mężczyzna oparty o mur. Kiedy
Iona podchodziła do niego, usiłował właśnie ściągnąć z głowy kasto
- Proszę to zostawić, dopóki pana nie zbadamy. - Chwyciła go za rękę. -
Może pan mieć uraz kręgosłupa.
- Muszę się tego pozbyć - wymamrotał mężczyzna. - To moje gardło, coś
sobie zrobiłem...
Iona przyklękła i na ile się dało, zajrzała pod pasek kasku pod brodą.
Zobaczyła głębokie rozcięcie na szyi, z którego sączyła się strużka krwi.
Rozejrzała się. Jak on sobie rozciął tę szyję, skoro chronił go kask?
Motocykl leżał obok. Wyglądało na to, że mężczyzna uderzył w mur i
został wyrzucony na trawę. Nagle, ku swemu przerażeniu, zauważyła drut
kolczasty rozciągnięty w poprzek podjazdu prowadzącego do pobliskiego do-
mostwa i uzmysłowiła sobie, że mężczyzna zapewne upadł na niego, kiedy
66
R S
wyrzuciło go z motoru. Nie sposób było stwierdzić, jak głęboka jest rana.
Dopóki nie wiedzą, czy nie ma urazu kręgosłupa i nie znają głębokości rany, nie
można zdjąć mu kasku. Być może tylko on podtrzymuje złamany kark.
Pod żadnym pozorem nie mogła okazać mężczyznie, że sytuacja jest
bardzo poważna. Trzymała go za rękę. Wiedziała, jak bardzo uspokaja ludzi
świadomość, że obok jest ktoś, kto chce im pomóc.
- Matt! - zawołała. - Możesz tu przyjść? - Zciszyła głos, gdy się zbliżył. -
Co z nim zrobimy? Podejrzewam, że jest ciężko ranny. Praktycznie został
uduszony drutem kolczastym.
Matt zajrzał pod pasek od kasku.
- Nie ma dużego krwawienia, ale nie wiadomo, jak głębokie jest rozcięcie.
Przypilnuj, żeby siedział możliwie spokojnie. Nie możemy ściągnąć tego kasku,
dopóki nie mamy zdjęcia. Możemy tylko podać mu kroplówkę i tlen, i mówić
do niego.
Nagle jak spod ziemi wyrosła przy nich młoda dziewczyna i przyklękła
obok rannego motocyklisty.
- Bernie - szlochała. - O Boże, myślałam, że nie żyjesz. Nic mu nie
będzie? Proszę powiedzieć, co mu jest?
- Zostaw go nam, kochanie - rzekła sanitariuszka, która właśnie podeszła
do Matta i Iony. - Czy to twój chłopak?
- Tak, tak. Siedziałam z tyłu, ale wyleciałam z siodełka. Szukałam go...
- A co z tobą? - spytał Matt. - Jesteś ranna?
- Myślę, że nic mi nie jest, chyba tylko otarłam sobie ramię. Ja miałam
szczęście, a biedny Bernie...
Bernie otworzył oczy i oblizał wyschnięte wargi.
- Cześć, Kath - mruknął. - Może pojechać ze mną karetką? - spytał.
- Może, tym bardziej że i ją trzeba zbadać. Ramię jest brudne, pojedziesz
z Berniem i oczyścimy ci ranę.
67
- Musimy zabezpieczyć Berniego - rzekła Iona. Sanitariusze ostrożnie
ułożyli pacjenta na noszach i przywiązali, by unieruchomić kręgosłup i uchronić
go przed kolejnymi urazami. Dziewczyna szła obok, trzymając swego chłopaka
za rękę. Iona i Matt odprowadzili ich wzrokiem.
- Eu jeszcze? - spytała Iona.
- Myślę, że wszyscy ciężko ranni zostali już zabrani - rzekł jeden z
sanitariuszy. - Pozostało już tylko kilku lekko rannych, którzy zostaną
przewiezieni do Sellingford na rutynowe badanie.
- A więc jedzmy i my - zdecydował Matt. - Myślę, że możemy się
przydać.
To była długa i ciężka noc. Cały personel szpitala został postawiony na
nogi. Nie dość, że wydarzył się karambol na szosie, to jeszcze zawalił się dach
w dyskotece i wielu młodych ludzi zostało rannych. Leżeli na noszach na
korytarzu, czekając albo na badanie, albo na łóżko.
O czwartej nad ranem Iona i paru jej kolegów padło na krzesła w kuchni,
a Jan przygotowała ogromne kubki kawy. Bet Lucas wyjęła z szafy kilka
tabliczek czekolady. - Podnieście sobie poziom cukru - powiedziała i spojrzała
na Ionę. - O której będziecie jutro, a raczej dzisiaj, z doktorem Carterem?
- Za jakieś cztery godziny - ziewnęła Iona.
- Doktor Conlan polecił, żebyście się trochę przespali. Najgorsze mamy
już za sobą.
Iona zwlokła się z krzesła i w drzwiach omal nie zderzyła się z Mattem.
- Mamy parę godzin spokoju - oznajmiła. - Choć prawdę mówiąc, nie
wiem, czy warto się tłuc do domu.
- Wątpię, czy w tym momencie znajdziesz tu choć jedno wolne łóżko -
odrzekł Matt.
- Twój samochód jest u mnie. - Szli w kierunku parkingu. - Będzie ci jutro
potrzebny, prawda?
68
R S
- Chyba tak. - Skinął głową. - Choć teraz nie mogę sobie nawet [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •