[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W domu i na zewnątrz panowało zamieszanie. Trwały prace przygotowawcze. Ustawiono krzesła,
rozwinięto dywan prowadzący do altanki, a w powietrzu unosiły się apetyczne aromaty. To Bruno i
Mariangela przygotowywali potrawy na przyjęcie.
274
Na szczęście przez cały ten harmider Taylor nie słyszała nawet swoich myśli. Gdy jednak dopadały ją
wątpliwości, wmawiała sobie, że poślubienie Dantego to najlepsze, najbardziej rozsądne wyjście z
sytuacji.
Zżerała ją jednak trema. Trzęsły się jej ręce, nie była w stanie pomalować ust. Przy wkładaniu na
siebie sukienki prawie ją rozerwała. Wreszcie opanowała się i jakoś dała radę się przygotować.
Zjawił się Ben, gotowy odprowadzić wystrojoną ciocię na dół.
- Wyglądasz jak księżniczka z bajki - powiedział mały dżentelmen.
- A ty wyglądasz jak przystojny książę - odwzajemniła komplement i wzięła go za rączkę.
- Dante dał mi obrączki - powiedział chłopiec poważnym tonem. - Mam je w kieszeni.
- W takim razie nie ma na co czekać. Idziemy. Wspólnie zeszli ze schodów do foyer, gdzie
czekała już na nich Graziella.
- Twój widok zapiera dech w piersi, moja droga! - powiedziała matka Dantego i ujęła Taylor za obie
dłonie. - Jestem pewna, że będziesz bardzo szczęśliwa.
- Dziękuję.
Czy ona wie, że muszę udawać? %7łe mój uśmiech jest wymuszony? - pomyślała Taylor.
Taylor ruszyła w obstawie Grazielli i Bena powolnym krokiem po dywanie. Po obu stronach
275
siedzieli goście, jednak Taylor widziała jedynie nieziemsko przystojnego mężczyznę, który stał w
altance. Odwrócił się i spojrzał na nią. Posłał jej ciepły uśmiech, a kiedy się zbliżyła, wziął jej dłoń i
złożył na niej pocałunek. - Grazie.
Nie puścił jej ręki. Splótł swoje palce z jej palcami i oboje odwrócili się twarzą do księdza.
To była prosta ceremonia. Powiedzieli sobie sakramentalne  tak", wymienili obrączkami i ogłoszono
ich mężem i żoną.
Dante wziął jej lewą dłoń i pocałował jej obrączkę. Zaskoczył ją tym gestem. Goście zaczęli bić brawo
i skandować gratulacje. Dante przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nieco zbyt namiętnie, jak na jej
gust. Jej policzki oblał rumieniec.
Następnie wszyscy przenieśli się na taras, gdzie szampan lał się strumieniami, tak samo jak życzenia
dla młodej pary.
Taylor spojrzała na swoją obrączkę wysadzaną diamentami. Miała wrażenie, że to wszystko dzieje się
we śnie...
Dante nie odstępował jej ani na krok. Graziella dzieliła uwagę między gośćmi a dziećmi.
Posadzono wszystkich i podano do stołu. Mariangela i Bruno zaserwowali gnocchi w delikatnej
śmietanie i sosie grzybowym, następnie pieczonego kurczaka w białym winie z rozmarynem, oraz całą
gamę podsmażanych warzyw. Był jeszcze ostry
276
sorbet cytrynowy, wyborne tiramisu... oraz, rzecz jasna, przepięknie przyozdobiony tort ślubny.
Polał się szampan i wino. W tle rozbrzmiała muzyka, zrobiono miejsce do tańca. Przygaszono światła,
aby zrobić romantyczny klimat.
Dante zbliżył się do Taylor. Wstrzymała oddech, a następnie dała się prowadzić mu w tańcu, który
trwał prawie całą wieczność...
Przyszła pora pożegnać gości i ułożyć Bena do łóżka. Oboje pocałowali go i życzyli słodkich snów.
- Zaraz będę gotowa. Muszę się przebrać - powiedziała Taylor, szykując się do nocy poślubnej.
- Pomóc ci? - zaoferował się Dante.
- Dam sobie radę - powiedziała nieco zmieszana.
Zrzuciła z siebie kostium ślubny, a w zamian założyła klasyczne wieczorowe spodnium w odcieniu
głębokiego szmaragdu, wśliznęła stopy w eleganckie szpilki, poprawiła pomadkę na ustach. Wyszła z
łazienki i zapakowała parę rzeczy to torby.
- Gotowa?
- Tak - odparła Taylor patrząc na niego nieco nerwowo. Pogładził jej policzek, wziął torbę i wyszli z
pokoju.
W samochodzie z każdym kilometrem Taylor robiła się coraz bardziej nerwowa.
Uroczy, utrzymany we florenckim stylu hotel położony był w ustronnym miejscu. Nawet o tak
277
póznej godzinie powitał ich konsjerż. Auto odstawiono na parking i zabrano ich bagaże. Zarejest-
rowali się w recepcji i zaprowadzono ich do luksusowego apartamentu.
A potem drzwi się za nimi zamknęły. Zostali już tylko we dwoje.
Taylor zdjęła żakiet. Czuła na sobie wzrok Dantego, który sam zdjął krawat i odpiął górne guziki
koszuli.
- Rozgość się - rzekł.
Aatwo powiedzieć, pomyślała. Raczej nie ma szans na to, by w najbliższym czasie mogła się
odprężyć...
Wygląda jak przerażona sarna, pomyślał Dante. Spojrzał jej w oczy i poczuł, jak całe jej ciało
sztywnieje. Wyjął spinki z jej włosów, a potem przeczesał je dłonią na całej długości. Były miękkie i
lśniły jak woda.
- Przebierz się w coś bardziej wygodnego. Za chwilę się zrelaksujemy - powiedział.
Było już po północy. Chciała zrzucić z siebie ubrania i wśliznąć się pod pierzynę, zatopić we śnie...
Problem w tym, że w pokoju stało jedno łóżko. Co prawda przepastne, lecz na samą myśl, że ma je
dzielić z Dantem, wpadła w panikę.
Pogódz się z tym - usłyszała głos w swojej głowie. Zgodziłaś się na to małżeństwo i wszystkie tego
konsekwencje... Dzisiaj, jutro, czy za tydzień - to i tak musi nastąpić. Miej to już z głowy!
278
Zabrała parę kosmetyków i ubrania i poszła do łazienki.
Mydło pachniało różami. Zamknęła oczy i rozprowadziła je po swoich ramionach i szyi...Raptem
usłyszała jakiś dzwięk. Odwróciła się w popłochu i ujrzała Dantego, który bezpardonowo wtargnął do
kabiny.
- Nie możesz... - wyszeptała. Dante zabrał jej mydło i stanął za nią. Zaczął masować jej ramiona i
plecy, po czym obrócił ją twarzą do siebie.
Taylor podniosła głowę, by zajrzeć w jego dziwnie zamglone oczy.
- Co ty wyrabiasz? - zapytała łamiącym się głosem.
- Kąpię cię.
- Sama umiem to robić - zaprotestowała i spróbowała wyrwać mu mydło. Nie udało się.
- Jeszcze nie skończyłem.
- Błagam...- ledwo wyszeptała. Dotyk Dantego stawał się coraz śmielszy. Przesuwał się ku jej piersi...
- Przestań - powtórzyła błagalnie. Dante zamknął jej usta pocałunkiem, długim i namiętnym, po-
zbawiając ją oddechu i poczucia rzeczywistości.
Spojrzał na nią. Jej oczy były wielkie i wystraszone, jakby się go autentycznie bała.
- Proszę cię, przestań. - Tym razem wziął na poważnie jej słowa. Taylor uciekła spojrzeniem w bok,
schyliła głowę.
279
Powiedz mu - usłyszała podszept w głowie. To twoja ostatnia deska ratunku...
- Nie możesz - wymamrotała pod nosem jak mała dziewczynka. - Ja jeszcze nigdy... - urwała w pół
słowa.
Pierwszy raz w życiu Dante zaniemówił. Nigdy jednak nie spodziewałby się, że taka młoda, piękna
kobieta...
- Mądre di Dio - wykrztusił z siebie wreszcie.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- A czy uwierzyłbyś mi? - zapytała cicho. Per meravigłia. Dante zamknął oczy, westchnął
rozdzierająco, a potem znowu je otworzył.
- Gdybym wiedział, byłbym bardziej ostrożny
- powiedział.
Taylor wzruszyła ramionami. Dante powiedział coś pod nosem po włosku i wyszedł z kabiny,
owijając się ręcznikiem. Drugi ręcznik podał Taylor. Wyciągnęła rękę, by chwycić ręcznik... lecz
Dante chwycił ją, sam owinął ręcznikiem, a następnie wziął ją na ręce.
- Co ty wyprawiasz?
- Zabieram cię... w podróż - odrzekł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •