[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rzadko. Najczęściej w rodzinach zastępczych, ale nie pozwoliła mnie
adoptować.
Och, Nick...
Przestań. Nie musisz się nade mną rozczulać powiedział twardo.
Miałem cudowne dzieciństwo. Kilka wspaniałych rodzin zastępczych. Czasami
matka przyje\d\ała i zabierała mnie do siebie. Na tydzień albo krócej. Szybko
jej się nudziłem. śycie rodzinne nie jest więc moją najmocniejszą stroną.
A teraz chcesz zostać sędzią stwierdziła zamyślona, jakby składała
jakąś układankę.
Wspaniałe, nieprawda\? Dziecko ulicy chce naprawiać świat.
O to walczyłeś?
Ka\dym znanym mi sposobem odparł z determinacją w głosie.
Pamiętam...
Co?
I powiedział jej. Mo\e sprawiła to noc, ciepło wieczoru, zapachy ogrodu i
świecące gwiazdy albo... poczucie nieokreślonej więzi, jaka powstała między
nimi. Wiedział, \e mo\e jej powiedzieć wszystko, nawet to, czego jeszcze nigdy
w \yciu nikomu nie zdradził.
Siedziałem kiedyś z matką na podwórku mówił cicho, patrząc przed
siebie. Miałem sześć lat, zabrała mnie na kilka dni do siebie, ale ju\ jej się
znudziłem. Byłem, najdelikatniej mówiąc, trochę zaniedbany. Wtedy przyszli
pracownicy opieki społecznej, \eby mnie odebrać. Staliśmy tak wszyscy, moja
matka, jej facet, sąsiedzi, opieka społeczna. Zastanawiali się, co ze mną zrobić.
I co?
Pamiętam, \e spojrzałem w górę, na sędziego, który był z nimi, a on
powiedział wprost, co ze mną będzie. Krótko i zdecydowanie. I wtedy po raz
pierwszy od dłu\szego czasu poczułem się pewnie. Decyzja sędziego oznaczała,
\e będę najedzony i pójdę do szkoły. Pomyślałem sobie... właśnie tam i wtedy...
\e kimś takim chciałbym być. Kimś, kto mówi, co jest słuszne i co ma się stać.
Nick...
Niezły powód, \eby zostać sędzią, prawda? zapytał i pomyślał, \e
musiało to zabrzmieć \ałośnie.
Ale Shanni tak nie uwa\ała. Siedziała z błyszczącymi oczami i miał
wra\enie, \e na jej rzęsach połyskują łzy.
To najlepszy powód, jaki kiedykolwiek słyszałam powiedziała w
końcu. I udało ci się, dokonałeś tego.
Jeszcze nie. Chcę być sędzią Sądu Najwy\szego.
A nie wystarczy ci, jeśli będziesz mówił, co jest słuszne w sądzie w Bay
Beach? Poprzedni sędzia pracował tu trzydzieści lat.
Trzydzieści lat!?
Ton tego okrzyku wystarczył, by zrozumiała, \e Bay Beach to dla Nicka
zesłanie.
Nie ma szans. Dwa lata i uciekam stąd.
Czy\by prowincjonalne \ycie ju\ tak bardzo zaszło ci za skórę?
spytała cierpko. Chocia\ muszę przyznać, \e ja te\ czasami mam dość.
Nawet ty?
Tak, zdarza się, \e chciałabym wyrwać się stąd przyznała. A ten
tydzień był cię\ki.
Dlaczego?
Czy\byś nie zauwa\ył, \e dziś po południu odrzuciłam bardzo dobrą
propozycję mał\eństwa? Do tej pory ta wiadomość z pewnością obiegła ju\ całe
miasto. Teraz wszyscy wieszają na mnie psy, bo uwa\ają, \e skrzywdziłam
porządnego chłopaka, rzucając go bez powodu. Wszyscy poza moją rodziną.
Oni się cieszą.
Dlaczego?
Bo nigdy... No nie, mogłam to przewidzieć.
Co?
Spójrz chwyciła torebkę i poło\yła rękę na klamce widzisz te twarze
w oknie? To moje wścibskie siostry. Stoją tam i szpiegują nas. Są
zdezorientowane. Nie wiedzą, co mają robić pocieszać mnie z powodu Johna,
czy wypytywać o ciebie.
Nigdy nie chciałaś się wyprowadzić? spytał zaskoczony. Nie
wyobra\ał sobie \ycia z rodziną, która śledzi ka\dy jego krok i wypytuje o
wszystko.
O, tak zadrwiła. W Bay Beach człowiek nie wyprowadza się z domu
tylko dlatego, \e skończył dwadzieścia lat. To by oznaczało, \e jestem
konfliktowa, mama poczułaby się zraniona, a ja... tęskniłabym za nimi.
Cieszę się, \e nie mam tych problemów.
Nick, nie wiesz, co mówisz! zaprotestowała gwałtownie. Obróciła się
do niego i chwyciła za ręce. Nie chcieć rodziny... Nick, nie wyobra\am sobie...
nie skończyła. Wzięła głęboki oddech i zamierzała wysiąść z auta. Nie
wiedziała, jak mu pomóc, ale na pewno nie powinna pokazywać mu jego
własnych ran. Dziękuję za podwiezienie. Zobaczymy się w niedzielę?
Tak sądzę uśmiechnął się odprę\ony. Przyjadę po ciebie rano i
razem odbierzemy Harry ego.
Spodoba mu się.
Mnie te\, pomyślał Nick. Nie wyobra\ał sobie, \e mógłby stąd odjechać,
nie umawiając się na następne spotkanie. Oczywiście, nie była w jego typie. Ani
piękna, ani wyrafinowana, nie przypominała kobiet, z którymi spotykał się
dotychczas. Ale... była ciepła, łagodna i czuł się przy niej odprę\ony.
Lepiej ju\ idz powiedział, zerkając na ruszające się firanki. Stracisz
reputację.
Zawsze mnie podglądają. Jakbym kiedykolwiek robiła coś ciekawego...
Wydawało mu się, \e usłyszał nutkę \alu w jej głosie. O co jej chodzi?
I nagle zrozumiał. Te\ tego chciał, chocia\ jeszcze przed chwilą nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]