[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Rosie potrzebna na wtorek. Upper Haughton. Ósma rano.
Potwierdzić. K. S.  Sorrel podniosła wzrok.  Jak myślisz, co to znaczy?
 Nie mam pojęcia.
 Może tam zadzwonić?
 Jeśli chcesz się na coś przydać, Sorrel  warknęła Elle, wyjmując jej
telefon z ręki i wyłączając go  przygotuj lunch dla Geli i babci.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Jeśli twoje lody się topią, to znaczy, że jesz je za wolno.
Z dzienniczka Rosie
Dla Elle poniedziałek był nietypowym dniem. Miała wolne w
restauracji, ale zamiast tego zmagała się w domu z biznesową stroną życia.
Płaciła rachunki, przygotowywała listę zakupów, załatwiała rozmaite sprawy
urzędowe.
W poniedziałkowe poranki zaszywała się w maleńkim gabinecie, w
którym w czasach świetności rodziny mieszkała służąca. Siedząc za
biurkiem, mogła udawać, że prowadzi swój biznes, choć była wolna od
ambicji napędzającej młodszą siostrę. Teraz jednak, z powodu kuzyna Basila,
miała więcej spraw na głowie niż zwykle, nie mogła więc bujać w obłokach.
Gdy już zbilansowała tygodniowe wydatki, sprawdziła każdy szczegół i
upewniła się, że niczego nie przeoczyła, włączyła supernowoczesny telefon
stryjecznego dziadka, który tak bardzo spodobał się Sorrel, i zajęła się
odpowiadaniem na najpilniejsze wiadomości.
 Basil?  warknął ostry męski głos, zanim zdążyła się odezwać. 
Gdzieś się podziewał?
 Nazywam się Lovage Amery.  Pierwszy raz dobrowolnie użyła
prawdziwego imienia, ponieważ brzmiało poważniej niż Elle.  Odpowiadam
na wiadomości pozostawione w tym telefonie. Z kim rozmawiam?
 Sutherland Productions  rzucił zniecierpliwiony facet.  Powiedz
Basilowi, że potrzebujemy furgonetki we wtorek o ósmej rano w Upper
Haughton. Musimy nakręcić sceny w plenerze, dopóki jest pogoda.
Sceny? Jakie sceny?  pomyślała spłoszona.
R
L
T
 Przykro mi, panie Sutherland.  Elle na wszelki wpadek zanotowała
dane.  Basil wyjechał i nie będzie w stanie...
 Co to znaczy wyjechał?! Kim pani jest? Jego żoną? Córką?
 Stryjeczną wnuczką.  W każdym razie wiele na to wskazywało.
 No cóż, Lovage, to ostateczny termin. Twój dziadek podpisał
kontrakt z moją firmą producencką. Co więcej, wziął zaliczkę.
Serce jej zamarło.
 O Boże...  Robiła co w jej mocy, by zachować spokój.  Ale jego tu
nie ma. Wyjechał w interesach.
 Zabrał ze sobą furgonetkę?
 Nie.
 Więc w czym problem? Kontrakt jest na furgonetkę, kierowcę i pełen
ładunek lodów. Przyjedz do Upper Haughton jutro rano o ósmej.
 Ale pan nie rozumie...
 Nie, kochanie, to ty nie rozumiesz. Jeśli furgonetki nie będzie na czas,
obciążymy Basila kosztami za zwłokę, a w razie czego podamy do sądu.
 Koszty? Sąd?  Coś ścisnęło ją w dołku.
 Aktorzy i cała ekipa filmowa są w pogotowiu, prognozy mówią, że
jutro będzie odpowiednia pogoda. Ale jeśli spowodujesz zwłokę, a do tego
aura się zmieni...  Znacząco zawiesił głos.
 Przyjadę  powiedziała nerwowo, wystraszona tym, w co Basil ją
wpakował.
 Nie spóznij się.
 Jak długo to potrwa?  rzuciła szybko, zanim się rozłączył.
 Zamówiłem furgonetkę na cały dzień, ale godzina powinna
wystarczyć.  Przerwał połączenie.
Pierwszy telefon i już została postraszona konsekwencjami prawnymi.
R
L
T
Basil wziął od niego pieniądze. I koleś mówił do niej  kochanie !
A były jeszcze dziesiątki wiadomości...
Cała aż zadygotała ze złości. Do diabła! Była jednak wściekła nie na
Basila, który był dla niej jakąś enigmatyczną figurą, ale na całkiem
konkretnego Seana. Drań zauroczył ją niebieskimi oczami i tym cholernym
uśmieszkiem! Obelgi miotała też na siebie, bo zamiast kierować się własnym
instynktem i zakwestionować motywy Seana, wdała się z nim w szczere
pogawędki i zwierzenia. No i sentyment wygrał z wrodzoną ostrożnością! A
może to pożądanie rozmiękczało jej mózg? Czyżby zadziałało genetyczne
obciążenie?
Prawie godzinę zajęło jej odpowiadanie na telefony i SMS  y oraz
sprawdzanie w dzienniczku zobowiązań
Basila na najbliższe dwa miesiące. Gdy skończyła, miała listę
zawierającą daty, miejsca, nazwiska oraz numery telefonów ponad dwunastu
osób, od których Basil wziął pieniądze i które oczekiwały, że Rosie stawi się
na miejscu zgodnie z umową. Siedem przyjęć urodzinowych, srebrne gody,
wieczór panieński, wesele, przyjęcie firmowe, emerytalne i kręcenie filmu.
Mnóstwo zabawy! A raczej logistyczny koszmar, zważywszy na jej
godziny pracy w restauracji.
Basil wszystko skrupulatnie zaplanował. Wziął zaliczki, czyli napchał
sobie portfel, i zarejestrował babcię jako właścicielkę furgonetki. I zniknął. A
efekt był taki jak zawsze. To Elle musiała się zmierzyć z konsekwencjami.
Sean oglądał projekty nowego parku linowego rozłożone na stole
konferencyjnym, gdy Elle wpadła jak bomba do jego gabinetu.
Policzki miała zarumienione, włosy wyglądały, jakby uczesała je
długopisem, a raczej piórem, ponieważ na skroni widniała smuga atramentu,
natomiast orzechowe oczy miotały złote iskierki, które rozjaśniły pokój
R
L
T
niczym promienie słońca w ponury dzień.
 Lovage.  To imię pasowało do niej o wiele lepiej niż banalne Elle.
Prychnęła ze złości.
 Nie ośmielaj się tak do mnie zwracać!  rzuciła z furią.  Jestem Elle.
Wściekła Elle!
Wiedział już, że nie były to złote iskierki, ale zabójcze pioruny.
 Przepraszam, Sean.  Jess, jego sekretarka, wbiegła za nią, gotowa do
rękoczynów.  Wtargnęła tu przemocą...
Jednak Sean tylko pokręcił głową i zbył ją machnięciem ręki, natomiast
inspektor budowlany zwinął rysunki i powiedział z uśmieszkiem:
 To może poczekać, Sean. Zjawię się pod koniec tygodnia.  I się
zmył.
Natomiast Sean zdołał powstrzymać uśmiech. Elle wyglądała jak
hodowana przez niego w dzieciństwie brązowa kwoka, strosząca pióra, gdy
kogut uderzał do niej w konkury. Była jednak zbyt wściekła, by okazywać jej
rozbawienie.
 Jakiś problem?  spytał spokojnym, wyważonym tonem.
 Można tak powiedzieć!  Fuknęła ze złością.  Mam na karku
producenta telewizyjnego, który grozi, że mnie pozwie, jeśli jutro rano nie
pojawię się z Rosie na planie. Do diabła, Basil nie tylko podpisał kontrakt, ale
wziął też zaliczkę!
 A niech to...  Sean nagle stracił wszelką ochotę do śmiechu. Poręczył
za tego człowieka, a on wykiwał ich oboje.
 Ale to dopiero początek!  piekliła się dalej.  Jest tego cała lista. 
Gdy oparła się o stół, jakby nagle nogi zmieniły się w watę, Sean wziął ją pod
rękę i posadził na krześle.  Spędziłam cały ranek na przeglądaniu telefonu i
terminarza Basila. WziÄ…Å‚ pieniÄ…dze na konto kilkunastu imprez! Co prawda
R
L
T
tylko producent i panna młoda grożą pozwem, ale wszyscy żądają albo Rosie,
albo zwrotu pieniędzy.
 Cóż, to wyjaśnia, dlaczego nie zostawił jej mnie  rzekł Sean ponuro.
 Co za różnica?
 Powiedziałbym, żeby składali pozwy.
 Nie mogę tego zrobić.  Zbladła jeszcze bardziej.
Wiedział, w czym rzecz, przecież Elle powiedziała to jasno i wyraznie.
Rodzina była dla niej najwyższą wartością, należało ją cenić i chronić. A
Basil nazywał się Amery, więc czuła się za niego odpowiedzialna. Sean to
rozumiał, ale nie podzielał, jako że odrzucił wszelkie rodzinne uczucia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  •